środa, 1 kwietnia 2015

Od Leonardo do Blindwind - Poetomaci

          Biała wadera zniknęła między drzewami. Śledziłem ją wzrokiem, dopóki nie znikła mi z oczu. Wtedy spojrzałem na jej towarzysza. Czarny basior był...no po prostu ogromny. Potęgował to jeszcze mój mały rozmiar. Nie okazywałem jednak po sobie strachu. W rzeczy samej to bardziej przeraziła mnie tamta biała. Kto w ogóle je lisy?! O tym zamachu na moje życie nawet nie wspomnę. Banda świrów. Tylko ten kruk wydawał mi się w porządku.
  Trwała niezręczna cisza.
  - Więc...kto cię tak urządził? - spytałem by zakłócić ten denerwujący spokój.
  Czarny basior jakoś nie spieszył się z odpowiedzią:
  - Miałem wypadek.
  - Nie kłam.
  Wilk zmierzył mnie wzrokiem.
  - Skąd wiesz, że kłamię? - zapytał.
  - Głupi nie jestem. Masz na sobie całkiem sporą kolekcję ran kłutych, ciętych i szarpanych. Te ostatnie mogą pochodzić tylko od pazurów i kłów - odpowiedziałem, sam nieco mijając się z prawdą. Umiem rozpoznać kłamstwo. Osobie, która kłamie, często niezauważalnie drga powieka. Na dodatek mówi szybciej i ma przyspieszony oddech.
  Nieznajomy jeszcze raz zmierzył mnie wzrokiem po czym usiadł i zaczął lizać się po chorej łapie. Zauważyłem na niej pod ranami coś jeszcze: odcisk między palcami. Dobrze wiedziałem, jaka osoba takowe odciski nosi, bo mój stary przyjaciel również takowy posiadał.
  - Jesteś pisarzem? - zapytałem ze szczerą ciekawością.
  - Można tak powiedzieć - odparł wilk, niepewny, jak to zauważyłem.
  - Piszesz wiersze?
  - Czasami...
  - Wyrecytuj mi jeden.
  Basior spojrzał na mnie jakby nie był pewny, czy dobrze usłyszał. Po chwili jednak wyrecytował mi jeden ze swoich wierszy. Spodobał mi się. Poprosiłem o jakiś kolejny, niekoniecznie jego. Wilk zastanowił się, po czym wyrecytował płynnie, bez ani jednego zająknięcia:
  - ,,Jak oliwka mała pod wysokim sadem
  Idzie z ziemie ku górze macierzyńskim śladem
  Jeszcze ani gałązek ani listków rodząc
  Sama tylko dopiro szczupłym prątkiem wschodząc
  Tę, jesli ostre ciernie lub rodne pokrzywy
  Uprzątając, ogrodnik podciął ukwapliwy
  Mdleje zaraz, a zbywszy siły przyrodzonej
  Upada pod nogami matki ulubionej" *
  - To mój ulubiony wiersz! - wypaliłem uszczęśliwiony.
  - Naprawdę? - basior również się ożywił. - Skąd go znasz?
  - Mój przyjaciel był kopalnią wiedzy z tego zakresu - odpowiedziałem. - A ty?
  - Uwielbiam poezję i sporo czytam.
  - W końcu ktoś, kto mnie zrozumie! - wypaliłem uszczęśliwiony. Wstałem, ukłoniłem się teatralnie i przedstawiłem: - Leonardo jestem, dla przyjaciół Pokręt, Trybik lub po prostu Leo.
  - Raphael - przedstawił się czarny wilk lekko pochylając łeb w skromnym ukłonie. - Dla przyjaciół Drzazga bądź Raph.
  Już miałem odpowiedzieć, kiedy nagle z krzaków niczym torpeda wypadła znajoma już biała wadera. Zrzuciła na ziemię całe naręcza mchów i ziół. Lecący nad nią kruk również coś dorzucił.
  - Nie martw się Raph! Jestem specjalistką od ziół! - rzuciła pewna, że Raphael spojrzał niepewnie na znaleziska. Tak też w rzeczywistości zrobił.

Blindwind? Coś bym tu jeszcze dopisał, ale jestem ciekawy co ty wymyślisz x3

* Jan Kochanowski, ,,Tren V" (fragment), niech was nie dziwi słownictwo, to w końcu wiersz z XVI wieku (renesans)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)