środa, 17 czerwca 2015

Od Angel do Canay’a - Prowadzę jednym punktem.


 Angel otworzyła szeroko pyszczek. Kiedy rzucała śnieżkami w nieznajomego czuła się zadowolona, kiedy szli na polanę, była ciekawa co spotkają na swojej drodze. Ale teraz? Co miała powiedzieć, kiedy wilk uświadomił jej, że gdzieś idzie? Miała dołączyć do jakiejś watahy? Taaa, jasne! I czego jeszcze? Piper zawsze tułała się po świecie. Nie potrafiła zostać w jednej sforze dłużej niż kilka marnych dni. Mało kto akceptuje byle mieszańca, pochodzącego ze slumsów. A ona nie akceptuje wyniosłych wilków, które rujnują jej przez to życie. 
Dlatego słysząc propozycję basiora, parsknęła pogardliwie.
-J akiejś watahy? JA?
- Powiedziałem coś nie tak?- nieznajomy zmarszczył brwi, patrząc z góry na samiczkę. 
- Posłuchaj, jeśli znajdziesz kiedyś stado, które nie będzie naśmiewać się z kundla, pochodzącego ze slumsów i wilki, które będą tolerować kradzieże, to daj znać. Do takiej sfory chętnie się przyłączę.
Teraz to basior parsknął, równie pogardliwie jak ona wcześniej.
- Masz niezłe wymagania.
Angel wywróciła oczami.
- A ty to co, hę? 
- Co ja?
- Do jakiej watahy mógłbyś się przyłączyć?- Angel wypowiedziała to pytanie, uśmiechając się złośliwie. 
Liczyła na to, że wilk znów parsknie pogardliwie lub rzuci jakąś kąśliwą uwagę. Jednak, ku jej zaskoczeniu, jej towarzysz nagle spoważniał. Chociaż na jego ustach nadal tańczył ten sam, złośliwy uśmiech, to jego oczy były teraz zupełnie inne. Bardziej… smutne? Sama nie potrafiła tego określić.

- Wiesz…- w końcu odezwał się, po dłuższej chwili milczenia.-… Wątpię, abym potrafił żyć z kimś dłużej niż jeden dzień. Aby ktoś potrafił wytrzymać ze mną dłużej niż kilka minut. Jeśli o to chodzi, to wcale nie jestem lepszy od ciebie. Może nawet gorszy?
- Oh, daj spokój. Ja tam z tobą wytrzymuję. Ty też znosisz moje towarzystwo dłużej niż dzień. No, chociaż kilkakrotnie próbowałeś mnie pożreć, ale pomińmy ten drobny d e t a l.
Basior uśmiechnął się diabolicznie, ukazując ostrze, białe kły. Jakby nadal rozważał taką możliwość. Angel, z kolei, mierzyła go badawczym spojrzeniem i odsunęła się odrobinę od wilka, jakby wyczuwała jego złe intencje.
- Wierz mi, nie wytrzymasz ze mną długo.- odparł wilk. 
- Ach tak? A chcesz się przekonać?- rzuciła mu wyzywające spojrzenie.
- Nie ma problemu. Pytanie tylko: czy wyjdziesz z tego cała?
- Phi! Miałam już do czynienia z czarniejszymi charakterami, możesz mi wierzyć. I jakoś żyję! Poza tym nie uważam, że jesteś tak bardzo przerażający i niebezpieczny, jak myślisz.
Wilk rzucił kundelce przebiegłe spojrzenie.
- Zdziwisz się. Jeszcze cofniesz to co powiedziałaś. 
Angel przez chwilę przyszła do głowy dziwna, dość nietypowa myśl. A co jeśli on tylko udaje taki czarny charakter? Może chce w ten sposób coś udowodnić? Pozbyć się traumy? No, albo to jakaś nowa moda… Nie, to nie miałoby sensu. Faktycznie, może ten wilki był groźny z natury. Może Piper powinna trzymać się od niego z daleka i, tak jak jej radził, znaleźć jakąś watahę? Nie, to do niej nie pasowało. Nie potrafiłaby tak postąpić. To wbrew jej naturze.
- Hm… Możemy się przekonać.- samica ruszyła przodem, a przy okazji pociągnęła za sobą wilka, trzymając go za łapę. 
Basior wyrwał jej rękę i spiorunował Ann badawczym wzrokiem.

- Co to miało być? Mówiłem Ci, że idę w niebezpieczne miejsce…
- Jestem niebezpieczną dziewczyną.- uśmiechnęła się. Basior zaśmiał się krótko.

- No, w to mogę uwierzyć.
- Poza tym, zamierzam udowodnić Ci, że nie jesteś aż taki straszny.- na te słowa samiec zrobił wielkie oczy. Przez chwile patrzył się na kundelkę jak na wariatkę. 

- Taaa, Jassssne. Jeśli chcesz żyć taką iluzją, to ja ci nie bronię.
- To ty tu jesteś od iluzji.- odcięła się Angel. Basior spojrzał się na nią przebiegle.

- Niech ci będzie. Punkt dla ciebie.
O dziwno, Piper słysząc to poczuła wielkie szczęście. Nie wiedziała dlaczego. Była to tylko złośliwa uwaga, ale jednak trochę ją rozweseliła. Może dlatego, że wilk przez ostatnie pięć minut nie przypomniał jej, że ma zamiar obedrzeć ją ze skóry i pożreć? Tak, być może dlatego, ale i tak była szczęśliwa.
- No to choć, wróżko.- rzuciła, nadając nieznajomemu kolejne przezwisko, które, najwidoczniej, niezbyt przypadło mu do gustu. 

Jednak basior tylko uśmiechnął się tajemniczo. Żadne z nich nawet nie spostrzegło, kiedy znów ruszyli w drogę.

Canay ^^ ? Zakończenie takie sobie, wiem, ale się spieszyłam…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)