Angel nie potrafiła sobie przypomnieć ile razy musiała uciekać. Działo
się to za każdym razem, gdy napotykała na swej drodze jakieś stado. Nie
mogła zostawić ich w spokoju. Nie mogła ich nie zauważyć. Po prostu nie
potrafiła odejść z pustymi rękoma. Nie, ona koniecznie musiała coś komuś
ukraść!
Dziewczyna odskoczyła na bok, unikając bliskiego spotkania z drzewem.
Niestety, część jej prześladowców nie miała takiego szczęścia. Jednak
Angel żałowała, że tylko dwa wilki wpadły na drzewo. Musiała jeszcze
pozbyć się kolejnej pary, a z nimi już nie będzie tak łatwo.
„Takie plagi są gorsze od pcheł.", pomyślała, kiedy przeskakiwała
kolejne pnie.
Las był dla niej o tyle dobrym miejscem do pościgów, gdyż
Piper miała tutaj przewagę. Co prawda była drobna, niska i niepozorna,
ale przez to bardzo zwinna. Potrafiła wykorzystać swoje wady i zmienić
je w zalety. Nie każdy tak umie.
Dziewczyna odwróciła się z nadzieją, że jej prześladowcy już sobie
odpuścili. Niestety. Dwa wilki dalej za nią biegły, ale nie tak
zawzięcie jak wcześniej. Gonili kundla już ponad pół godziny i widać, że
ten bieg już ich męczył. W przeciwieństwie do Angel, która uważała go
za zwykłą stratę czasu.
„Skoro tak łatwo nie odpuszczają, trzeba się uciec do dawnych metod!”
Ann przyspieszyła, zwiększając dystans między nią, a zmęczonymi wilkami.
Później, zupełnie jak wiewiórka, wdrapała się na drzewo i skryła pośród
grubych gałęzi. Miała zamiar ich przeczekać. W końcu te dwa bałwany
domyślą się, że biegną za nikim. A najzabawniejsze w tym wszystkim jest
to, że wilki nie goniły Angel, aby odzyskać swą zgubę. Dziewczyna ich
okradła, a i owszem, ale później oddała kosztowności, z wrednym
uśmiechem na ustach. I to właśnie d l a t e g o wilki się wkurzyły.
„Banda pacanów.”, pomyślała Piper nie po raz pierwszy, gdy wilki
przebiegły obok jej drzewa.
Parka pognała dalej, zostawiając swoją
ofiarę w tyle. Dziewczyna odczekała niecałe 10 minut, by upewnić się ,
że jej prześladowcy są już daleko. Dopiero wtedy zeszła z drzewa.
~***~
Nastało popołudnie. Słońce już dawno schowało się za horyzontem, kolorując przepięknie świat. Pomarańczowo-różowe niebo miało taki sam odcień, jak puszyste futro Angel. Ciężko powiedzieć, czy to za sprawą kolorów, padających na sierść, czy jej faktycznej barwy. Dziewczyna nigdy nie potrafiła określić swego ubarwienia, ale ostatnio już przestało ją to obchodzić. Miała ważniejsze rzeczy na głowie. Chociażby - jak tutaj załatwić posiłek.Kiedy jest się tak „malutkim” ciężko cokolwiek upolować. Nie może
odżywiać się sarnami, ani jeleniami. A zjadanie lisów było dla niej
prawie że kanibalizmem! Dlatego też Ann żywiła się głównie ptactwem bądź
padliną. No, ewentualnie kradła jedzenie innym (nie, akurat t e g o
już nie oddawała x3) .
Piper podniosła się z ziemi i ruszyła powolnym rokiem przed siebie. Nie
minęła chwila, a dobiegł do niej trzask gałęzi. Z początku myślała, że
to jakieś małe zwierze nadepnęło na patyk, więc uradowana ruszyła w
tamtym kierunku. Schowała się w krzakach, obserwując z ukrycia
otoczenie. Ale nigdzie nie dostrzegła drobnych zwierzaków. Widziała
natomiast wilka. A przynajmniej z daleka wyglądał jak zwykły wilczur.
