-
Ciekawe, ciekawe, nie powiemy, że nie. - rzekł Brego krocząc powoli ku Jennie.
Chris
oglądał się za nim bacznym spojrzeniem, nie wiedząc jakie hybryda ma zamiary.
Basior jednak tym razem postanowił pokojowo załatwić sprawę. Położył szaremu
wilkowi ciężkie łapsko na ramieniu, że aż ugiał się nieco, odpychając go kilka
metrów w bok i usadził swój zacny zad między nim a Diablikiem.
-
Ej, co jest? - oburzył się Chris, który w procesie przesuwania wylądował
pyskiem w śniegu.
-
Macie problem? - mruknął zachrypniętym niskim tonem, hamując się przed
warkotem.
Nie
odwrócił się w jego stronę, spojrzał jedynie spod byka kątem oka.
-
Skądże. - prychnął skrzydlaty.
- A
może tak opowiesz nam co Ty robiłeś przez te kilka dni? - zaproponowała Wind
siadając między Chris'em, a Brego.
- Z
chęcią, Skarbie! Z chęcią! - basior odwrócił się do zebranych, przymrużył oczy
i szybko zastanowił się od czego zacząć - A więc słuchajcie, bo zaczęło się niewinnie,
normalnie. Poszliśmy w góry na polowanie z kotką fioletową, Felina się zwała.
Wyglądała jak Alva, choć szczuplejasza była z sylwetki... Choć to przez to
futro może było, nie żebyście grube były, Skarbie. - pospieszył z odpowiedzią,
źle interpretując spojrzenie Estoris, która zainteresowała się jednie wspominką
o innym chedeerianie - Niedźwiedzia upolowaliśmy. - kontynuował, omijając
wątek, w którym zabrała mu błyskotkę, którą zwinął Jennie - Jednak odejść się
zdecydowała, zostawiła nam to. - wskazał na swój nowy medalion - I odeszła.
-
Szkoda. - odezwała się nagle Alva patrząc uważnie na hybrydę - Powiesz nam coś
jeszcze o niej?
-
Pierścieni kilka miała na łapach, futro fioletowe i imię Felina, więcej o niej
nie wiemy, tajemnicze stworzenie. - wzruszył ramionami - Choć skarb nam ładny
zostawiła.
-
Cudeńko. - rzekła Jenna.
-
Ale nasze. - uprzedził twardo.
- No
tak, spoko, nie zabiorę ci. Coś jeszcze się stało?
- A
tak! Hybyrdę jak my spotkaliśmy! Skrzydła ma i pięknie lata, Skarby! Takich
akrobacji nie widzieliśy od czasów wojska! - samiec rozpostarł skrzydła, a
podmuch wiatru zakołysał płomieniami ogniska - Noc całą śmigaliśy po
przestworzach! - wszyscy zwrócili wzrok na Aspen, która zmieszała się trochę,
ale uśmiechnęła.
-
Może trochę przesadza. - stwierdziła i zachichotała krótko pod nosem.
-
Aspen, Aspen mówi, że ją zwą. Najlepsze, Skarby moje, gdy ona jest, nie ma
drugiego nas! - wielu wymieniło niezrozumiałe spojrzenia.
-
Chodzi ci o tego drugiego Brego?
-
Tego z którym się kłócisz ciągle? - zapytały jedna po drugiej Wind i Dżej.
-
Tak, tak, o niego! Nie ma go dziś z nami. - zaśmiał się zadowolony - Następnego
dnia Alvę spotakliśmy, a potem was. - hybryda zakończyła swoją opowieść.
Kilku
jeszcze zadało mu parę pytań, a tym czasem Wind podeszła do Hakai ze skulonymi
uszami.
-
Gniewasz się? - zapytała cicho, żeby nie przerywać Brego jego pięciu minut.
Alfa
westchnął cicho, a Blind uspokoiła się, gdyż nie wyczuła od niego żadnych
negatywnych fal.
-
Dobrze wiesz, że nie. - rzekł przyjaźnie i położył waderze pysk na głowie.
Ona
z uśmiechem oparła się o jego ramię i razem wysłuchali do końca opowieści
hybrydy.
- A
wy, Skarbie? - basior znalazł się nagle przy Raphael'u - Wyglądacie jakby was
na całe wojsko napuścili.
-
Powiedzmy, że... Miałem bliskie spotaknie ze znajomym... - rzucił jednoznaczne
spojrzał na białą waderę, która zaśmiała się głupio.
