No proszę, czyli atrakcje też zostały przewidziane na dzisiejszy wieczór. Być może ta straszna impreza dopiero się zaczyna. Mogą wszak mieć więcej pomysłów w zanadrzu i co gorsza chyba się rozochocili, by je wszystkie zacząć pokazywać. A to na pewno wszystko przeciągnie…
Trash już tylko czekał (nawet nie wiecie z jakim utęsknieniem) na Alfę, by wyjaśnić całą sprawę, przyjąć wyrok i się wreszcie legalnie (a więc w miarę bezpiecznie) oddelegować. Męczył go nieprzerwany szum rozmów, migające przed oczami sylwetki oświetlane ciągle innymi kolorami ogniska, obce oczy od czasu do czasu zahaczające o jego postać, a także sam Efa, z którym tak na dobrą sprawę rozmawiał do czasu aż jego uwagi nie przyciągnął najpierw cichy dźwięk fletu, a potem już głośny i dominujący śpiew nowego rodzeństwa. Zdążył więc tylko odpowiedzieć, że tak, postara się w tej watasze zabawić trochę dłużej, co jakoś Husk'a nie pocieszało i wreszcie się oddalił. Być może by znów pożonglować durnymi komplementami.
Trash siedział więc teraz sam z ponurą miną patrząc na śpiewaków, a potem na wszystkich innych tu zgromadzonych. Co ten alfa wyrabia tak długo? Wiedział, że mają swoje sprawy i jeńca, czy kim on tam był, na głowie, ale żeby tak niemal luzem puścić tu tyle nowych wilków? Chyba są coś za ufni. Poza tym oni nie byli ostatnimi…
Czujne, czerwone oko zarejestrowało zbliżającą się wilczą postać, tak samo jak uszy jej rozmowę z Raphael'em i jego córką.
Szlag!
Czyli wykombinował jak się tu spotkać z Alfą, a on musi czekać! Kretyn! Czemu wcześniej nie wymyślił jakiegoś powodu, by i jego tam wpuścili?
Chociaż… Pchać się samemu w cudze gardło to też nie najlepszy pomysł. Tutaj zostaną potraktowani jak 6 czy może 5 nowych, a on tam jako jedyny intruz. To nie jest najlepsze rozwiązanie.
Uspokojony odetchnął i znów spojrzał na występujących. Sam nie wiedział co chętniej by zrobił (poza tym, że naturalnie siedziałby tu w spokojnym milczeniu) pochwalił ich i wyraził uznanie, czy kazał się wszystkim przymknąć tonem nie znoszącym sprzeciwu. Oczywiście ani drgnął, nie zamierzał, ale mógł trochę pofantazjować jak podchodzi tam do nich i wybrawszy jedną z powyższych opcji wciela ją konsekwentnie w życie.
Ale dobrze, że jednak się nie ruszył.
Czuł się jednak coraz bardziej przygnębiony. Świadomość bycia niepotrzebnym nikomu elementem kuła jednak mniej, gdy przebywało się w samotności (Trash tam lubił swoje własne towarzystwo), ale teraz dawała o sobie znać narastającą apatią i niechęcią. Nawet gdyby umiał i miał na czym grać, albo nie miałby takich problemów z publicznym otwieraniem ust to i tak nic by z tym nie zrobił, tym bardziej teraz był, w skrócie, w kwestiach rozrywkowych bezużyteczny. Nie żeby jakoś bardzo chciał poprawić tutaj zebranym humor, nie - robiłby to dla siebie. To wszak leczy ego, gdy cię chwalą i słuchają, czy tam sypią komplemencikami jak z rękawa. Poza tym gdy cię lubią lub podziwiają spada szansa na to, że będą się chcieli na tobie w gorszych chwilach powyżywać. Więc jest to też swoista ochrona. Chłopak jednak nie miał możliwości by czymkolwiek zaimponować tutejszym. Pozostało więc mu mieć nadzieję, że swoją cichą nijakością nie będzie przyciągać ich uwagi i po spotkaniu krwiożerczego alfy (o ile je przeżyje) uda mu się niepostrzeżenie zniknąć. Całe życie tak funkcjonował - mogło zadziałać.
