czwartek, 4 czerwca 2015

Od Canay'a do Angel - Zajączki, pieski, jeść można wszystko


        - Jakże ja nie znoszę tego śniegu! - Warknął i się otrzepał z białego pokrowca, który spadł na niego z jakiegoś drzewa. 

Podniósł głowę wysoko i spojrzał w zachmurzone niebo. Wiedział, że zbliżał się wieczór, ale nie miał ochoty się jeszcze zatrzymywać. Srebrnymi ślepiami obserwował łąkę, która była pogrążona w zimowym śnie tak jak reszta świata. Nie lubił zimy, zresztą lata też nie lubił... Ale wiosna była najgorsza! To nieprzyjemne swędzenie gdy łuski wychodzą z ciała, powoduje, że wilk staje się cholernie wkurzający. Jest rozdrażniony, nie potrafi się na niczym skupić. Czarna magia, zielarstwo... Nic nie pomaga mu w ukojeniu nerwów, ale co poradzić, musi sobie jakoś radzić w życiu. Znów będzie całe dnie spędzał w rzekach. Czarne, niczym onyks łuski znów będą pływać na dnie rzeki i walać się po całym terenie. Całe szczęście będzie trzeba na to poczekać, zima się właściwie dopiero zaczęła.
Wędrował tak jeszcze dwie godziny i gdy znalazł pusty pień drzewa, wszedł tam i czuwał. Wysunął łeb lekko na zewnątrz i obok ujrzał swój ogon, wyglądał jak każdy inny, tylko że był dłuższy i pod futrem były łuski. Większość wilków z jego rodziny posiadała te smoczą cechę. Efa położył głowę na łapach i zamknął oczy, wiedział że szybko nie zaśnie, ale w ten sposób mógł się regulować. Z reguły miał lekki sen i wiele rzeczy go budziło, nawet wiatr potrafił mu przeszkadzać w śnie.

*
Efa obudził się tuż przed przed świtem. Nie miał ochoty siedzieć w tym miejscu jakoś specjalnie dłużej. Wyszedł z pustego pnia i przeciągnął się. Przydałoby się coś zjeść zanim wyruszy dalej. Powoli wędrował przez las, dostrzegł charakterystyczne ślady na śniegu... Czyli dziś będą zające. Nie szukał ich długo, gdyby nie długie i zwinne oraz wysportowane ciało nie dopadłby trzech zjączków, z których dwa martwe leżały na ziemi. Trzeci wiercił się z owiniętym w tułowiu ogonem. Canay z uśmiechem co jakiś czas przyduszał zająca, patrząc jak desperacko stara się uwolnić. 
- Takie słabe, mizerne zwierzę o krótkim żywocie... - Mruknął i przybliżył do siebie szaraka. 


Wbił lekko kły w ciałko zająca i położył na śniegu, po piętnastu sekundach. Lodowatymi oczyma z radością obserwował jak stworzenie nie może już wstać. Taaak, neurotoksyny zaczęły działać... Zając nie miał siły oddychać, zapewne już niczego nie widział. Dla małych zwierząt wystarczało kilka kropelek jadu i za raz umierały w męczarniach. Oczywiście Efa mógł zjeść je żywcem, ale patrzenie na to jak umierają zawsze ciekawie wyglądało. Po chwili malutkie serduszko przestało bić, a Canay mógł zabrać się za posiłek.
Po kwadransie wilk wstał i ruszył ponownie przed siebie. Czas szedł szybko, a on jakoś tego dnia strasznie się grzebał. Właściwie to nigdzie mu się nie spieszyło, ale miał ochotę odwiedzić jakąś watahę. Oczywiście wytrzymaliby z nim przez jakieś dwa dni, ale może spotkałby tam kogoś z kim mógłby przeprowadzić pewnego rodzaju refleksje. Słuchał innych, ale i tak zawsze trzymał się swojego zdania.
Gdy słońce zaszło za horyzont Canay stwierdził, że musi się gdzieś zatrzymać. Nie mógł jednak się skupić na szukaniu bo jakiś szczeniak wleciał na niego. 
* Po całym incydencie.

