Siedziałam przez chwilę w okręgu wokół ognia
razem z Blind. Nie rozmawiałyśmy, każda układała sobie "przemowę" w
głowie, przynajmniej tak mi się wydawało. I gdy już miałam zacząć, otworzyłam
pysk... Leo podszedł do ognia i wrzucił tam jakieś kolorowe proszki, które
potem nadały ognisku różne kolory. Efekt był niesamowity, naprawdę. Wszyscy
patrzyli. Mnie również się podobało, choć jak mam być szczera to wolę po prostu
tradycyjne odcienie ognia. Wtedy jest taki... Potężny i jak dla mnie,
doskonały. Ale doceniam to urozmaicenie wieczoru, naprawdę ciekawy pomysł.
Właśnie, wieczór. Skończyliśmy wojnę, ale miałam wrażenie, że coś tu jeszcze
mam do załatwienia. Krzywiłam się, wiedziałam że wszyscy o czymś zapomnieliśmy.
Wierciłam się, aż w końcu Wind to wyczuła.
- Ej, Dżej co się dzieje? Dalej myślisz o...
No wiesz?
- Nie, no coś ty! - Kłamię, to jasne, ale
Blind zdaje się że nie wiedziała o tym lub po prostu postanowiła nie ciągnąć
tematu. - Tylko... Mam głupie przeczucie, że dzisiaj jest ważny dzień a my... A
ja nie wiem co to takiego. Że o czymś zapomnieliśmy. Nie wiem, to pewnie głupie,
ale...
- Nie, nie! To wcale nie głupie, Chochliku! Ja
mam to samo - wyszeptała. Wzięła mnie za łapę i odciągnęła kawałek od reszty. -
Coś jest nie tak. Poczekaj, jaki dziś dzień?
- Dzisiaj... Czekaj, jak zaczynaliśmy wojnę to
było 12 dni do Świąt... Minęły dwa dni, więc mamy 10 dni, czyli dziś jest... 14
grudnia. A co...
- O rzesz kurteczka jasna w mordkę
pierdzielona! Dżejka, dzisiaj są urodziny Brego!! - wykrzyczała szeptem. A
potem dodała, nieco bardziej uspokojona i lekko zawstydzona. - A 4 dni temu
były twoje, a moje 6. Przykro mi, nie mam prezentu.
- Ale... Blind, ja też przepraszam, nie
wiedziałam, też nie mam prezentu... Ale skoro swoje urodziny zawaliłyśmy to
może przynajmniej Cōra będzie miał imprezę, co ty na to?
- Tak... Tak, Chochliku, świetny plan. Ale co
mu damy? Może, czekaj niech pomyślę...
- A może by tak najpierw pogadać z Hakiem?
- No, masz rację. Ale gdzie on jest?
- Wiesz, chyba... - I wtedy usłyszałyśmy śpiew.
Nieznany głos, więc może to nowi? Pomyślałam,
że może Hakai już wyszedł z jaskini i poszedł do nich. Powiedziałam to mojej
kumpeli więc pobiegłyśmy w stronę śpiewu. Jednak znalazłyśmy tam tylko
bliźniaków, grającą na flecie Danię, Leo i Rapha.
- Cześć dziewczyny, kogo szukacie? - zapytał
ten ostatni.
- A... Nie widziałeś Hakia? - zapytałam.
- Ach, ten to ma branie - zaśmiał się.
Parsknęłam śmiechem, choć nie miałam na razie głowy do żartów. Ale pozory
musiałam tymczasowo utrzymywać. - Nie widziałem go, ale Bran poszła tam z
jakimś przybyszem. Dogonicie ją jeszcze, jest... O, tam idą! I chyba nawet, tak
właśnie spotkali Hakia. Idźcie.
- Dzięki Raph!
I pobiegłyśmy. Zajęło nam to chwilę, ja i moje
bieganie w tej ilości śniegu nie ułatwiało sprawy ale cóż. W każdym razie, gdy
wpadłyśmy do jaskini, biały nieznany mi basior deklamował jakiś wiersz. Hakai
stał z zamurowaniem wymalowanym na pysku i wpatrywał się w nowego. Stanęłyśmy z
Blind z boku i czekałyśmy co się wydarzy. Aż w końcu biały skończył i zamilkł,
jak wszyscy. Spojrzałam na Hakia.
- Hakai, jeśli pozwolisz, kiedy załatwisz
sprawę z tym... Kolegą, mamy bardzo, bardzo, bardzo ważną sprawę. Pospiesz się,
proszę! - powiedziałam cicho, choć miałam wrażenie że zrobiłam to w bardzo złym
momencie, jakbym przerwała jakiś rytuał.
Ech, zawsze miałam wejścia smoka.
<Hakai? Blind? Jaskier?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)