Andromeda uśmiechnęła się lekko, była zadowolona, że w końcu zobaczy swoich przyjaciół. Mimoże nie było to kilka lat to i tak za nimi się stęskniła. Przecież byli jej rodzinką, zastanawiała się czy nikt sobie jednak niczego nie zrobił pod ich nieobecność. Spojrzała jednak na wilka, który powoli biegł obok niej. Naprawdę się martwiła o jego zdrowie. Skoro cios w głowę potrafił go zwalić z nóg na całą noc było mało możliwe aby był zdrów jak ryba. Ostrożności nigdy za wiele. Tego przysłowia zawsze się trzymała, nigdy nie wiadomo co może się wydarzyć.
- Nie powinieneś zwalać wszystkiego na Blindwind. - Powiedziała cicho, ale na tyle głośno, by Hakai mógł usłyszeć.
- Tylko, że ona...
- Ona nie widzi. - Powiedziała próbując biec z zamkniętymi oczyma.
- A od czego jest Renji?
- Blindwind jest jeszcze młoda, chce żyć jak każdy inny wilk. Powinieneś to rozumieć. - Powiedziała, gdy nagle się wywaliła w śnieg.
- Co ty wyrabiasz?... Nic ci nie jest?
- Nie, właśnie próbuję zrozumieć Blind. W każdym razie...
- Nie powinna być taka nieostrożna. Jeszcze coś jej może się stać lub komuś innemu.
- Wypadki się zdażają.
- Ale jej zbyt często. Powinna siedzieć spokojnie i nie łazić gdzie ją łapy poniosą.
- Nie mów jak ma żyć, nie łamie żadnych zasad. Chce cieszyć się swoim życiem póki ma czas. Gdy będzie stara to będzie siedziała spokojnie. Nie rozumiesz jak to jest, gdy chcesz biec, a nikt ci nie pozwala? Tak czuje się Blindwind gdy rzucasz jej nakazy.
- Nie rzucam jej nakazów. - Powiedział niezadowolony Hakai.
- Może jej się spytaj? Myślę, że podzieliłaby moje zdanie.
- Zmieńmy temat.
- Dobrze. - Powiedziała Andromeda patrząc na śnieg. Chciała, aby było lato, niestety było do niego jeszcze bardzo daleko. Wilczyca biegła dalej co jakiś czas spoglądając na Hakai. - Ty też tęsknisz za latem?
- Trochę. - Odpowiedział ponuro, Andromeda przybrała niezadowolony grymas na pysku. Przyspieszyła tempa wyprzedzając wilka.
- Jeśli nie chcesz ze mną rozmawiać to było trzeba nie odpowiadać. Nie dość, że nie mogę się upewnić, czy aby na pewno nic ci się nie stało to zachowujesz się jak dziecko... Kocham cię i nie pozwolę, by coś ci się wydażyło. Nie chcę cię nagle stracić z powodu mojej nieuwagi... Jesteś dla mnie jak powietrze. Gdy cię nie ma nie mogę oddychać. Potrzebuję cię do funkcjonowania, do życia... A ty mi nie pozwalasz nawet się opatrzeć. Od środka trawi mnie strach, boję się ciebie stracić, nie widzę życia poza tobą. Moim przeznaczeniem jest pilnowanie ciebie. Ktoś musi się o ciebie troszczyć... Zrozum to w końcu. Nie robię tego po to, aby cię denerwować, robię to bo cię kocham. Tak jak rośliny kochają słońce, a ryby kochają wodę. Kocham cię i się nigdy nie zmienię i nie przestanę cię kochać. Jestem gotowa, aby ci nawet przynieść wodę w środku nocy gdybyś tylko tego zechciał. Potrafiłabym pewnie zabić zająca lub ich całą gromadę gdybyś był głodny. Siedziałabym przy tobie gdybyś był chory. Nigdy cię nie zostawię i nie przestanę cię kochać.
~Hakai? Weź no w końcu daj jej się opatrzeć.~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)