Uśmiechnąłem się do Alvy i ukłoniłem teatralnie.
- Zamieszkanie tutaj z panią to będzie czysta przyjemność! - odpowiedziałem radośnie.
- Daruj sobie tą "panią" - samica również się lekko uśmiechnęła. - Mam przecież imię.
- No ci będzie...Alvo - poprawiłem się.
Cheederianka skończyła robić sobie posłanie po czym ułożyła się w nim wygodnie dalej wpijając wzrok w las. Spróbowałem położyć się na ziemi, ale nie należało to do zbytnio wygodnych rozwiązań. Spojrzałem na gniazdo Alvy.
- Ekhem...Jeśli to dalej aktualne, to może jednak nie pogardzę legowiskiem - uśmiechnąłem się przepraszająco.
Alva przewróciła oczami, ale nie była na szczęście zła. Z resztek gałązek spokojnie wystarczyło jej materiałów na zdecydowanie mniejsze gniazdko dla mnie. Wskoczyłem do niego i okręciłem się pięć razy, po czym klapnąłem na pysk zadowolony. Legowisko mimo, iż uplecione w tak krótkim czasie było bardzo wygodne. Po chwili przypomniałem sobie o blaszanej zabawce na ziemi. Chwyciłem nakręcanego kotka w łapę i schowałem do swojej sakiewki. Może jeszcze mi się przyda...
Nie dano mi długo spać.
Gdy tylko odpłynąłem do krainy Morfeusza jakaś głośna kłótnia sprowadziła mnie na ziemię.
Otworzyłem oczy wyjątkowo niezadowolony. Alva nie spała dalej, ale patrzyła teraz wgłąb jaskini również rozzłoszczona.
- Idioci - warknęła. - Zaraz ściągną nam na głowę potwory.
- Może lepiej pójdę to sprawdzić - zaproponowałem.
Cheederianka nie oponowała. Z niechęcią wstałem z legowiska i ruszyłem w stronę hałasów. Większość również nie spało, ale jakoś nikt nie kwapił się, by wstać. Większość zasłaniała uszy łapami próbując mimo całego zamieszania zasnąć. Dotarłem do źródła kłótni. A byli to Chris i Brego...
Nie wiem co ta dwójka ma do siebie nawzajem. Nie za bardzo znam też ich dwójkę, a i z wyglądu mało mogłem wywnioskować. Brego napawał mnie swego rodzaju strachem. Był jak dla mnie gigantem. Nie to co Alva, jej się nie bałem, aczkolwiek darzyłem szacunkiem i podziwem. Brego po prostu mnie...przerażał. Chrisa trudno było mi ocenić. Był nowy w watasze tak samo jak ja, ale chyba bardziej nowszy (chociaż nie jestem pewien czy takie słowo istnieje).
Obie hybrydy jak zwykle się kłóciły, ale tym razem chyba bardziej niż zwykle. Z ich gwałtownej wymiany zdań nie dało się wywnioskować sensownych słów. Spróbowałem zwrócić na nich swoją uwagę. Oczywiście z marnym skutkiem. Jak dyplomacja nie działa, to zostaje rękoczyn. Oczywiście ich nie rozdzielę, to raczej fizycznie niemożliwe. A poza tym kto pcha się między młot, a kowadło definitywnie prosi się o guza. Dlatego też zgarnąłem z ziemi dwa małe kamyki i rzuciłem jednym w głowę Brego, drugi trafił w Chrisa. Obaj momentalnie na mnie spojrzeli.
- DZIĘKUJĘ - powiedziałem. - A teraz proszę łaskawie w imieniu reszty watahy abyście ściszyli regualtory, bo zaraz nam na głowę ściągniecie ferdale, behemoty, strzygi czy Bóg wie co jeszcze. O co wam znowu poszło?!
Chris? Brego? XD Leo puściły nerwy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)