sobota, 20 czerwca 2015

Od Jenny do Blindwind - Głos nienawiści

        Kiedy w końcu Hakai, Varen i Dean poradzili sobie z Frost'em, a Alva odesłała Mestena, podszedł do nas Brego, kopiąc przed sobą Chris'a. Mimo tego, że tak bardzo go nienawidziłam, widok mojego byłego kumpla w takim stanie... Otrzymałam od mojego serca, dawno zdziczałego serca, mocnego kopa. Zrozumiałam, że przez te kilka dni kiedy byłam z Chris'em tak blisko, moje serce jakby spętały linki. Było lekko uwięzione. Teraz, kiedy już ujrzałam prawdziwą twarz Mana Pathaka, mentalna ja złapała za ostre narzędzia Leo i uchlastała je wszystkie na nitki. Moje serce znów mogło żyć po swojemu... I już nie kopało mnie na widok gaddary.
- Ty gnido - wyszeptałam. - Zabierz TO stąd, Bregi. Wracamy do domu, a tam... Tam wyjaśnimy kilka spraw, prawda gaddara? - dodałam już głośno.
W tym czasie doszedł mnie krzyk jakiejś wadery, pytała o ognisko ale zupełnie jej nie słuchałam. Nie miałam ochoty na rozmowy. Wpatrywałam się w uciekające oczy Chris'a. Pierwszy raz w życiu chciałam spojrzeć komuś prosto w oczy i... W zasadzie nie wiedziałam po co. Po prostu, tak czułam. Ale on nie chciał. Patrzył wszędzie, byle nie na mnie.
Po chwili dopiero dotarło do mnie, że mamy 4 gości. Nie zwracałam jednak na nich uwagi. Zapamiętałam tylko, że są 2 wadery i 2 basiorów, z czego jedna była jakaś roztrzepana i o rudej grzywie, druga niebieska, jeden basior padł, drugi stał i... Tyle. Potem ta ruda coś pierniczyła, może bym jej słuchała gdyby nie ta cała sytuacja. Być może to głupie, nie rozczulam się nad sobą. Tylko po prostu za cholerę nie mogę zrozumieć, DLACZEGO TEN KRETYN CHCIAŁ NAS ZABIĆ?! Nie rozumiałam tego. Wydawało mi się, że jesteśmy przyjaciółmi, że możemy... Sama nie wiem. Myślałam wiele rzeczy i już sama nie wiem, które były prawdą, a które tylko plątaniną moich myśli.
Ruszyliśmy do jaskini, szłam na końcu pochodu. Słońce zaczęło zachodzić, ale ślady wilków, niektóre krwawe były dobrze widoczne na śniegu. Szłam i nie docierało do mnie nic. Przez chwilę miałam wrażenie, że Blind chce do mnie podejść, ale ktoś jej to chyba odradził. I dobrze. Nie chodzi o to, że nie miałam ochoty na rozmowy z nią. Planowałam od dawna jakąś chwilę, żeby poopowiadać sobie wszystko od momentu mojego zgubienia w wulkanie, ale nie miałyśmy na to czasu. Najpierw akcja z Ferdalami, potem ta wojna... A teraz po prostu... Nie wiedziałam, co mogłabym jej powiedzieć, nie umiałam rozmawiać...
Dlatego wlekłam się, nie zwracając uwagi na to, że cały czas się zapadam, że oni o czymś rozmawiają, że Brego nadal prawdopodobnie kopie Chris'a, że oni wszyscy krwawią i są padnięci ze zmęczenia, którego ja sama nie odczuwałam, nie zwracałam też uwagi na ranę na brzuchu, długą krwistą pręgę. Po prostu, szłam za wilkami kipiąc ze wściekłości, mając dzikie fantazje na temat śmierci Chris'a i tego, że palę się cała, a śnieg pode mną topnieje. I tak doszliśmy do jaskini Alvy, gdzie do środka weszli tylko Hakai, Andromeda, Zafiro, ja, Blindwind, Brego i Alva. Oczywiście, Chris też został tu zatargany. Reszta watahy została poproszona o pozostanie na zewnątrz i rozpalenie ogniska. Usiadłam pomiędzy Brego, a Blindwind. Mimo, że Chris był praktycznie tuż obok, widziałabym go doskonale, gdyby nie to, że po prostu nie chciałam patrzeć.
- No? Długo jeszcze będziecie się tak gapić? Zabijecie mnie, wygnacie... Gadajcie, bo nudno - warknął z trudem.
