Biała wadera zniknęła między drzewami. Śledziłem ją wzrokiem, dopóki nie znikła mi z oczu. Wtedy spojrzałem na jej towarzysza. Czarny basior był...no po prostu ogromny. Potęgował to jeszcze mój mały rozmiar. Nie okazywałem jednak po sobie strachu. W rzeczy samej to bardziej przeraziła mnie tamta biała. Kto w ogóle je lisy?! O tym zamachu na moje życie nawet nie wspomnę. Banda świrów. Tylko ten kruk wydawał mi się w porządku.
Trwała niezręczna cisza.
- Więc...kto cię tak urządził? - spytałem by zakłócić ten denerwujący spokój.
Czarny basior jakoś nie spieszył się z odpowiedzią:
- Miałem wypadek.
- Nie kłam.
Wilk zmierzył mnie wzrokiem.
- Skąd wiesz, że kłamię? - zapytał.
- Głupi nie jestem. Masz na sobie całkiem sporą kolekcję ran kłutych, ciętych i szarpanych. Te ostatnie mogą pochodzić tylko od pazurów i kłów - odpowiedziałem, sam nieco mijając się z prawdą. Umiem rozpoznać kłamstwo. Osobie, która kłamie, często niezauważalnie drga powieka. Na dodatek mówi szybciej i ma przyspieszony oddech.
Nieznajomy jeszcze raz zmierzył mnie wzrokiem po czym usiadł i zaczął lizać się po chorej łapie. Zauważyłem na niej pod ranami coś jeszcze: odcisk między palcami. Dobrze wiedziałem, jaka osoba takowe odciski nosi, bo mój stary przyjaciel również takowy posiadał.
- Jesteś pisarzem? - zapytałem ze szczerą ciekawością.
- Można tak powiedzieć - odparł wilk, niepewny, jak to zauważyłem.
- Piszesz wiersze?
- Czasami...
- Wyrecytuj mi jeden.
Basior spojrzał na mnie jakby nie był pewny, czy dobrze usłyszał. Po chwili jednak wyrecytował mi jeden ze swoich wierszy. Spodobał mi się. Poprosiłem o jakiś kolejny, niekoniecznie jego. Wilk zastanowił się, po czym wyrecytował płynnie, bez ani jednego zająknięcia:
- ,,Jak oliwka mała pod wysokim sadem
Idzie z ziemie ku górze macierzyńskim śladem
Jeszcze ani gałązek ani listków rodząc
Sama tylko dopiro szczupłym prątkiem wschodząc
Tę, jesli ostre ciernie lub rodne pokrzywy
Uprzątając, ogrodnik podciął ukwapliwy
Mdleje zaraz, a zbywszy siły przyrodzonej
Upada pod nogami matki ulubionej" *
- To mój ulubiony wiersz! - wypaliłem uszczęśliwiony.
- Naprawdę? - basior również się ożywił. - Skąd go znasz?
- Mój przyjaciel był kopalnią wiedzy z tego zakresu - odpowiedziałem. - A ty?
- Uwielbiam poezję i sporo czytam.
- W końcu ktoś, kto mnie zrozumie! - wypaliłem uszczęśliwiony. Wstałem, ukłoniłem się teatralnie i przedstawiłem: - Leonardo jestem, dla przyjaciół Pokręt, Trybik lub po prostu Leo.
- Raphael - przedstawił się czarny wilk lekko pochylając łeb w skromnym ukłonie. - Dla przyjaciół Drzazga bądź Raph.
Już miałem odpowiedzieć, kiedy nagle z krzaków niczym torpeda wypadła znajoma już biała wadera. Zrzuciła na ziemię całe naręcza mchów i ziół. Lecący nad nią kruk również coś dorzucił.
- Nie martw się Raph! Jestem specjalistką od ziół! - rzuciła pewna, że Raphael spojrzał niepewnie na znaleziska. Tak też w rzeczywistości zrobił.
Blindwind? Coś bym tu jeszcze dopisał, ale jestem ciekawy co ty wymyślisz x3
* Jan Kochanowski, ,,Tren V" (fragment), niech was nie dziwi słownictwo, to w końcu wiersz z XVI wieku (renesans)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)