sobota, 13 czerwca 2015

Od Angel do Canay'a - Śnieżka - na dobry początek dnia


Ona zawsze miała trudny charakter. Była znana z tego, że każdy zakaz, czy groźba brzmiały dla niej jak zaproszenie. Dlatego też, słysząc słowa nieznajomego, uśmiechnęła się tylko przebiegle. Weszła do wykopanej przez wilka nory i nie miała w planach jej opuszczania. Nie dlatego, że Angel chciała w niej zostać, ale dlatego, że on jej tutaj nie chciał.
- Dobranoc, wężu. - odpowiedziała mu, wskazując łuski. Jednak było to określenie, które nie mówiło tylko i wyłącznie o wyglądzie basiora, ale również o jego charakterze. A on o tym wiedział.
- Kto by pomyślał, że szczeniak potrafi tak pyskować.- udawał niedowierzanie. Angel przymrużyła oczy, taksując go chłodnym spojrzeniem, gdy nieznajomy również wszedł do norki.
- Nie. Jestem. Dzieckiem. - wycedziła przez zęby.
- Oh tak?
- Właśnie, że  t a k. Mam ponad dwa lata.
Wilk uśmiechnął się, ukazując rząd ostrych kłów.
- Dla mnie wyglądasz jak szczeniak. Jestem od ciebie o 3 lata starszy.
- Na pewno nie umysłowo .- mruknęła d siebie, ale tak, by jej rozmówca usłyszał. A uwaga Ann dotarła do niego aż zbyt dobrze. Kundelka mogłaby przysiąc, że z jego gardła wydobyło się ciche warknięcie.
- Masz szczęście, że jestem zmęczony. W przeciwnym razie zjadłbym cię przy pierwszej okazji.- Piper uśmiechnęła się uroczo i niewinnie, słysząc te słowa. Nie musiała się zastanawiać nad odpowiedzią. W swoim życiu przeprowadziła już miliony podobnych rozmów.
- Moje kości stanęły by ci w gardle, a ty umarłbyś przez uduszenie. Pasuje ci taki układ? - przez chwilę oboje taksowali siebie spojrzeniem, chłodniejszym od leżącego na zewnątrz śniegu. Żadne z nich nie dawało za wygraną, ale w końcu zmęczenie wzięło nad nimi górę i oboje zasnęli. Nieznajomy zapomniał nawet wykopać Piper z nory.

                                                                          ~***~

Angel wstała wcześnie, jeszcze przed światłem słońca. Rzadko kiedy spała długo, nawet gdy była bardzo zmęczona. Zdziwił ją jedynie fakt, że jej „kolega” jeszcze się nie obudził.
„Przecież takie czarne charaktery jak on zawsze wstają pierwsze.”- pomyślała, wpatrując się w leżącego wilka.
Basior albo spał naprawdę, albo tylko udawał, bo nie chciało mu się z nią gadać. Ann nie specjalnie się tym przejęła, gdyż dzięki temu i ona zyskała chwilę spokoju.
Dziewczyna po chwili wyszła z nory. Zrobiła to najciszej jak umiała, by nie budzić wilczura. Ale żebyśmy się źle nie zrozumieli: nie zrobiła tego, dlatego że jest miła. A w życiu! Mała diablica po prostu wpadła na lepszy pomysł, w jaki sposób można obudzić tego iluzjonistę.
Ledwo wyszła z norki, a już „topiła” się w zaspie śniegu. A to wszystko przez jej wzrost. Nic dziwnego, że nieznajomy wziął ją za szczeniaka.
Angel szybko ulepiła kilka prowizorycznych „kulek śnieżnych”. Każdą z nich przeturlała bliżej norki, w której leżał iluzjonista.
Dziewczyna uśmiechnęła się przebiegle. Może nie należała do najsilniejszych, wysokością też nie zabijała. Ale od zawsze była świetną obserwatorką. A wczoraj, jej uwadze nie umknął fakt, że jej koleżka nie lubi śniegu. Ona z kolei nie lubiła jak nazywano ją szczeniakiem. Teraz wyrównają rachunki.
Kiedy Angel dostrzegła, że jej towarzysz otworzył odrobinę jedno, zaspane oko, szubko rzuciła w niego śnieżką. Najpierw jedną, potem kolejną i kolejną. Wszystkie trafił bezbłędnie w pysk nieznajomego. Chociaż wilk próbował zrobić unik, to jednak znajdował się tylko w ciasnej norce. Znalazł się w swego rodzaju pułapce, co jak zgadywała Ann, nie przypadło mu do gustu.
Kiedy Piper skończyła się amunicja, spojrzała na swoje dzieło. Ciemny basior był cały w białym puchu, który usilnie próbował strzepać z futra, rzucając przy tym kilka przekleństw w stronę dziewczyny. Angel nie wytrzymała i zaczęła się śmiać. Nie był to jednak jej drwiący, ironiczny śmiech. Teraz była szczerze wesoła i dumna ze swojego niewinnego żartu. Nie przestraszyła się nawet morderczego spojrzenia, jakie posłał jej chłopak.
- Oooohh, cieszę się, że w końcu wstałeś, koleżko. Jak minęła noc? - uśmiechnęła się diabolicznie do samca, ukazując szereg małych, lecz ostrych kłów.


Canay? Sorki, że tak długo nie pisałam, ale miałam na głowie szkołę *^*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)