poniedziałek, 22 czerwca 2015

Od Blindwind do Wszystkich - Nie masz Wyjścia

<Pozwólcie, że wezmę przykład z Maury i jej brata i też użyję magicznej machinki do przenoszenia w czasie. Cofnijmy się do momentu, w którym wszyscy zebrali się wokół zemdlałego Trash’a...>

        - Ej, on tak zawsze? – zapytała Blindwind wskazując w jego stronę palcem i zwracając głowę do nowopoznanej waderki, od której biła taka fala entuzjazmu, sympatii oraz radości mimo zaistniałej sytuacji, że przyćmiewała niemalże wszystkie inne emocje reszty stada.
Dan spojrzała na swojego towarzysza lekko zmieszana, trochę nie rozumiejąc jego reakcji... Czyżby stamtąd skąd pochodził tak się witano z innymi? Chociaż wydawało jej się to mało prawdopodobne, gdy napodkał ją utrzymał się jakoś na nogach...
- W sumie to nie wiem, ale raczej mu przejdzie... Chyba... – odpowiedziała Ruda podchodząc i dziubiąc samca po pysku, jakby to miało jakoś zaradzić.
- Ej! Zaraz! – basowy głos rozebrzmiał wśród zebranych, a przez tłum przepchnął się zakrwawiony Rex (kilka razy nieuważnie zaatakował przeciwnika, który w podzięce rozerwał mu pokaźne rany na bokach i tylnych łapach, powodując jeszcze poważniejsze kulenie). Samiec wbił się między członków przewracając, odsówając, nie zwracając w ogóle uwagi czy stracili równowagę czy też kleli na jego zachowanie – Jedna ści*rwa już między nas się wtargnęła. Pozwolicie im teraz tak o wleźć na wasze tereny nieproszenie? Błędy są po to, żeby się z nich uczyć, a nie popełniać je na nowo... – jego ostatnie słowa zostały zagłuszone przez wściekły warkot, który wyrwał mu się z gradło przez wyszczerzone kły.
Mała Dan skuliła uszy, kiedy zimny wzrok basiora padł na nią, a potężna sylwetka tego oto groźnego osobnika przybliżyła się do niej. Może i była towarzyska, ale mało kto by nie wycofał się widząc pocharatengo wilczura, kilkakrotnie od siebie większego oraz z morderczą agresją bojącą od niego na kilometry. Tak więc dziewczyna zawinęła kitę i wykonała szybką cofkę do najbliższego wilka, który wydawał jej się bardziej pokojowy – padło na Blindwind.
- Wybacz, ale mógłbyś się jednak uspokoić...? Tak trochę nie rozumiem co masz mi... Nam za złe... – Dan wydukała niepewnie z przepraszającym uśmieszkiem na ustach niepewna czy już wypchnąć białą waderę przed siebie jako żywą tarczę czy też chowanie jej się pod brzuchem wystarczy.
- Co wy za jedni? – warknął Rex stając nad dziewczynami i jeżąc futro.
- Rex! Spokojnie, przecież nic się nie dzieje, czy ona ci wygląda na kogoś, kto mógłby mieć armię Ferdali za pasem? – wstawiła się za nią zielonooka.
- Ha! A czy ta szara pokraka wyglądała ci na zdrajcę od samego początku? – rzucił z kpinął w głosie, a Wind aż skuliła się pod falą chłodu i nienawiści, która biła od samca.
- Chris’a, Skarbie nie lubiliśmy od zawsze... – odezwał się Brego wpychając się obok białego wilczura, nad którym górował o jakieś pół głowy (może trochę więcej). Swoim ciałem zasłonił lekko wadery w razie jakby nerwy samca kompletnie puściły – Tutaj cała czwórka jest cacy, Skrabie, nikt nie wzbudza podejżeń. – zapewnił go poważnym tonem.
Złote ślepie Rex’a powoli patrzyło to po nowoprzybyłych to na Brego, aż w końcu parsknął pod nosem i odsunął się, opuszczając futro na karku i wyszedł ze zgromadzenia zajmując swoje miejsce kilka metrów od półkola ciekawskich.
Za długo już przebywał w tym towarzystwie. Przyzwyczajony do samotności oraz cichych zaułków swojego ciemnego lasu tutaj czuł się nieswojo, a jego agresja ukazywała się o wiele częściej, póki co miał Ferdale do jej wyładowania, jednak teraz mało brakowało, a rzuciłby się na własną przyjaciółkę. Musiał wracać do swych pustych grot, tutaj dłużej już nie mógł wytrzymać...
- Ej, patrzcie! Obudził się! – Bran wskazała na leżącego w śniegu samca, który wyglądał jakby miał zaraz jeszcze raz stracić przytomność.
Panika w jego czerwonych ślepiach podchodziła już powoli pod dzikie szaleństwo, a nagły ruch od strony szarej wadery spowodował, że czerwonooki zaskomlał, podskoczył i z nienaturalnie nastroszonym futrem wpadł na zebrane wilki w desperackiej próbie ucieczki. Nieszczęliwy traf chciał, że jeżozwierz potknął się po drodze o czyjąś łapę i akurat napatoczył się na białego weterana, który wrzasnął z bólu, gdy ostre włosy powbijały mu się w nadszarpnięte ciało. Jednym ruchem zdarł z siebie samca ciskając nim o śnieg.  Z gniewem szalejącym w oczach już miał rzucić się i zemścić się za ten atak, kiedy Wind stanęła mu na drodze.
- Dość! – warknęła mu prosto w twarz.
Samiec spojrzał na nią ze zdziwiniem, jak ona w ogóle śmiała JEMU stanąć na drodze? Zapadła chwilowa cisza, kiedy to nikt nie wiedział jaki los czeka biedną samicę, która wpakowała się pod nos nieprzewidywalnej machinie do zabijania. Brego już nawet chciał się rzucić jej na pomoc, na szczęścię Rex opamiętał się w ostatniej chwili. Odwrócił się na pięcie i warcząc wściekle pod nosem ruszył w stronę krzaków na zachód.
- Bywajcie, miło było. – rzucił przez ramię nawet na nikogo nie patrząc.
Kruk odetchnęła z ulgą. Dopiero teraz zauwarzyła, że nogi pod nią trzęsą się jak galareta ze strachu. Jeszcze nigdy jej się nie zdarzyło stanąć oko w oko z Rex’em, kiedy był w takiej furii... I uwierzcie mi na słowo, że nie chciała przez to przechodzić jeszcze raz, jej biedne serce mogło tego już nie wytrzymać. Dziewczyna szybko zapomniała o swoim agresywnym przyjacielu i zwróciła się do leżącego w zaspie śniegu, zesztywniałego z przerażenia samca, który w tej pozycji co upadł w tej został.
- Ej, koleżko nic ci nie jest? – wadera dała znak stadu, żeby nie podchodzili i sama podeszła spokojnie z lekkim uśmiechem na ustach. Samiec skulił się tylko widząc ją, a strach bijący od niego był jeszcze silniejszy od emocji Dan. Co prawda wilk pokiwał tylko lekko głową, jednak był to zbyt delikatny ruch, żeby wadera mogła go zarejestrować – No dajesz, podnoś się stąd, nikt ci tu krzywdy nie zrobi. – wadera mówiła, jakby miała przed sobą zahukane szczenię.
Samiec jednak nie był taki tego pewien, on widział tylko bandę wariatów, potencjalnych wrogów i zimnokrwistych morderców. Całym sercem oraz umysłem wmawiał sobie, że to tylko zły sen i niedługo się z niego wybudzi, że to wszystko to tylko jakaś jedna wielka paranoja, która wkrótce się skończy...
Następna... Godzina? Może i dwie zleciały waderze na tym, żeby przekonać nowopoznanego do tego, żeby wyszedł ze swojej zaspy i przywitał się z resztą, albo żeby chociaż usiadł z boku i na nich wszystkich popatrzył. W rezultacie udało jej się wyciągnąć z niego jedynie tyle, że na imię miał Trash...
Później wadera trafiła do jaskini, gdzie przesłuchiwany był Chris. Zostawiła Trash’a na zewnątrz, gdzie siedział sobie już spokojnie gdzieś na uboczu obserwując całe stado i bijąc się ze własnymi myślami, zbyt sparaliżowany strachem, żeby gdziekolwiek się ruszyć...