- Zamknij się, zdrajco! Nie masz prawa do nas mówić - burknął Zafiro.
- Pffffffft, nie zamierzam. Powiem wam tylko, że informacji nie uzyskacie. Nie mam zamiaru wam czegokolwiek wyjaśniać. Jesteście bandą frajerów, która myśli, że dokonała czegoś wielkiego. Ale to tylko początek. Zobaczycie, los was dopadnie za to, co zrobiliście... - Chciał ciągnąć dalej ale przerwałam mu, bardzo rozwścieczona. Nie wytrzymałam, po prostu. Nie mogłam słuchać jego pitolenia bez ładu i składu. Miałam dość, nawet jego głos doprowadzał mnie do szału.
- Och, zamknij wreszcie tą piep****ą mordę, gnido! - Zbliżyłam się błyskawicznie i walnęłam go z całej siły w pysk.
Jednak zanim zdążyłam zadać kolejny cios i cisnąć wiązankę, złapał mnie Brego i ścisnął mocno. Mimo to, udało mi się sypnąć porządną wiązankę w stronę Chris'a, na którą nikt nie reagował. Byłam im za to wdzięczna, bo musiałam to z siebie wyrzucić. Patrzyli tylko na mnie, z różnymi wyrazami pysków. Alva czekała aż się zamknę, to pewne. Nie była zbyt dumna z mojego występu, ale chyba rozumiała, że nie wytrzymałabym dłużej. Hakai miał w oczach smutek i współczucie, to samo Andzia. Blind aż pysk krzywiła, słysząc te określenia, ale jej też było smutno, biło od niej. Pyska Brego nie widziałam, więc nie wiem, ale myślę, że był bardziej zły na Chris'a, obwiniał go o mój stan. Po chwili zaczęłam się nawet szarpać żeby zadać mu cios, który oczywiście Chris'a nie sięgał. Wtedy podeszła do mnie Blind i wyszeptała tak, bym tylko ja słyszała:
- Uspokój się, Dżejka. Załatwię ci rozmowę sam na sam z tą gnidą, Hakai na pewno się zgodzi. A teraz usiądź, bo cię zabiorą.
Posłuchałam jej, propozycja była kusząca. Usiadłam więc teraz centralnie na przeciw gaddary i słuchałam przemów Alvy. Mówiła o tym, jak będzie wyciągać z NIEGO informacje (tak, mam zamiar zaprzestać używania JEGO imienia). I o tym co go czeka, jeśli tego nie zrobi i takie tam... A ja wpatrywałam się w niego z dumnie uniesioną głową i raz na jakiś czas rzucałam w jego stronę nieme wyzwiska, które jeśli się nie myliłam, wyczytywał w moich myślach. Jeśli był na tyle inteligentny, oczywiście. Potem rzuciłam propozycję o klatce. Chris'owi zrzedła mina. W końcu Alva zakończyła wypowiedź propozycją o wykopaniu lochu przez Brego. Aż podskoczyłam na tę myśl.
- W takim razie, póki on będzie więźniem, chcę być strażnikiem, przynajmniej w jakieś części. Nie wytrzymam całego dnia z nim w jednym pomieszczeniu, ale muszę... No - wyparowałam.
Hakai skinął mi głową, że jeśli loch dojdzie do skutku, zezwala mi na ten pomysł.
- No, a teraz... Powiesz coś? - spytała Alva ponownie gaddary. Jednak on siedział cicho. - Dobrze, w takim razie póki co... Zostanie uwięziony w jednej z moich jaskiń, jest mała, ciemna i tak odgrodzona, że nie będziesz miał szansy ucieczki. W dodatku straż... - wskazał na mnie i Brego - Wydaje się prosta do wyboru, co więcej już się wybrała. No, Brego czyń obowiązki.
Więc wielka hybryda capnęła zdrajcę za kark, wpijając mu się umyślnie kłami w kark i zawlekła do wskazanej przez Betę jaskini. Już miałam ruszać za nimi, kiedy poczułam na barku czyjąś łapę. A kiedy odwróciłam łeb, ujrzałam zielone oczy Blindwind wpatrujące się we mnie ze zmartwieniem. Ja jednak zdążyłam ochłonąć i mój wzrok najprawdopodobniej był zimny i twardy, prawie jak kroki, ale te były po prostu twarde i zdecydowane.


<Blindwind?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)