sobota, 20 czerwca 2015

Od Angel do Canay’ a - Bycie niskim ma swoje zalety.


        Piper przez chwilkę zastanawiała się nad odpowiedzią. No właśnie: co ona tutaj tak naprawdę robi? Dlaczego wciąż łazi za tym wilkiem, chociaż ten przynajmniej trzy razy przypominał jej, że ma zamiar ją zjeść? W dodatku jest nieprzyjemny, wredny, przebiegły i czasem zachowuje się strasznie protekcjonalnie… ale co tam! 
„Ważne, że coś się dzieje.”- pomyślała.

No właśnie: o to chodziło! Te dni były inne od wszystkich poprzednich. Czasem życie potrafi dać nam mocno w kość, a czasem każdy dzień wygląda tak samo. Nawet gdy jest się małą złodziejką i oszustką ze slumsów, samotne życie może się znudzić. A taki towarzysz jest pewną wyrwą w rutynie. Poza tym, Angel w końcu mogła zamienić kilka słów z osobą, która nie była ciekawa skąd pochodzi, jak ma na imię i co robiła w przeszłości. A, że powoli zaczęła się przyzwyczajać do tego, że jest nazywana szczeniakiem, to teraz czuła się dużo pewniej w towarzystwie iluzjonisty-węża-wróżki.
- Hej mam pytanie…- Ann zaczęła rozmowę. 
Wilczur zerknął w jej stronę i aż westchnął, przewracając teatralnie oczami, jakby pytał „bogowie, dlaczego?!”
- Tylko zastanów się najpierw czy jest dostatecznie mądre, by móc jej zadać.- w odpowiedzi Angel pokazała mu język i kontynuowała:
- Skąd pewność, że to akurat ja uczepiłam się ciebie?
Nieznajomy miał już odpowiedzieć, jednak zmarszczył brwi. 
- Jak to skąd? Uczepiłaś się mnie i tyle. Jak taka mała, wredna zaraza.
- Hmm… a może to TY uczepiłeś się MNIE, co?- Angel posłała basiorowi dumne spojrzenie. Uśmiech jaki malował się na jej twarzy bardziej przypominał uśmiech tryumfalny niż uśmiech szczęścia, ale ona zawsze tak wyglądała.
- To idiotyczne.
- Oj tam, zaraz idiotyczne. Zauważ, że idziemy w tym samym kierunku…
- Więc…?
- No więc tak naprawdę żadne za nikim nie idzie. Nie uczepiłeś się mnie, a tym bardziej JA nie uczepiłam się akurat CIEBIE.
- Słucham? Co miało znaczyć, to całe „tym bardziej”, hę? Sugerujesz coś, szczeniaku?
Angel tylko warknęła na nieznajomego. 
Owszem, może przyzwyczaiła się do tego, że nazywano ją szczeniakiem. Kiedy żyła w slumsach, każdy bez przerwy brał ją za dziecko. Cóż… Nie da się ukryć, że zarówno to, jak i fakt, że nie wygląda jak dziewczyna wiele razy uratowały jej życie. Nie każdy ma sumienie by zabić takiego małolata. Zwłaszcza, gdy myśli, że jest chłopcem, bo jak twierdzą niektórzy „samce są bardziej pożyteczne”. Poza tym Piper w swoim dawnym życiu spotykała już wielu wilków, którzy w sprawie płci wyznawali jedną, ta samą zasadę: „basiory są do pracy, wadery do rodzenia dzieci.” W TAKIM wypadku Ann naprawdę była wdzięczna losowi za to, że wygląda jak młody chłopak. No, istniał jeden wyjątek.
Kiedyś, może trochę ponad pół roku temu, po raz pierwszy pożałowała, że ciągle uchodziła za chłopaka. Spotkała na swojej drodze pewnego dorosłego wilka. Była to dość szczególna odmiana zwierząt, którą bylcy* nazywają „złotą żyłą”**. Piper uciekła prześladowcy tylko i wyłącznie dzięki swym umiejętnością i przebiegłości. No, może szczęście również się do tego przyczyniło. W każdym bądź razie, od tamtego momentu postanowiła, że będzie się znacznie ostrożniej obchodzić z tym kogo udaje, a kim jest naprawdę. Dlatego też nie zawsze lubiła gdy znów brano ją za chłopaka lub szczeniaka. Przypominało jej to trochę o dawnym życiu.
Angel wymamrotała pod nosem kolejne przekleństwo, gdy zaczęła się zapadać w śniegu. Im dalej szli, tym większe napotykali zaspy, co bardzo utrudniało jej podróż.
- Ktoś tu ma za krótkie łapki, co?- słysząc tę uwagę, Ann spiorunowała basiora ostrym spojrzeniem.
- Oj, zamknij się.
- Może cię ponieść.- basior uśmiechnął się wrednie, ale Piper tylko parsknęła śmiechem.
- Nie potrzebuję niańki.
- Czy ja wiem? Taki szczeniak jak ty…
Angel wywróciła oczami. W tamtej chwili mogłaby przysiąc, że wiedziała jak będzie wyglądać ta rozmowa przez kolejne kilkanaście minut. Jej nieznajomy chyba również. Ale samica nie chciała by wszystko było tak przewidywalne.
Szybko, dzięki swemu niewielkiemu wzrostowi, przebiegła pod wilczurem, podcinając mu jedną z nóg. Może Piper nigdy nie była siłaczem, ale doskonale umiała sprawić, by ktoś inny stracił równowagę. Obcy wpadł w zaspę śnieżną, ciskając przy tym kilka przekleństw. Kundelka właśnie w tej chwili przypomniała sobie jak bardzo jej towarzysz nie lubi śniegu. No, ale cóż… Na to już nic nie poradzi.
-Widzisz? Czasem bycie niewielkim ma swoje zalety. E te, królewicz! Będziesz dalej tak leżeć w śniegu, czy może łaskawie wstaniesz, co?- uśmiechnęła się diabolicznie. 


Jednak, ku jej zdziwieniu, iluzjonista posłał jej ten sam złowieszczy uśmiech. Jakby właśnie planował, czy powinien zjeść Piper na surowo, czy może najpierw wrzucić do ognia. 


Canay? Przestań się wylegiwać na śniegu! I jakbyś planował zjeść Angel, to wiedz, że ona tak łatwo się nie da! ^^



*bylec - mieszkaniec slumsów

**”złota żyła” - mężczyzna, który woli chłopców 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)