Wilk zamachnął
ogonem łapiąc suczkę i patrząc na nią z uśmiechem.
- Wiesz, że
jakbym za mocno cię ścisnął to by ci oczy wylazły? - Spytał z uśmiechem patrząc
w oczy małej istoty. - W sumie to mógłbym cię zjeść, ale... Śpieszy mi się i
nie mam czasu ani ochoty na jedzenie.
- Czyli w ogóle
nie chciałeś mnie zjeść? - Spytała mała unosząc jedną brew nieco wyżej.
- Yyy... Nie,
ale może to się jeszcze zmienić. - Odpowiedział zaciskając troszeczkę mocniej
ogon na brzuchu suczki. - Lubisz latać? - Spytał z ogromnym uśmiechem chcąc
odwdzięczyć się suczce pięknym za nadobne. Nie czekając na odpowiedź suczki
odrzucił ją na odległość kilkunastu metrów od siebie. Szczeniak wylądował w
głębokiej zaspie śniegu, więc z pewnością nic jej się nie stało, a właściwie to
by mogło. - Do zobaczenia, jak widzisz zmieniam kierunek mojej podróży! -
Krzyknął do niej i skierował się bardziej na północ.
Tym razem
zaczął pokonywać swoją trasę za pomocą dalekich wyskoków. Jak dobrze, że nie
należy do wilków o ciężkim kośćcu, to by mu na pewno nie pomogło w podróży.
Jakieś pół kilometra od niego był las na widok, którego Efa uśmiechnął się
lekko i ze zdeterminowaniem jeszcze dalej wyskakiwał ponad śnieg. Mała istota
musiała być już daleko w tyle, gdyż nie mogła wyskakiwać na takie odległości
jak Canay, więc pozostawało jej przebijanie się przez śnieg. Po jakimś czasie
Efie udało się dostać do lasu. Tuż przy pierwszych drzewach zatrzymał się i
spojrzał za siebie z ciekawością. Suczka co jakiś czas wyłaniała swój pysk nad
śnieg. Po jaką cholerę on lazła za nim? Ale w sumie to wcale go to nie
obchodziło, w końcu trafi na kogoś lepszego, kogoś z kim będzie mógł
porozmawiać o normalnych rzeczach. Biegiem ruszył przed siebie rozglądając się
po lesie, nie było w nim jednak żadnych śladów, ani zapachów, które by
poinformowały go o czyjejś obecności.
Wilk spojrzał w
niebo, które było zasnute szaro-białymi chmurami. Mimo wszystko Canay określił,
że południe zaraz minie. Biegł tak może przez pół godziny gdy nagle usłyszał
jakieś ciche wołanie.
- Wróżko... -
Tylko to jedno słowo było ledwo słyszalne. Był pewien, że ta mała zołza to
krzyczała. Biegł więc dalej przed siebie choć zwolnił tempo. Po dłuższym czasie
mała istota go dogoniła.
- Co tak się
wleczesz? - Spytała z dokuczliwym uśmiechem, a wilk zrobił jeszcze wredniejszy
uśmiech.
- A ty czemu za
mną leziesz? Jak widzisz miałem rację, uczepiłaś się mnie. - Powiedział wilk
odpychając od siebie suczkę ogonem. - Poza tym jeszcze raz podetniesz mi nogę
to pożałujesz. - Powiedział patrząc tym razem już agresywnie na suczkę, uśmiech
z jego twarzy zniknął w mgnieniu oka, a jego miejsce zajął ponury grymas.
- Co cię tak
nagle ugryzło? - Spytała wzruszając lekko ramionami i biegnąc dalej. Była
zmęczona, ale nie przestawała biec.
- Nic, po
prostu cię nie lubię. - Powiedział prawie warcząc, nie miał ochoty spędzać
swojego czasu w towarzystwie tej małolaty. - Nie mam o czym z tobą gadać, bo co
chwila zadajesz głupie pytania, albo znajdujesz wcale nie lepsze tematy. -
Powiedział ponuro biegnąc dalej.
Suczka zaczęła
coś gadać, ale on już kompletnie się wyłączył myśląc o czymś zupełnie innym.
Zastanawiał się co może porabiać jego rodzeństwo. Harytia zapewne nadal bawiła
się czarną magią, co do tego nie miał żadnych wątpliwości. Wszyscy w jego
rodzinie bawili się tym rodzajem magii... Z wyjątkiem jednej osoby - Nastii.
Była ona spokojna, nie była jak reszta jej rodziny, a właściwie watahy. Była
wyrzutkiem, wilczycą, która nie powinna się nigdy urodzić. Była dobra, pomocna,
nie potrafiła kłamać, można było jej zaufać - była inna. Tylko matka traktowała
ją jeszcze normalnie choć z pewnym dystansem, reszta rodziny nawet nie chciała
się na nią patrzeć. Jego braciszek pewnie nadal się bił się z każdym kto napatoczył
się na ich rodzinne tereny. Do tego Quentin pewnie rekrutował nowych uczniów, o
dziwo mimo charakteru podobnego do swojego brata, był dobrym nauczycielem.