Co do występów to nie tak, że mu się nie podobały. Zarówno niezwykły pomysł Lisa (bardzo mądrego jak widać gościa) który ozdobił zazwyczaj pomarańczowe płomienie niezwykłymi barwami jak i zjawiska bardziej słuchowe, które miały miejsce potem były w jego odczuciu naprawdę piękne. Każde nastrajające trochę inaczej, każde z innej dziedziny, wszystkie wpływające na wilki tutaj siedzące. Chociaż… On tam nie zamierzał jakoś się w nie wczuwać. Nie teraz, nie po tym wszystkim i nie przy nich!
Najlepiej czuł się przy samych płomieniach - były ciche i zaskakujące, piękne i milczące, same z siebie przykuwające uwagę, a nadal pełniące swoją podstawową funkcję. To było prawdziwe piękno. Przynajmniej jego bardzo skromnym zdaniem.
Późniejsze dźwięki fletu choć nie do końca wpasowywały się w jego hojnie okraszony pesymizmem gust nadal odczuwane były przez niego jako bodziec należący do wąskiej kategorii przyjemnych. Jednak na największe uznanie zasłużyła sobie faktem, że (co jeżozwierzowi naprawdę by przez myśl nie przeszło) zrobiła to wszystko… Tak skromnie. Tak cicho. W ogóle nie rzucając się w oczy usiadła na skraju i zaczęła robić to co najwyraźniej sprawiało jej wielką przyjemność czyli po prostu grać. Wcale nie głośno, bez podskoków dookoła ogniska - tylko ona, instrument i jej cicha melodia. Tak to wyglądało, a w oczach samotnika Dania zyskała tym naprawdę dużo. Co prawda nikogo to nie obchodziło i jej pewnie też nie będzie, ale co tam. Uczuć sobie Trash nie zabierze. Jednak wyglądało na to, że podekscytowana wystąpieniem Maury i Finn'a następne utwory będzie grać już w zupełnie innej konwencji… Pewnie znów wyskoczy na środek i odwali jakiś charakterystyczny cyrk. A było tak pięknie!
A co do piosenek rodzeństwa… Pierwsza naprawdę się ościstemu podobała. Była taka przejmująca w ich wykonaniu. Nie podejrzewał wyszczekanej chłopczycy o takie możliwości i wydobycie z siebie słów ociekających delikatnością i żalem. Jej brat też był niczego sobie, więcej - jego głos podobał mu się bardziej niż dziewczyny. Dobrze, że nie wiedział jak się w nią wczuwają, bo prychnąłby z pogardą i może nawet złością popukał się palcem w głowę. Biedne, samotne RODZEŃSTWO.
Jednak, że nie miał możliwości zajrzenia do ich umysłów, a poza wykonywaniem piosenek żadnych podobnych uczuć nie zdradzali wszystko było w jak najlepszym porządku, poza tym, że od usztywnionej sierści zaczęła go swędzieć łopatka, a nie chciał wykonywać żadnych zbędnych ruchów, by nie zwracać na siebie uwagi. No i kicha. Jak zwykle.
Popatrzył znowu po wszystkich zgromadzonych. Poza występami i przybyciem nowego gościa nie działo się tu nic szczególnego.
Może dobrze, bo już był zmęczony czuwaniem.
Taka mała wstawka od Trash'a ~
Biedny Trash. Aż mi się go czasem robi szkoda XD Może się w końcu przekona...
OdpowiedzUsuńNie ma wyboru >D
UsuńW końcu jeszcze trochę tu zabawi ~
Do kolejnego spotkania z Rex'em >3
UsuńA ty się nie wtrącaj, co!? *^*
UsuńSio, sio! ~
Łamiesz mi moje (już nadwrężone gimbusowskim życiem wiewiórki) serce! *^*
UsuńRex jest w stanie połamać mi więcej XD
UsuńOj tam, do wesela się zagoi - Rex kierował się tymi słowami od zawsze i zobacz jak dziś wygląda, zdrów jak rybcia x3
UsuńChyba jak ten Filet-o-fish na szyi Trash'a XD
UsuńOj tam, "ryba" to pojęcie względne xD
Usuń