-
Nawet nie pytam. - pokręcił głową Hakai.
- Oj
tam, oj tam. - rzekła dziewczyna podchodząc do Drzazgi - Przecież nie wygląda
tak, źle. Prawieże zdrów niczym ryba. - wadera wymierzyła mu przyjaznego
kuksańca w ramię, a samiec stęknąl z bólu - Przepraszam! Wybacz, nie
wiedziałam! - wilczyca odsunęłą się od niego prędko.
-
Nie, wcale nie tak źle. Kuleje, ma zdarte pół twarzy i poszatkowane całe futro,
każdy zdrowy wilk tak wygląda. - zaśmiał się Leonardo.
-
Zamknij się, albo skończysz jak Drzazga, tylko tobie nikt nie pomoże. - wadera
wycedziła przez zaciśnięte zęby i wgniotła rudzielca w śnieg - Lepiej skupmy
się na tym tu. - wskazała Varen'a, który uniósł jedną brew - To jak, powiesz
nam coś o sobie? - dziewczyna szybko przyskoczyła do niego. On jednak odsunął
się lekko zmieszany, wtedy Kruk wpadł do głowy pewien pomysł - Przecież nie
gryzę. - powiedziała i znalazła się z nim nos w nos.
-
Ale ja gryzę. - mruknął odsuwając się jeszcze kawałek, w tym momencie Blindwind
jednym sprawnym ruchem kopnęła tylną łapą sztylet, który wilk trzymał między
łapami.
-
Ha! Dał się wkręcić! - zaśmiała się zielonooka, odskakując od niego (mało nie
wpadając do ogniska).
-
Hej! Dzięki. - Jenna rzuciła się na swój nóż, wytknęła język zirytowanemu
Varen'owi, który też rzucił się by go odzyskać, lecz był za wolny.
Varen
usiadł z kwaśną minął z powrotem tam gdzie siedział.
-
Oj, nie gniewaj się, jeszcze znajdziesz jakąś fajną zabawkę. - Chris szturchnął
go koleżeńsko, lecz od niego również uzyskał wrogie warknięcie.
Nagle
głośny trzask dał się słyszeć gdzieś w ciemnościach lasu. Nikt nawet nie
zauważył gdy zapadła noc. Całe towarzystwo zamilkło, wsłuchując się uważnie
oraz wpatrując w czarne cienie. Nagle szelest oraz ruch w krzakach nieopodal
spowodował, że wszyscy wstali na równe nogi jeżąc futra.
Hakai
wraz z Zafiro stanęli ramię w razmię, osłaniając Andromedę wraz z Wind, Brego
stanął nad Jenną, a ciałem załonił trochę Aspen. Leo schronił się za Drzagą,
choć jego rudy łeb wystawał zza jego tylnej nogi z ciekawości. Varen nagle
zapomniał o swojej "przestrzeni osobistej", gdyż stał zaledwie
milimetry od najeżonej Alvy, a bokiem dotykał barku czerwonookiego Alfy. Chris
jakoś nie kwapił się, żeby stanąć w pierwszych szeragach, więc ustawił się obok
Brego, niedaleko Jenny, korzystając z chwili, kiedy hybryda była zajęta i nie
zwracała na niego uwagi.
-
Pokażcie się! - warknął grubym głosem Brego, przeczesując białymi oczyma
ciemności.
Słychać
było ogłuszający ryk i coś wielkości niedźwiedzia, wyskoczyło z zarośli, łamiąc
je potężnymi rogami. Pędził wprost na towarzystwo wokół Alfy. Czerwone ślepia,
w których szalał obłęd, długie kły, niemieszczące się w pysku, żółta ślina
kapiąca z pyska oraz łysiejące ciało, na którym miejscami brakowąło skóry i lśniły
kości lub widniały mięśnie - ten widok spowodował, że z pyska którejś z wader
wyrawał się krótki pisk. Potwór galopował na czterech grubych łapach,
zakończonymi połamanymi pazurami, ziemia aż trzęsła się pod jego ogromnym
ciałem. Na barkach wyrastały mu jakieś dziwnie zdeformowane kończyny
naszpikowane kolcami.