Dzień mijał
powoli tym bardziej, że mała nadal o czymś ględziła. W końcu zaczął się zbliżać
wieczór i właśnie wtedy Canay poczuł kilka różnych, które należały na pewno do
istot... Drapieżnych. Efa uśmiechnął się i znacznie zwiększył tempo.
- Gdzie ci tak
spieszno? - Spytała suczka, która również przyspieszyła mimo iż było widać jak
robi to z trudem po jej ruchach.
-Nie interesuj
się szczeniaku. - Powiedział chłodno nadal biegnąc przed siebie. Minęło może
dwadzieścia minut gdy Efa dostrzegł wyrażne ślady wilków i innych drapieżników.
Kierował się śladami w stronę pobliskich gór. Biegł więc w stronę gdzie
wcześniej się kierowali mieszkańcy tych terenów. Po jakimś czasie dostrzegł
jaskinię pod, którą kręciło się kilka istot. W końcu wraz z suczką zostali
zauważeni. Efa uśmiechnął się, tym razem jego uśmiech wyglądał przyjacielsko.
Dwójka zatrzymała się przy wilkach, które aktualnie na chwilę się zatrzymały
obserwując przybyszów.
- Co się
dzieje? - Z jaskini wyszedł wilk, którego Canay nie spodziewał się jeszcze
kiedykolwiek ujrzeć.
- Zaf, a ty co
tu robisz? - Spytał wilk podchodząc do swojego starego przyjaciela. Błękitnooki
słysząc jego głos od razu go dostrzegł. Na jego pysku pojawił się lekki uśmiech
i wszystkie wspomnienia powróciły.
- Ciekawi mnie
bardziej co ty tu robisz... - Powiedział przechylając lekko łeb i spoglądając
na małą suczkę. - Kto to?
- Nie wiem. -
Odpowiedział odsuwając od siebie małe stworzenie wężowym ogonem. - Przyczepiła
się do mnie, tylko nie wiem dlaczego. W każdym razie fajnie cię widzieć.
- Ciebie
również. - Powiedział Zafiro i oboje porządnie się uścisnęli. - Na długo tu
zostaniesz?
- Mam nadzieję,
że tak. - Powiedział z uśmiechem wilk rozglądając się po członkach watahy. -
Gdzie twoja kochana siostra? - Spytał Zafiro, wiedział ze ma siostrę znał
ogólnie historię swojego przyjaciela.
- Jest w
jaskini, w sumie to muszę tam jeszcze na chwilę wrócić. Zostaniesz tu? - Wilk
skinął głową. - Tylko weź ich nie pozabijaj.
- Spokojnie...
Później sobie jeszcze pogadamy, leć. - Poczekał chwilę zanim Zafiro zniknie w
ogromnej jaskini.
Efa rozejrzał
się po wszystkich osobnikach, które przebywały wraz z nim na zewnątrz. Każdy z
nich był inny, mały, duży, chudy, kolorowy z włosami... Ależ to musiał być
problem z takimi włosami, aż chciałoby się je w coś zapleść. Często dla Harytii
zaplatał włosy, więc dla tej małej istoty również mógłby coś zrobić. Jego wzrok
przebiegł po wszystkich osobnikach, ale zatrzymał się na wysokim samcu o
ciekawej sierści. Była trochę stercząca w kolorze czarnym, niebieskim i białym,
a oczy samce były czerwone. Miał niezwykle intrygujące spojrzenie, tajemnicze,
spokojne, wręcz melancholijne. Wilk aż przechylił lekko głowę z zaciekawieniem
wpatrując się w wilka z uśmiechem.
- Jak się
nazywacie? - Spytała rudowłosa, a pukle jej włosów muskane przez wiatr lekko
przysłaniały jej pyszczek.
- Jestem Efa. -
Powiedział nie chcąc na chwilę obecną zdradzać swojego prawdziwego imienia. - A
ten rzep. - Powiedział wskazując na suczkę obok siebie. - To Szczeniak. -
Zwrócił łeb w stronę jaskini, miał ochotę jak najszybciej porozmawiać z Zafiro,
miał bardzo ważne informacje, o których brat Andromedy z pewnością nie
wiedział. Po chwili zwrócił się osobników ze swoim już naturalnym uśmiechem.
Patrząc na wilka, który wcześniej zwrócił jego uwagę spytał. - A wy jak się nazywacie?
~Wasze imiona?
A szczególnie Trash'a ^^~
Mogę rezerwację? ^^
OdpowiedzUsuńNa... hmm, teraźniejszość, że tak powiem, bo jeszcze przede mną Maura i Finn robią cofkę do 'krzaków'. I jeśli ktoś chciałby (za co byłabym wdzięczna) opisać co się działo pomiędzy pojawieniem się naszej nowej 4, a rozpaleniem ogniska to też jeszcze przed moim postem ~
Ktoś chciałby? x3
A odpowiedź na opko Canay'a zaklepię sobie dla siebie ~ (Oj oj, samolub)
Tak w ogóle to trzeba Aspen gdzieś wkręcić, bo ona na tamtym drzewie została ^^. Więc może Aspen albo Silva by dopisała(czyli i tak jedna osoba), a później by Trash odpisał.
UsuńMi pasuje całkowicie, ale czy ktoś może powiadomić ją o jej losie?
UsuńJa nie mam howrse, a nie wiadomo, czy odczyta z chatu ~