Choć co prawda
z każdą chwilą dookoła robiło się coraz ciemniej, kapryśna pogoda jakby się
uspokoiła i ogólna atmosfera sprzyjała rozmowom. Chwilowo nawet nastała
względna cisza, gdyż wiatr buszujący w innych częściach lasu jakby zapomniał o
tym małym skrawku ziemi, na którym przebywała nasza nowo powstała ekipa złożona
z dwóch niziutkich, lecz pełnych temperamentu wader oraz dwóch, spokojniejszych
od nich chłopaków. Obie dziewczyny rozmawiały luźno na pierwsze lepsze tematy,
które przyszły im do głowy z łatwością znajdując wspólny język, choć oczywiście
nie w każdym temacie było im dane się zgodzić. Jeśli zaś chodzi o samców to
Finn próbował przyłączyć się do będącej w toku gadaniny, Trash natomiast
siedział cichutko i o czymś rozmyślał.
A konkretniej rozmyślał nad tym co tu robi, jak to możliwe,
że nadal idzie (no dobra, w tej chwili siedzi) z nimi wszystkimi i dlaczego
wszystko wskazuje na to, że faktycznie dotrze wraz z nimi do członków tej
tajemniczej watahy, na której ziemi przebywali nielegalnie już dobry kawał
czasu.
W sumie ciekawe ilu ich było… Na tak rozległych terenach
mogła żyć całkiem pokaźna grupa. Jaki Alfa nimi przewodzi? Z resztą to chwilowo
bez znaczenia. I tak będzie mieć z nim kłopoty. Nie lubi Alf. Może to kwestia
tego, że nie ogarniał swoim fatalistycznym umysłem jak można być władcą…
Czegokolwiek, a wszystkie osoby wchodzące w skład elity wydawały mu się dziwne
i niebezpieczne (bo jakżeby inaczej?).
I tak zatroskany popatrzył po kolei po twarzach swych
towarzyszy. Wszyscy uśmiechali się, rozmawiali, czasem robili inne
ironiczno-cyniczne, bądź bardziej niesprecyzowane miny. Czy oni czuli się tu
jak u siebie? Nie wiedzieli na co się narażają? Co prawda w grupie raźniej (i
tak tylko pod niektórymi względami - dla jednostki takiej jak Trash także grupa
mogła być źródłem niebezpieczeństwa i odniesienia potencjalnych obrażeń), ale
mimo wszystko czwórka młodocianych wilków to nadal na przeciw agresorów tylko
paczka dzieciaków.
Westchnął cicho i powoli przesiadł się bliżej rozmawiających
towarzszy, niezauważenie zajmując miejsce za plecami Finn'a. Podczas kilkugodzinnego marszu nabrał do
niego odrobiny zaufania i postanowił nie robić większych scen swoimi napadami
paniki. Co nie zmieniało faktu, że pozostawał ostrożny - niech nikt nie myśli,
że można go od tak podejść odrobiną dobrego wychowania, czy też lekką rozmówką.
Dan z kolei
bawiła się coraz lepiej - Maura była bardzo interesującą dziewczyną - w sumie
chłopczycą, która bez zająknięcia potrafiła rzucać celnymi uwagami, a te nawet
jeśli nie były uprzejme to zawsze zabawne czy interesujące. W sumie imponowała jej
tym. Dan tak nie potrafiła - umiało dużo mówić, nieźle opowiadać i dogadywać
się z innymi, ale ironiczne uwagi nieczęsto się jej udawały. Dlatego
fascynowały ją osoby, które opanowały tę niepojętą dla niej sztukę, czy więcej
- zdawały się mieć do tego wrodzony talent i predyspozycje. Ten cyniczny
uśmiech pojawiający się na wargach Puck pasował jej idealnie!
