- Niestety, albo stety. Misidur nie żyje, ale jego jaskinia powinna jeszcze jako tako być w stanie dobrym do oględzin. O ile nic jej nie zdemolowało albo... Osz, kurczę, no tak. Misidur nie był zbyt... hm, uczciwy więc jego "przyjaciele" od interesów mogli, gdy zginął, przywłaszczyć sobie jego rzeczy i w ogóle więc raczej marne szanse na znalezienie tego. Ale możemy kiedyś spróbować.
- Ach, no dobrze. To chodźmy już. Dziękuję za informacje. Być może to pierwszy krok do odnalezienia mojej przeszłości! - ucieszyła się Aspen i poszłyśmy.
Okazało się że do naszej grupy dołączyły Alfy. Wpadłyśmy w idealnym momencie, bo siostra Zafiro właśnie prosiła, żebyśmy coś opowiedzieli.
- Hakai! Andzia! Jak ja was dawno nie widziałam! Rany, ale się działo. I w ogóle to nie wściekajcie się na Blind, ona mnie tylko zabrała na wycieczkę, nie wiedziała, że tak to się skończy...
- Czekaj. Spokojnie. Nikt się nie będzie na nią wściekał, prawda Hakai? - zapytała z naciskiem Andzia. Basior pokiwał tylko głową w zamyśleniu, ale nie był przekonujący. Postanowiłam bronić Wind za wszelką cenę.
- Ach, no to pozwolicie, że Wam opowiem jak to się wszystko wydarzyło i jakim cudem spotkałem tego oto brzydala? - Wskazałam Chrisa z uśmiechem złośliwości na pysku. Pokiwali głowami, ale wtedy wpadłam na genialny pomysł. - Albo wiecie co?! Mam świetny pomysł. Umówmy się o zachodzie słońca na polanie pod Chwastem, oki? Tylko żeby wszyscy byli. Zrobimy ognisko jak kiedyś i wszyscy wszystko opowiedzą, dobrze?
- Myślę, że to dobry pomysł. To co? Do zobaczenia! - zawołała Andromeda i poszli z Hakiem... gdzieś. Być może na polowanie albo po prostu... No wiecie, oni lubią być sami.
Ja natomiast pobiegłam szukać Blind i tego jej Rapha oraz Varena. Po drodze zorientowałam się, że zostawiłam tam Chrisa z Bregiem... A hybryda chyba mojego Mana pathaka nie lubi... Ale cóż, da sobie radę. Nie jestem jego niańką. Dalej więc biegłam swobodnie, co prawda w śniegu ale bez wyrzutów sumienia. W końcu im opowiem to wszystko i... Ajjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj! Miałam przecież Kruk coś upolować! Zatrzymałam się z poślizgiem i odbiłam w bok. Ktoś tam na górze się chyba nade mną zlitował, bo po chwili miałam już trop jelenia. A potem... No cóż, skorzystałam z tego, czym mnie matka obdarzyła... Nie, nie jest to co, o czym myślisz, po prostu stworzyłam iluzję jeziora więc jeleń się zatrzymałam a ja go haps! i cześć, tyle go widzieli.
Taszcząc swoją zdobycz na miejsce, gdzie się widziałam z Blind ostatnio, zastanawiałam się, czy wszyscy przyjdą. Hakai, Andzia i Blind na pewno. Chrisa zmuszę jeśli będzie trzeba, choć myślę że pójdzie. Brego i Aspen... Hym, raczej też przyjdą, wydaje mi się, że oboje lubią takie klimaty. Pytanie co z nowymi i Zafiro. Brat Andzi na ostatnim ognisku się nie pojawił. No nic, zobaczymy.
W końcu znalazłam ślady Blindwind i podążyłam nimi nadal targając jelenia. Kurczę, jadł chyba dwa razy tyle co ja!
- Przepraszam! - usłyszałam krzyk przyjaciółki i cichy warkot wilka. Kogo ona znów zabija?!, pomyślałam z ironią. Po chwili ujrzałam cztery sylwetki. Zaraz, cztery?! Eh, dobrze, ze dziś się wszystko wyjaśni.
