poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Od Brego do Wszystkich - Nieproszony Gość

        - Ciekawe, ciekawe, nie powiemy, że nie. - rzekł Brego krocząc powoli ku Jennie.
Chris oglądał się za nim bacznym spojrzeniem, nie wiedząc jakie hybryda ma zamiary. Basior jednak tym razem postanowił pokojowo załatwić sprawę. Położył szaremu wilkowi ciężkie łapsko na ramieniu, że aż ugiał się nieco, odpychając go kilka metrów w bok i usadził swój zacny zad między nim a Diablikiem.
- Ej, co jest? - oburzył się Chris, który w procesie przesuwania wylądował pyskiem w śniegu.
- Macie problem? - mruknął zachrypniętym niskim tonem, hamując się przed warkotem.
Nie odwrócił się w jego stronę, spojrzał jedynie spod byka kątem oka.
- Skądże. - prychnął skrzydlaty.
- A może tak opowiesz nam co Ty robiłeś przez te kilka dni? - zaproponowała Wind siadając między Chris'em, a Brego.
- Z chęcią, Skarbie! Z chęcią! - basior odwrócił się do zebranych, przymrużył oczy i szybko zastanowił się od czego zacząć - A więc słuchajcie, bo zaczęło się niewinnie, normalnie. Poszliśmy w góry na polowanie z kotką fioletową, Felina się zwała. Wyglądała jak Alva, choć szczuplejasza była z sylwetki... Choć to przez to futro może było, nie żebyście grube były, Skarbie. - pospieszył z odpowiedzią, źle interpretując spojrzenie Estoris, która zainteresowała się jednie wspominką o innym chedeerianie - Niedźwiedzia upolowaliśmy. - kontynuował, omijając wątek, w którym zabrała mu błyskotkę, którą zwinął Jennie - Jednak odejść się zdecydowała, zostawiła nam to. - wskazał na swój nowy medalion - I odeszła.
- Szkoda. - odezwała się nagle Alva patrząc uważnie na hybrydę - Powiesz nam coś jeszcze o niej?
- Pierścieni kilka miała na łapach, futro fioletowe i imię Felina, więcej o niej nie wiemy, tajemnicze stworzenie. - wzruszył ramionami - Choć skarb nam ładny zostawiła.
- Cudeńko. - rzekła Jenna.
- Ale nasze. - uprzedził twardo.
- No tak, spoko, nie zabiorę ci. Coś jeszcze się stało?
- A tak! Hybyrdę jak my spotkaliśmy! Skrzydła ma i pięknie lata, Skarby! Takich akrobacji nie widzieliśy od czasów wojska! - samiec rozpostarł skrzydła, a podmuch wiatru zakołysał płomieniami ogniska - Noc całą śmigaliśy po przestworzach! - wszyscy zwrócili wzrok na Aspen, która zmieszała się trochę, ale uśmiechnęła.
- Może trochę przesadza. - stwierdziła i zachichotała krótko pod nosem.
- Aspen, Aspen mówi, że ją zwą. Najlepsze, Skarby moje, gdy ona jest, nie ma drugiego nas! - wielu wymieniło niezrozumiałe spojrzenia.
- Chodzi ci o tego drugiego Brego?
- Tego z którym się kłócisz ciągle? - zapytały jedna po drugiej Wind i Dżej.
- Tak, tak, o niego! Nie ma go dziś z nami. - zaśmiał się zadowolony - Następnego dnia Alvę spotakliśmy, a potem was. - hybryda zakończyła swoją opowieść.
Kilku jeszcze zadało mu parę pytań, a tym czasem Wind podeszła do Hakai ze skulonymi uszami.
- Gniewasz się? - zapytała cicho, żeby nie przerywać Brego jego pięciu minut.
Alfa westchnął cicho, a Blind uspokoiła się, gdyż nie wyczuła od niego żadnych negatywnych fal.
- Dobrze wiesz, że nie. - rzekł przyjaźnie i położył waderze pysk na głowie.
Ona z uśmiechem oparła się o jego ramię i razem wysłuchali do końca opowieści hybrydy.
- A wy, Skarbie? - basior znalazł się nagle przy Raphael'u - Wyglądacie jakby was na całe wojsko napuścili.
- Powiedzmy, że... Miałem bliskie spotaknie ze znajomym... - rzucił jednoznaczne spojrzał na białą waderę, która zaśmiała się głupio.