Jednak teraz ruda postanowiła zwrócić uwagę także na Trash'a
i Finn'a. Z tego co zdążyła zarejestrować w czasie marszu nie rozmawiali ze
sobą zbyt dużo. Dobra… w ogóle nie rozmawiali. Jak tak można? Nie nudziło im
się? W sumie kiedy podróżowała tylko z niebieskogrzywym nie narzekała na ciszę,
gdyż sama gadała. Ale przypomniała sobie, że faktycznie - niektórzy nie
otrzymując odpowiedzi przestają mówić. Ciekawe dlaczego? Przecież to, że ktoś
się nie odzywa nie znaczy, że ogłuchł - czyli można opowiadać dalej! Takie
przynajmniej było jej podejście. Nie wiedziała, że znaczną część jej opowieści
Trash puścił mimo uszu zajęty własnymi myślami. Ale nawet gdyby wiedziała i tak
chyba nie przeszkadzałoby jej to zbytnio - w końcu znalazła towarzysza, który w
dodatku nie próbował jej mówić aby się zamknęła. Czy to już nie dość szczęścia?
Już miała się odezwać i zacząć omawiać nowy temat, gdy nagle
spokojną ciszę, w której przebywali rozerwał potężny, mający swoje źródło
gdzieś w oddali, dziki, niemożliwy do zidentyfikowania ryk. Ryk, który swą
krwiożerczą, bezmyślną naturą mroził krew w żyłach i ściskał serca mroźnymi
szponami przejęcia.
Wszyscy jak jeden mąż odwrócili się w tamtą stronę, szeroko
otwartymi oczami wpatrując się w ciemną przestrzeń między drzewami. Za jakiś
czas okropny dźwięk wypełnił ponownie przestrzeń kilku kilometrów znów
docierając wgłąb czterech nastawionych par uszu.
Także wiatr zerwał się ze zdwojoną siłą i zrzucił na nich
zgromadzone na gałęziach pobliskich drzew tumany śniegowych płatków.
- Tfu! Co to było!? - Szalona Dan, jak na nią przystało
odezwała się pierwsza gdy tylko otrzepała się z białego puchu. - Brzmiało
strasznie! Jak sądzicie? To głośniejsze od niedźwiedzia, prawda? One tak nie
brzmią! Więc co to mogło być? Gory… nie, to też na pewno nie! One tu nie
żyją...
- Nie wiem, ale… jest stosunkowo blisko - Odparł Finn
wytężając wzrok.
- Z godzinka marszu i w sumie moglibyśmy do togo dotrzeć -
Rzuciła Puck przytomnie choć z pewnym przejęciem. Potrafiła mniej-więcej
oszacować odległość jaka dzieliła ich od źródła tego potwornego hałasu.
- O ja… - Dan zamyśliła się na chwilkę. - Czy myślicie, że
ta wataha, której szukamy wie o tym czymś? I… gdzie to jest?
- Najpewniej tak, trudno tego nie usłyszeć, a w dodatku to
ich ziemie - Maura chyba zaczynała rozumieć o co chodzi dziewczynie.
- Chyba nie myślicie, że moglibyśmy… - Finn nie był
przekonany czy dobrze interpretował sugestie zawarte w ich słowach, ale one nie
kazały mu długo czekać na odpowiedź:
- Bardzo możliwe, że oni będą gdzieś w pobliżu tego
'tajemniczego potwora' - Stwierdziła jego siostra, a Dan podsumowała:
- Czyli jeśli mamy ich znaleźć to należałoby tam iść… nie
uważacie? - Choć była trochę zdenerwowana w jej oczach już zaczynało lśnić
podniecenie. Z każdą chwilą coraz bardziej chciała dowiedzieć się co tak
ryczało, jak wygląda i czy może są tam i ci,
do których zmierzają.
Zanim jednak rodzeństwo zdążyło odpowiedzieć znów rozległ
się ryk, jednak tym razem mający postać wyraźnie i stanowczo wypowiedzianego
słowa, a jego źródło znajdowało się tuż przy nich. Był to Trash, w własnej
osobie.