Zanim
ktokolwiek zdołał zareagować Brego wleciał w bestię - będąc od niej o półtora
głowy niższy - i wczepił w jej ciało. Imptem spowodował, że poczwara zboczyła z
kursu wlatując w drzewa. Brego odskoczył od niej. Nie wylądował nawet na ziemi,
huknął skrzydłami w powietrzu i znów skierował się na przeciwnika. Bestia wpadła
w drzewa, z głuchym łoskotem zatoczyła koło, łamiąc wszystko co stało jej na
drodze. Zanim jednak zdążyła się skierować na Brego on już atakował z
powietrza, z ziemi, ze wszystkich stron gryząc, drapiąc i rozrywając wroga
kawałek po kawałku.
Ciężkie
kroki, głośny oddech oraz wściekłe warczenie dało słyszeć się od strony, z
której przygalopowała poczwara. Wszyscy myśleli, że to kolejne mostrum
przybiegło wpomóc kolegę, jednak ku zdziwieniu wielu z zarośli wybiegł
rozjuszony...
-
Rex?! – zawołali Raph z Wind.
Basior
nie zwrócił na nich uwagi. Miał szał w oczach, dawno nie był tak wściekły.
Samiec schylił głowę i nie zwalniając kroku wleciał niczym taran w atakowanego
potwora zwalając go nóg. Brego zdołał odsunąć się zanim wielke cielsko uwaliło
się na niego, jednak nawet nie zerknął na przybysza, rzucił się powalonemu
odrazu do gardła. Blizna zawrócił, zacharczał głośno, następnie doskoczył
krwawiącej poczwarze do krtani, zamykając swoje szczęki obok kłów hybrydy.
Monstrum było jednak zbyt wielkie i samce nie były w stanie jej przytrzymać. Szarpała
się, wyrywała, drapiąc ich po grzbietach kolczastymi kończynami. Niebawem
jednak z odsieczą przyszli Varen, Zafiro, Hakai, Chris oraz Alva, których
zdezoriętowane zmysły zdążyły się poskładać do kupy. Towarzystwo zwaliło się na
wroga, przygniatając go do ziemi, zadając przy tym tyle ran ile tylko byli w stanie.
Po
długich zmaganiach oraz bolesnej szarpaninie bestia wydała ostatni, rozpaczliwy
ryk i padła bez tchu na ziemię. Nikt się jednak nie ruszył, wszyscy trzymali
się swoich miejsc, niepewni czy zaraz nie wstanie. Minuty jednak mijały, a nic
się nie stało, więc powoli, jeden po drugim drapieżniki odsuwały się od
martwego ciała. Jako ostatni puścili Brego z Rex’em.
Hybryda
szczerzyła się w wielkim uśmiechu, fioletowa krew ciekła mu po pysku oraz
kłach, a roześmiane oczy otwarte były szeroko. Cichy chichot wyrwał się z jego
gardła, a zebrani spojrzeli na niego dziwnym wzrokiem... Wyglądał jak nawiedzony.
-
Nie... Nie żyje, Skarbie... Nie żyje... – jego wypowiedź przerywana
spazmatycznymi napadami śmiechu przerwana była przez warknięcie Rex’a, który
zacisnął swoje zęby mocniej na gardle zwierza, szarpnął z całej siły, a
towarzystwo aż skuliło uszy słysząc łamiący chrzęst.
-
Teraz już napewno. – warknął puszczając. Jego złote ślepie rozejrzało się po
zebranych wilkach, teraz cała wataha zebrana była wokół poległego – Dawno się
nie widzieliśmy, Raph. – mruknął z uśmiechem na ustach.
- Co
ty tu robisz? – Drzazga zmrużył oczy widząc swojego rywala, który cały zalany
był krwią.
Zaschnięte
strupy po ich walce popękały, a gdzieniegdzie widać było nowe zadrapania.
- To
coś zaczęło panoszyć mi się po terenach, niedługo po tym jak wy poszliście.
Zdemolował mi pół lasu i wtargnął do jaskini. – samiec spojrzał na martwe
ciało, a jego głos przesączony był nienawiścią – Zapłacił za to.
Zapadła
chwilowa cisza, wszyscy wpatrywali się w poranione ciało bestii, która sama
jedna zdołała poranić i posiniaczyć siedmiu rosłych, drapieżników i dopiero
przy wspólnych zmaganiach padła...
Kto
dokończy? Myślę, że Andzia będzie miała teraz pole do popisu z Wind ;)
~* Jakby ktoś ciekawił się jak wygląda Rex to proszę: "Rex" - ale patrzcie tylko na obrazek, opis Rex'a na tamtym blogu jest nieco inny niż tutaj powinien być.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)