- Nawet nie pytam. - pokręcił głową Hakai.
- Oj tam, oj tam. - rzekła dziewczyna podchodząc do Drzazgi - Przecież nie wygląda tak, źle. Prawieże zdrów niczym ryba. - wadera wymierzyła mu przyjaznego kuksańca w ramię, a samiec stęknąl z bólu - Przepraszam! Wybacz, nie wiedziałam! - wilczyca odsunęłą się od niego prędko.
- Nie, wcale nie tak źle. Kuleje, ma zdarte pół twarzy i poszatkowane całe futro, każdy zdrowy wilk tak wygląda. - zaśmiał się Leonardo.
- Zamknij się, albo skończysz jak Drzazga, tylko tobie nikt nie pomoże. - wadera wycedziła przez zaciśnięte zęby i wgniotła rudzielca w śnieg - Lepiej skupmy się na tym tu. - wskazała Varen'a, który uniósł jedną brew - To jak, powiesz nam coś o sobie? - dziewczyna szybko przyskoczyła do niego. On jednak odsunął się lekko zmieszany, wtedy Kruk wpadł do głowy pewien pomysł - Przecież nie gryzę. - powiedziała i znalazła się z nim nos w nos.
- Ale ja gryzę. - mruknął odsuwając się jeszcze kawałek, w tym momencie Blindwind jednym sprawnym ruchem kopnęła tylną łapą sztylet, który wilk trzymał między łapami.
- Ha! Dał się wkręcić! - zaśmiała się zielonooka, odskakując od niego (mało nie wpadając do ogniska).
- Hej! Dzięki. - Jenna rzuciła się na swój nóż, wytknęła język zirytowanemu Varen'owi, który też rzucił się by go odzyskać, lecz był za wolny.
Varen usiadł z kwaśną minął z powrotem tam gdzie siedział.
- Oj, nie gniewaj się, jeszcze znajdziesz jakąś fajną zabawkę. - Chris szturchnął go koleżeńsko, lecz od niego również uzyskał wrogie warknięcie.
Nagle głośny trzask dał się słyszeć gdzieś w ciemnościach lasu. Nikt nawet nie zauważył gdy zapadła noc. Całe towarzystwo zamilkło, wsłuchując się uważnie oraz wpatrując w czarne cienie. Nagle szelest oraz ruch w krzakach nieopodal spowodował, że wszyscy wstali na równe nogi jeżąc futra.
Hakai wraz z Zafiro stanęli ramię w razmię, osłaniając Andromedę wraz z Wind, Brego stanął nad Jenną, a ciałem załonił trochę Aspen. Leo schronił się za Drzagą, choć jego rudy łeb wystawał zza jego tylnej nogi z ciekawości. Varen nagle zapomniał o swojej "przestrzeni osobistej", gdyż stał zaledwie milimetry od najeżonej Alvy, a bokiem dotykał barku czerwonookiego Alfy. Chris jakoś nie kwapił się, żeby stanąć w pierwszych szeragach, więc ustawił się obok Brego, niedaleko Jenny, korzystając z chwili, kiedy hybryda była zajęta i nie zwracała na niego uwagi.
- Pokażcie się! - warknął grubym głosem Brego, przeczesując białymi oczyma ciemności.
Słychać było ogłuszający ryk i coś wielkości niedźwiedzia, wyskoczyło z zarośli, łamiąc je potężnymi rogami. Pędził wprost na towarzystwo wokół Alfy. Czerwone ślepia, w których szalał obłęd, długie kły, niemieszczące się w pysku, żółta ślina kapiąca z pyska oraz łysiejące ciało, na którym miejscami brakowąło skóry i lśniły kości lub widniały mięśnie - ten widok spowodował, że z pyska którejś z wader wyrawał się krótki pisk. Potwór galopował na czterech grubych łapach, zakończonymi połamanymi pazurami, ziemia aż trzęsła się pod jego ogromnym ciałem. Na barkach wyrastały mu jakieś dziwnie zdeformowane kończyny naszpikowane kolcami.
