<Na początek może wrócę się trochę w czasie, żebyście
ogarniali>
Alva ogłosiła, że idziemy do niej. Okey, dobrze, skoro te
stwory są takie groźne... Tyle, że ja okropnie źle się czuję z tym, że jest
tłok w jednym miejscu. I w dodatku Chris i Brego w jednej jaskini?! To się nie
może dobrze skończyć. W zasadzie to... Nie wiem o co chodzi hybrydzie. Na
prawdę nie rozumiem, czemu jest taki dla Chrisa. Dla nikogo taki nie był, dla
żadnego nowego a Chrisa traktuje jak... potencjalnego wroga! Eh, mam nadzieję,
że niedługo z tym skończy, bo na prawdę NIE JESTEM BEZBRONNĄ WADERKĄ, która
rozpacza po złamaniu pazura. No bez jaj!
- Możesz się przesunąć? Chciałbym z nią pogadać - warknął
Chris.
Spojrzałam na kogo warczy... Tak jak myślałam, już się
zaczyna.
- My też chcemy iść koło Diablika, więc nie przesuniemy się
- odparł Brego.
- O rany, nie możesz po prostu... trochę?
- Brego, już dobrze. Pogadam z nim - wtrąciłam się, żeby nie
poszło to dalej. - i zobacz, nadal będę koło ciebie. O, i już. W porządku? -
Uśmiechnęłam się szeroko i stuknęłam przyjacielsko hybrydę w bark. Sapnął i pokiwał
głową, po czym zajął się rozmową z Aspen, bo teraz szliśmy w czwórkę, od lewej
licząc, Chris, ja, Brego i As.
- No więc? - zwróciłam się do Chrisa. - O czym chciałeś
pogadać?
- No bo... jesteś dalej zła?
- Za co?
- Za ten... mój "świetny" występ.
- Ach, to... Nie, w zasadzie nie. Tylko... po prostu...
ciężko mi to wytłumaczyć, ale nie przejmuj się. A, no i żeby nie było... Nie
próbuj się kłócić z Bregiem.
- Ale ja się z nim nie kłócę, w zasadzie to nawet nie wiem o
co mu chodzi.
- Nooooo tak ale... O, widzisz jak się martwię o ciebie?
Bosz, ja się o kogoś martwię! Coś jest nie tak. Muszę się zbadać.
Chris zaśmiał się, a ja do niego dołączyłam. Po chwili
normalnie gadaliśmy i nawet pokazałam mu sztylet, który wcześniej Blind rąbnęła
Varen'owi. Rozejrzałam się za owym wilkiem i dostrzegłam, że po cichu mnie
obserwuję a raczej... sztylet. Hym, było uważać, pomyślałam i jeszcze raz w
myślach odtworzyłam scenę, w której Blind tak sprytnie mu do podkradła.
Wyszczerzyłam się do wilka i pomachałam mu sztyletem. Ten prychnął i
przyspieszył.
- Co ty robisz? - zapytał mnie Chris, ze zmarszczonymi
brwiami.
- O co ci chodzi? Tylko się droczę z Varenem... Muka! Tak,
tak go będę nazywać! Hehehe, powróciła wena na nazywanie wszystkich w moim
języku! Ach, jak dobrze...
<No, i teraz wracamy do miejsca, gdzie wpadam do
miłosnego zakątka Hakia i Andzi, oraz mniej miłosnego Zafiro.>
Zając?!, pomyślałam ze śmiechem i prychnęłam cicho. Andzia
uniosła powiekę.
- Nic, nic. Po prostu... zającem, to ja mogę być zawsze -
powiedziałam z uśmiechem i wytworzyłam iluzję dla oczu Andzi, więc widziała
mnie teraz jako zająca, co wyglądało mniej więcej tak, że byłam biało-czarnym
kicadłem z apaszką na grzbiecie i zbyt dużą czapką na łebku. Andromeda
otworzyła szeroko oba swoje paczadełka i uchyliła pysk.
- Widzisz? - odezwałam się swoim lekko zniekształconym
głosem.
- Ale jak ty to...
- Iluzja, moja droga. Iluzja. - Powiedziawszy to, zrzuciłam
iluzję z oczu zamotanej Alfy.
- Hm, niech ci będzie. - Wadera starała się ukryć zmieszanie
i zamknęła oczy, udając że idzie spać, choć może tak na prawdę zasnęła... Kto
wie?
Zwróciłam więc łepetynę w stronę jeziorka, w końcu po to
tutaj przyszłam, i napiłam się. Woda była świetna, lekko podgrzana i tak
czysta, że pewnie jakbym tam wlazła, zrobiłaby się różnokolorowa od ziemi,
lepkiego śniegu i innych badziewi.
Kiedy już się napiłam, pomyślałam że może pogadałbym z Wind.
Nie miałyśmy okazji wcześniej pogadać same, a przecież... To moja kumpelka,
innym powiedziałam wersję bardzo okrojoną. Jej chciałam powiedzieć wszystko.
Rozejrzałam się więc po jaskini, ale jej nie widziałam. Kiedy jednak usłyszałam
szepty i lekki stukot, uśmiechnęłam się na myśl, że wadera budzi wszystkich po
kolei. Jednak gdy ją znalazłam, szła gdzieś z De-coś tam, tym nowym który ma
okropnie szeroki uśmiech. No cóż, pewnie bolało, jak mu to zrobili. Ale to nie
moja sprawa, choć czasem chciałabym wiedzieć o nich wszystkich tak wiele...
No, ale wracając do rozmowy z Kruk, nie udało się. Biały
basior gdzieś ją zabrał i mój plan spalił na panewce. Położyłam się więc na
półce skalnej i patrzyłam na śpiące wilki. Tia, ja też powinnam i spałam
wcześniej, ale było mi okropnie gorąco. Brego położył się koło mnie twierdząc,
że będzie minie chronił przez złym i zimnym wiatrem <bardzo delikatna aluzja
dla Chrisa, nie ma co> a że po drugiej stronie miałam ścianę, to byłam
zakleszczona, dlatego wyszłam.
Teraz więc kiedy znalazłam półkę, byłam zadowolona. Tutaj
nikt się nie wciśnie. Zdrzemnęłam się na chwilkę, ale potem ktoś mnie trącił
i... moja łapa wystrzeliła w górę razem ze sztyletem, który we śnie musiałam
ścisnąć. Ale nic, śniło mi się w końcu, że rozwalam brzuch smokowi... Heh,
dawne marzenia powracają!
W każdym razie moja łapa zatrzymała się kilka centymetrów od
pyska...
<Kogo? No dawać, pisać, nie powinnam zabić... Ale nic nie
obiecuję default smiley :D >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)