<Resztę historii pewnie znacie z opisów Alvy i Jenny, więc wsiądźmy znów do naszej czasowej machinki i przenieśmy się ponownie, tym razem do momentu, w którym Jenna napotyka się po zebraniu na Blindwind>

        Dziewczyna nie za bardzo wiedziała co doradzić przyjaciółce. Nie przychodziły jej do głowy żadne słowa otuchy, ni mądrości do podzielania się z nią. Nigdy bowiem nie była w takiej sytuacji jak Dżej, nie wiedziała sama czy lepiej ją zostawić, pocieszyć czy też siedzieć cicho i tylko jej towarzyszyć... Złapała więc Diablika i przygarnęła ją do siebie w ciepłym uścisku - jej zawsze to pomagało na zły humor.
- Wind, nie musisz... – stęknęła samica, choć mimo wszystko lekki uśmiech pojawił się na jej twarzy.
- Ej, weź daruj sobie tego Chris’a narazie... – zaproponowała – Chodź, znajdziemy Aspen, sprawdzimy czy jej się nic nie stało i powiemy o ognisku...
- Nie wiem czy to dobry pomysł...
- Ale ja wiem. O niego się nie martw, Alva jakieś tam czary-mary rzuci i nie ucieknie, a jak coś to przed jaskinią jest cała wataha na ognisku. – naciskała dziewczyna i nie czekając na odpowiedź wrzuciła małą sobie na plecy ruszając truchtem z jaskini oraz tropiąc małą hybrydę – Przyda ci się zajęcie myśli czymś innym... – stwierdziła, tym samym kończąc dyskucję, a Jenna nie miała już nic do powiedzenia, musiała iść z nią, choćby dziewczyna miała ją związać, zakneblować oraz ciągnąć za sobą jak jeńca...


Jenna? Aspen? Trash? Kto teraz? X3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)