Zanim ktokolwiek zdołał zareagować Brego wleciał w bestię - będąc od niej o półtora głowy niższy - i wczepił w jej ciało. Imptem spowodował, że poczwara zboczyła z kursu wlatując w drzewa. Brego odskoczył od niej. Nie wylądował nawet na ziemi, huknął skrzydłami w powietrzu i znów skierował się na przeciwnika. Bestia wpadła w drzewa, z głuchym łoskotem zatoczyła koło, łamiąc wszystko co stało jej na drodze. Zanim jednak zdążyła się skierować na Brego on już atakował z powietrza, z ziemi, ze wszystkich stron gryząc, drapiąc i rozrywając wroga kawałek po kawałku.
Ciężkie kroki, głośny oddech oraz wściekłe warczenie dało słyszeć się od strony, z której przygalopowała poczwara. Wszyscy myśleli, że to kolejne mostrum przybiegło wpomóc kolegę, jednak ku zdziwieniu wielu z zarośli wybiegł rozjuszony...
- Rex?! – zawołali Raph z Wind.
Basior nie zwrócił na nich uwagi. Miał szał w oczach, dawno nie był tak wściekły. Samiec schylił głowę i nie zwalniając kroku wleciał niczym taran w atakowanego potwora zwalając go nóg. Brego zdołał odsunąć się zanim wielke cielsko uwaliło się na niego, jednak nawet nie zerknął na przybysza, rzucił się powalonemu odrazu do gardła. Blizna zawrócił, zacharczał głośno, następnie doskoczył krwawiącej poczwarze do krtani, zamykając swoje szczęki obok kłów hybrydy. Monstrum było jednak zbyt wielkie i samce nie były w stanie jej przytrzymać. Szarpała się, wyrywała, drapiąc ich po grzbietach kolczastymi kończynami. Niebawem jednak z odsieczą przyszli Varen, Zafiro, Hakai, Chris oraz Alva, których zdezoriętowane zmysły zdążyły się poskładać do kupy. Towarzystwo zwaliło się na wroga, przygniatając go do ziemi, zadając przy tym tyle ran ile tylko byli w stanie.
Po długich zmaganiach oraz bolesnej szarpaninie bestia wydała ostatni, rozpaczliwy ryk i padła bez tchu na ziemię. Nikt się jednak nie ruszył, wszyscy trzymali się swoich miejsc, niepewni czy zaraz nie wstanie. Minuty jednak mijały, a nic się nie stało, więc powoli, jeden po drugim drapieżniki odsuwały się od martwego ciała. Jako ostatni puścili Brego z Rex’em.
Hybryda szczerzyła się w wielkim uśmiechu, fioletowa krew ciekła mu po pysku oraz kłach, a roześmiane oczy otwarte były szeroko. Cichy chichot wyrwał się z jego gardła, a zebrani spojrzeli na niego dziwnym wzrokiem... Wyglądał jak nawiedzony.
- Nie... Nie żyje, Skarbie... Nie żyje... – jego wypowiedź przerywana spazmatycznymi napadami śmiechu przerwana była przez warknięcie Rex’a, który zacisnął swoje zęby mocniej na gardle zwierza, szarpnął z całej siły, a towarzystwo aż skuliło uszy słysząc łamiący chrzęst.
- Teraz już napewno. – warknął puszczając. Jego złote ślepie rozejrzało się po zebranych wilkach, teraz cała wataha zebrana była wokół poległego – Dawno się nie widzieliśmy, Raph. – mruknął z uśmiechem na ustach.
- Co ty tu robisz? – Drzazga zmrużył oczy widząc swojego rywala, który cały zalany był krwią.
Zaschnięte strupy po ich walce popękały, a gdzieniegdzie widać było nowe zadrapania.
- To coś zaczęło panoszyć mi się po terenach, niedługo po tym jak wy poszliście. Zdemolował mi pół lasu i wtargnął do jaskini. – samiec spojrzał na martwe ciało, a jego głos przesączony był nienawiścią – Zapłacił za to.
Zapadła chwilowa cisza, wszyscy wpatrywali się w poranione ciało bestii, która sama jedna zdołała poranić i posiniaczyć siedmiu rosłych, drapieżników i dopiero przy wspólnych zmaganiach padła...


Kto dokończy? Myślę, że Andzia będzie miała teraz pole do popisu z Wind ;)

~* Jakby ktoś ciekawił się jak wygląda Rex to proszę: "Rex" - ale patrzcie tylko na obrazek, opis Rex'a na tamtym blogu jest nieco inny niż tutaj powinien być.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)