Bowiem w rzeczywistości część jego skóry pokrywały lśniące łuski,
przywołujące na myśl węża. Kiedy dziewczyna podeszła bliżej, poczuła,
że od nieznajomego bije jakaś dziwna aura. Wilk był bardzo… tajemniczy?
Nie jest to może odpowiednie słowo, ale zbliżone do właściwego. Kolejną
rzeczą, która nie mogła umknąć uwadze Piper, był pierścień, który nosił
nieznajomy.
Kundelka uśmiechnęła się diabolicznie. Mały przedmiot pochłonął jej
uwagę, ale jeszcze bardziej była ciekawa reakcji wilka, gdy zwróci mu
jego własność. Angel już wielokrotnie kradła pierścienie, naszyjniki i
przeróżne talizmany, a owy sygnet nie był dla niej żadnym wyzwaniem.
Przynajmniej tak jej się zdawało.
Mała diablica postanowiła skorzystać z tak zwanego „upozorowanego
upadku”. Co prawda sztuczka znana i stara jak świat, ale nadal
niezawodna.
Ann rozpędziła się i udając, że nie patrzy przed siebie, wpadła na
nieznajomego. Basior był wysoki i gdyby nie prędkość, dziewczyna nie
byłaby w stanie przewrócić go na ziemię.
-Uh, sorki. Nic ci nie jest?- Angel była dobrze wychowana i potrafiła skutecznie udawać zakłopotanie.
-Nie, w porządku.- mruknął wilk.
Najwyraźniej nie był zachwycony z owego
spotkania. W przeciwieństwie do Piper, która podnosząc się, zdążyła
ukraść mu pierścień i włożyć go sobie na łapę.
-Przed kim uciekałaś?- wilk spytał się, gdy oboje już się podnieśli.
-Skąd pomysł, że ktoś mnie gonił?- Angel uniosła brwi, udając niedowierzanie.
Na pysku obcego pojawił się przebiegły uśmiech.
-Intuicja.
-Phi! Nie muszę na to odpowiadać.
-Racja, nie musisz.
Reszta była już tylko grą, chociaż Ann musiała przyznać, że dobrze się
podczas niej bawiła. Żadne z nich nie zorientowało się, kiedy zaczęli
iść razem.
-Dlaczego wędrujesz sam?- skierowała pytanie do wilczura.
-A skąd pomysł, że nie ma nikogo dookoła?
-Hm… intuicja.- nieznajomy uśmiechnął się odrobinę, słysząc swoją odpowiedź w ustach niewielkiej samiczki.
-Nie muszę na to odpowiadać.- Angel przymrużyła oczy.
-Racja, nie musisz.
Tak wyglądał ten krótki pojedynek na słowa. Piper pozwoliła mu jeszcze
trwać. A przynajmniej wtedy zdawało jej się, że to ona ma nad nim
władzę.
-Ładny pierścień.- zwróciła się w końcu do wilczura, kryjąc złośliwy uśmiech. Nieznajomy spojrzał na swoją łapę.
-To cenna rzecz.
Angel wpatrywała się w basiora jak głupia. Wybałuszyła oczy z niedowierzania.
„Ale… przecież… jak on to zrobił?!”
-Co?! Hej, chwila!- kundelka spojrzała na swoją łapę.
-Co „chwila”? Oh… Nie masz mojego pierścienia, tak? To dlatego na mnie
„wpadłaś”, nieprawdaż?- wilk uśmiechnął się przebiegle.
Rozgryzł ją. Nie
miała jak z tego wybrnąć, bo on dysponował wszystkimi kartami.
-Jak to zrobiłeś?
-Nie muszę na to odpowiadać.- Ann spiorunowała obcego wzrokiem.
-Na to już m u s i s z.
-Ach tak? No dobrze: iluzja.
Teraz Piper nie mogła ukryć zdziwienia. Owszem, widywała już
iluzjonistów, ale nawet oni nie potrafili jej oszukać. Więc… dlaczego
on?!
-Nie wierzę.
-W co? W magię?
-Nie. W to, że oszukałeś mnie byle iluzją.- mruknęła.
Kątem oka, Angel dostrzegła tajemniczy uśmiech wilczura.
Canay? Co ta za sztuczkę wykorzystałeś? ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)