- Blind!!!!!!!! - Wyplułam nogę jelenia. Ta odwróciła się i z uśmiechem na pysku rzuciła się w moją stronę. Dopiero teraz spostrzegłam, że jest okropnie chuda. Musi coś zjeść bo wygląda jak ja, ale ja jestem taka z natury, dla Wind to nienormalna sylwetka.
- Dżej! Rany, ratujesz mi życie. - Przytuliła mnie krótko ale mocno i rzuciła się do jedzenia. Uśmiechnęłam się i spojrzałam za nią. Ujrzawszy lisa (WTF? Dlaczego on jeszcze żyje skoro Kruk tu jest?), dużego wilka ze sporą ilością ran i Varena obok którego leżał nóż. Stój. MÓJ nóż!
Zrobiłam kilka szybkich kroków w stronę grupki i zmierzyłam ich wzrokiem zupełnie się nie przejmując co oni o mnie w tym momencie myślą.
- Varen. Skąd wziąłeś ten nóż? - zapytałam.
- Znalazłem. Wiesz, do kogo należy?
- Mhm, doskonale wiem. Do mnie. Mogę prosić o zwrot?
- No nie wiem, pewnie jest wartościowy i w ogóle... Co mi dasz w zamian?
- Aleś się rozgadał... Nie ma co. Dawaj nóż, później pomyślę, co ci dać w zamian.
- Nóż zostaje u mnie, póki czegoś nie wymyślisz.
- Eh, dobra, nie mam na razie czasu na przekomarzanie. - Wywróciłam oczami widząc paskudny mały uśmiech na pysku Varena i spojrzałam na pozostałą dwójkę. - Ty pewnie jesteś Raph?
- Konkretnie Raphael, ale owszem mówią na mnie Raph albo Drzazga. - odparł wilk z tajemniczym uśmiechem. Uniosłam brew.
- Takiś upierdliwy?
- Hm, nie dla wszystkich. Ty zapewne jesteś Jenna? Szukałem cię z Blindwind.
- Chciało ci się szukać nieznajomej? A ty, lisie? Ej, no nie mogę. Nie dość, że jeszcze żyjesz, przy niej - Wskazałam za siebie na chrupiącą w najlepsze białą waderę. - to jeszcze jesteś ode mnie trochę niższy! Ha! Nie wierzyłam, ze kiedyś spotkam kogoś mniejszego do siebie.
- Hah, bardzo śmieszne. Jestem Leonardo. Poza tym, lisy z natury są niskie, jakbyś nie wiedziała.
- Głupia nie jestem, nie bój się - prychnęłam. No, to się już wszyscy znamy. Cudnie.
- Poznaliście się już? I co z tym nożem? Raph, dobrze się czujesz? - Blind skończyła posiłek i przyszła do nas.
- Tak, już się poznaliśmy a nóż jest mój - odpowiedziałam częściowo, gromiąc wzrokiem Varena. Ten posłał mi tylko pełne złośliwości spojrzenie.
- A, to czemu go nie zabierzesz? - spytała Blind.
- Bo mamy z tym tu umowę. Wyjaśnię ci później.
- Aha, okey. No to jak Raph?
- Dzięki, już lepiej.
- Hm, dobrze. Ale Jenna, mów. Coś tu tak leciała? Dyszałaś jak wół po ucieczce - zażartowała Kruk.
- Eh, chodzi o to, że będzie ognisko o zachodzie słońca na polanie koło Chwasta. Obecność... bardzo przydatna. Wtedy Alfy zdecydują kogo przyjąć i wszyscy opowiemy sobie co się działo przez te kilka dni, kiedy to wataha się rozpierzchła. Więc jak?
- Świetnie! To idziemy, nie ma wiele czasu - zawołała Blind. Raph i Leo nie mieli nic przeciwko aczkolwiek lis szedł w pewnej odległości od mojej kumpeli.
Gorzej było z Varenem ale po pewnym namowach się zgodził. Szedł z tyłu, nie odzywał się. Ja nawijałam z Blind i Raphem o tym co się działo przez kilka chwil kiedy to spotkałam Blind i siedziałam z Bregiem i resztą.