- Byle iluzją? - Spytał z uśmiechem i odrzucił grzywkę do tylu. Mina małej samiczki była niesamowita to zakłopotanie, powodowało że mała szła z lekko przekrzywioną głową i dużymi oczkami, które starają się wszystko pojąć. - Właściwie to są lata praktyki... Dobra kłamię, od małego kradłem, kłamałem, oszukiwałem, czarowałem... Wiem jaka jesteś, znam twój tok myślenia i stwierdzam, że jeszcze sporo ci brakuje... Ale spokojnie może kiedyś uda ci się być tak świetną jak ja... Choć i dla mnie jeszcze troszeczkę brakuje. - Powiedział i spojrzał srebrnymi ślepiami na stworzenie, które przebijało się przez śnieg z małym problemem. - Może cię ponieść? - Spytał pokazując białe kły w złośliwym uśmiechu.
- Nie, dam radę. - Powiedziała dalej idąc przed siebie. - Poza tym masz łuski. - Wilk spojrzał jak wiatr podnosi gęste futro ukazując czarne łuski.
- Aj tam... Tak w ogóle to miałem na myśli mój żołądek. - Powiedział przybliżając się do samiczki. - Nie jadłem jeszcze... Psa?
- A wilki jadłeś? - Spytała patrząc na niego niepewnie.
- Bardzo możliwe. Skoro ryby zjadają ryby to zwierzęta mogą jeść zwierzęta. Tak mi się wydaje. - Powiedział przyspieszając tempa.
- To jest kanibalizm. - Powiedziała suczka i przyspieszyła choć nie było jej łatwo nadążyć za wilkiem, który machał długim ogonem i kilka razy prawie nie podciął jej tylnych łap.
- Nieee, to jest sposób na przetrwanie... Wolałabyś zabić psa i później go zjeść czy być zabitym i zjedzonym psem?
- Mógłbyś tak nie pędzić? - Spytała dysząc i zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Po co? Może stracisz trochę tego tłuszczu, szczeniaku. - Powiedział i jeszcze bardziej przyspieszył.
- Nie mam tłuszczu, po prostu mam takie futro. - Odpowiedziała patrząc jak Canay oddala się coraz bardziej. - Poczekaj na mnie.
- Nie muszę, poza tym nikt nie powiedział, że cię zostawiam. Ciesz się że ci nie skróciłem życia za pierścień. Mam dziś wyjątkowo dobry humor. - Powiedział z stoickik spokojem przebiegając wśród pierwszych drzew lasu. Zatrzymał się trochę dalej przy dużym drzewie i zaczął kopać przy jego korzeniach. Wkopał się na dobry metr pod drzewo, tam powinno mu być dobrze. Po chwili usłyszał kroki i ujrzał pysk szczeniaka. - A ty co się gapisz? Idź spać.
- Jest tu jeszcze trochę miejsca, zmieszczę się. - Powiedziała suczka i weszła do dołka, ale Canay ją odsunął ogonem.
- Spadaj stąd, idź sama sobie wykop dół. Pogryzę cię i zjem jeśli tu dłużej będziesz mi przeszkadzała.
- Chamski jesteś. - Powiedziała nadal się na niego patrząc z oburzeniem. 
Samiec się tylko uśmiechnął i poprawił.
- Może troszeczkę. I nie zadawaj mi żadnych głupich pytań, bo chcę już spać. - Powiedział i zrobił taką samą minę jak suczka.
- A gdyby jakiś inny młody wilk albo pies cię spytał... - Mała nie zdążyła skończyć bo Efa wciął się jej w zdanie.
- Spytałbym: Nie wiesz, że z obcymi się nie rozmawia?... A teraz dobranoc. - Powiedział chłodno, czekając aż suczka sobie pójdzie.

~Angel? On i tak jest jeszcze miły ^^~

6 komentarzy:

  1. ,,Idź i sama sobie wykop dół" - nie no, brzmiało dwuznacznie XD
    A Angel przy nim wydaje się taka słodka! ><

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej, nie! Stop! Nie jestem słodka >~<
    Eh... i jak teraz z tego wybrnąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś, jak Fiflakowate smarki ^^

      Usuń
    2. Jezu, dzięki. Właśnie takiej odpowiedzi oczekiwałam xp

      Usuń
    3. A proszę Cię bardzo, zbytnich komplementów się tu nie spodziewaj XD

      Usuń
    4. Spoko, już dawno to do mnie doszło i nauczyłam się z tym żyć XD

      Usuń

Podziel się z nami Swoją opinią :)