- NIE! - Krzyknął stanowczo i zaparł się łapami o ziemię.
Sierść na jego ciele była już niemal całkowicie postawiona, a grzbiet wygięty
niczym u kota w łuk.
- To zły… pomysł. - Dodał po chwili przez zaciśnięte zęby,
cicho lecz tonem tak mrocznym, że aż zdawał się być zachrypnięty.
Spojrzeli na niego zdumieni. Dania to nawet nie
przypuszczała, że w jego możliwościach leży takie podniesienie głosu, a
rodzeństwo choć znało go krótko sądziło raczej, że to typ naburmuszonego
milczka.
- To może być ryzykowne, prawda, ale… - Zaczął Finn, ale o
dziwo chłopak nie dał mu dokończyć.
- To najgłupsza rzecz jaką możemy zrobić! - Odwarknął
wyjątkowo płynnie i nawet bez zająknięcia, mrużąc wystawione spod zjeżonej
grzywki podłużne oko.
Dan nie wierzyła własnym uszom - tak ładnie mówił! Naprawdę
się ucieszyła, lecz mimo radości nie straciła z oczu problemu.
- Ale oni mogą potrzebować pomocy! - Zasugerowała wyjątkowo
przekonująco i spojrzała na Husk'a przejmująco. Nic to jednak nie dało. Chłopak
twardo stał przy swoim, a że rodzeństwo jeszcze się jednoznacznie nie
zdeklarowało zaistniała możliwość, że podzielą się na dwa obozy.
- Nie wiemy nawet czy tam są! - Powiedział stanowczo, lecz
słabiej niż poprzednio, tak jakby brakowało mu tchu. - A tym bardziej czy chcą…
naszej… pomocy… czy jej… potrzebują… - Ostatnie słowa wymawiał z trudem,
oddzielając je dodatkowo pauzami.
To był jego limit na obecną chwilę. Sam fakt, że cokolwiek z
siebie wydusił było skutkiem ekstremalnej sytuacji, w którą nie chciał się
zagłębiać. Na to, by powiedzieć więcej przy trzech, właściwie obcych mu wilkach
nie mógł się zdobyć. Miał jednak nadzieję, że mają choć trochę rozsądku.
Przecież cokolwiek to nie było, jeśli miało tak potężny ryk
musiało być groźne! I co im po jakiś nieznanych wilkach, które MOŻE są w
niebezpieczeństwie??? Trzeba dbać o własną skórę! Nikt inny tego za ciebie nie
zrobi…
Przynajmniej takie przekonania żyły w jego sercu i
podświadomości i to nimi się zawsze kierował.
A wy? Finn, Maura - po której stronie staniecie? >D
Idziemy na pole walki, czy zostajemy bezpiecznie oddaleni?
Oczywiście, że idziemy na pole walki! Fighting!!! >D
OdpowiedzUsuń~bojowo nastawiona Maura
Biedny Trash - niedługo wykończymy go psychicznie XD
UsuńO, a jakby co - Jeśli kiedyś miałabyś problem z wymyśleniem jak na dane pytanie, sytuację czy cokolwiek innego zareaguje moja postać to pytaj ;3
UsuńJa też będę tak robić, jakby nic mi nie wpadło ^^
Ty kiedykolwiek miałaś nadzieję, że on tu psychicznie z nami wytrzyma? o.O
UsuńWidzę, że pokładasz w nim duże nadzeje xD
A żebyś wiedziała - mam nadzieję, że jednak jakoś przetrwa XD
UsuńLiczę na niego! o.O Już zdążyłam polubić jego tok myślenia *^*
Niech on tylko spotka Brego XD
OdpowiedzUsuńDziękuję, moje nadzieje właśnie odleciały niesione wiatrem przeznaczenia niczym skrzydlata hybryda z rozdwojoną jaźnią.
UsuńTego mi właśnie było trzeba.
Oko za oko, ząb za ząb, Fidela >3
Usuń