W końcu doszliśmy na polanę. Byliśmy pierwsi więc zaczęliśmy zbierać drewno. Kiedy skończyliśmy, ułożyliśmy pokaźny stosik i Raph go zapalił. Po chwili przyszli Brego, Aspen i Chris oraz Alva. Chris klapnął obok mnie, co wywołało ciche warknięcie Brega ale uspokoiłam hybrydę więc zamilkł. A jeszcze potem przyszli Hakai, Andzia i ku mojemu zdziwieniu, Zafiro. Niektórzy przyglądali się sobie, bo się nie znali. Uśmiechnęłam się pod nosem. A podobno to mnie tu tak długo nie było...
- Okeyyyyyyyyy, to może ja zacznę - odezwałam się, kiedy każdy zajął jakieś miejsce. - W końcu to był mój pomysł. Myślę, że warto zacząć od tego, że nowi się przedstawią... Tak wiem, głupio brzmi ale inaczej się nie da, a potem nasze drogie Alfy zdecydują czy wszyscy mogą zostać, w porządku? - Pokiwali głowami więc spojrzałam na Chrisa, żeby zaczął. Jęknął cicho ale zrobił to.
- No więc, może ja zacznę. Jestem Chris i sprowadziła mnie tu ta taka brzydka, znaczy się Jenna - spojrzał na mnie roześmiany, a ja pokazałam mu język. Usłyszałam kilka śmiechów. - Proszę o pozwolenie na dołączenie do Watahy Nieznanych Wariatów.
- Zgadzamy się byś dołączył - powiedział Hakai, choć wyczułam w jego głosie coś dziwnego. Nie ufa Chrisowi? Hm, może mi się zdawało.
Potem jeszcze Aspen, Alva, Varen, Raph i Leo zrobili tak samo jak Chris. Na szczęście, Hakai i Andzia przyjęli wszystkich.
- Świetnie! - odezwałam się znów. - To może teraz pozwólcie, że opowiem wam jak to zgubiłam się w wulkanie i znalazłam tego przystojniaczka, hym?
Sprzeciwu nie było, a wręcz przeciwnie, większość chciała bym wyjaśniła, co spowodowało moje zniknięcie. Powiedziałam więc jak to polazłyśmy z Blind do wulkanu i się rozdzieliłyśmy, grzecznie napominając o tym, że moje zgubienie nie było z winy Wind. Potem o tym, jak to wyszłam z wulkanu i zasnęłam, a gdy się obudziłam byłam na latającej wyspie. Jak wędrowałam i napotkałam Chrisa. Jak razem szliśmy do watahy, omijając jednak robienie prezentów i kłótnię, jak zeszliśmy niby razem z gór i wkroczyliśmy na bardziej zamieszkałe tereny watahy. O tym jak się rozdzieliśmy, niby to za potrzebą. Później wspomniałam o spotkaniu Varena i odnalezieniu Chrisa, o spotkaniu Blind, o tym jak spotkaliśmy Brego, Aspen i Alvę, potem jeszcze Hakia i Andzia i jak dotarłam do Wind i poznałam Leo i Rapha.
- Reszta to już logiczna. Kiedy spotkałam Blind, Drzazgę, Leo i Varena namówiłam ich na ognisko i jesteśmy - zakończyłam prawie godzinną opowieść. Wszyscy na szczęście siedzieli i słuchali. Co prawda, Varen zmierzył mnie podejrzliwym spojrzeniem kiedy mówiłam o tym jak go spotkałam i ominęłam moją kłótnię z Chrisem ale nic nie wspomniał. I dobrze, bo bym go chyba udusiła. W każdym razie wywołało to opowiadanie liczne westchnienia, śmiechy i spojrzenia z zawartym niemym przekazem.
- No, no. To trochę przeszłaś. I pomyśleć, że my tu siedzieliśmy i nic nie wiedzieliśmy... - mówiąc to Hakai spojrzał krytycznie na Wind, która wyczuła jego spojrzenie i skuliła uszy.
- Ale nic mi się nie stało, żyję... choć może niektórzy woleliby żebym nie żyła - zażartowałam i wywołałam tym kilka westchnięć i prychnięć. - No, ja skończyłam. To kto teraz się pochwali co robił przez te kilka dni?
<Kto jest odważny?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)