niedziela, 26 kwietnia 2015

Od Blindwind i Frost'a do (Dean'a) Wszystkich - Spisek

    - Brego! – zawołała Wind, która wyczuwając wielką ciekawość hybrydy aż musiała przyjść (po ostatnich zajściach z Chris’em trochę nieufała temu jak samiec zareaguje wobiec Bran- choć nie zapowiadało się najgorzej) – Przywitaj się, to jest Bran, córka Raphae... matko, jak od ciebie śmierdzi krwią! – zawołała Blindwind odsuwając się o kilka kroków i łapiąc za nos, smród aż zagryzł ją w nozdża – Alva ponoć wszystkich wyleczyła...
- Aj, wyleczyła, ale my nie chcieliśmy. – wzruszył ramionami – Szkoda na nas miksturek, nic nam nie będzie, sił nam nie ubyło, a truciznę usunęły z nas, problemu nie ma, a rany się zagoją. – Brego uśmiechnął się, w końcu co to był za wojownik bez ran oraz blizn bojowych? Bardzo podobała mu się pocharatana sylwetka Rex’a, sam żałował, że takiej nie ma, choć o wiele dłużej żył na tym świecie i więcej wojen przeżył niż on – Po drugie, nie tylko my. Rex nie dał się do siebie zbliżyć, tylko jad usuneli, ale potem odgonili Alvę...
Biała wadera czasem nie rozumiała toku myślenia swoich przyjaciół, ale skoro rany im nie przeszkadzały i byli szczęśliwy nosząc je na sobie... To czemu nie? Ich życiu nie zagrażały.
- Z resztą, nie ważne... – pokiwała głową Kruk – Bran, to jest Brego, mój przyjaciel.
- Witamy, witamy. – hybryda uśmiechnęła się szeroko i uścisnęła jej małą łapkę.
- Jest jeszcze drugi Brego, ale Aspen przyszła i chyba właśnie wyszedł. – dodała zielonooka.
- Drugi Brego? – Bran spojrzała na nią i na hybyrdę nie rozumiejąc o co chodzi.
- A tak! U nas w głowie mieszkają, Skarbie, ale Apsen przychodzi, a oni wychodzą, nie lubią jej, Skarbie, nie lubią za grosz, choć osóbka bardzo fajna, my ją lubimy, towarzysz nasz w przestworzach! – wytłumaczyła jej hybryda, a Bran zdawała się już kompletnie pogubiona w tym kto kogo lubi, jednak uśmiechnęła się mówiąc:
- Miło mi was poznać, Brego... i Brego. – dodała niepewnie, a samiec zarżał, smiejąc się z zakłopotania dziewczyny.
Blindwind zawturowała mu – jednak już bez rżenia.
- Nie martw się, połapiesz się w tym w końcu. – szturchnęła ją przyjacielsko w bark.
Później do rozmowy dołączył jeszcze Raph i cała trójka zatopiła się w rozmowie. Wind też przez chwilę gadała z nimi, jednak wśród wszystkich zebranych drapieżników, wśród tej plątaninie emocji oraz przeżyć – z których widomy wyczułby wściekłość Alvy oraz irytację Hakai – błąkało się coś silnie ją niepokojącego. Nie wiedziała od kogo czuje tak silny żal... może nawet zazdrość, ale nie nawidziła tych fal, zaciskały zimne szpony na jej sercu, psując jej cały dobry humor. Zamknęła oczy – choć różnicy to w niczym nie zrobiło – i skupiła swoje zmysły na wychwyceniu właściciela tych fal. Musiała coś z tym zrobić, po to byli rodziną, żeby pomagać sobie nawzajem.
Nagle otworzyła zielone ślepia. Tak mocno wytężyła zmysły, że znała położenie i stan emocjonalny każdej pobliskiej istoty. Nie wiedziała o czym mówią, czy ktoś gada do niej, a wszelkie inne dźwięki były tylko szmerem w tyle jej głowy. Znalazła nadąsaną osóbkę – Chris. Nie wiedziała jedynie co jest przyczyną tych negatywnych uczuć, jednak długo zastanawiać się nie musiała – Jenna. Znała, jak nikt inny, uczucia szarego basiora do małego diablika – a tak z innej beczki – jako jedyna domyślała się, że ich Alfy już sa oficjalnie parą. Ich emocje do siebie nawzajem były tak mocne, że wyczuwała je nawet z drugiego końca jaskini. Nawet gdy siedzieli w podziemnych źródełkach majaczyły jej one gdzieś w głowie, splecione w praktycznie jedną całość.
Wpadła więc na fajny pomysł. Powoli zrelaksowała umysł. Wszelkie szmery oraz głosy stawały się craz wyraźniejsze
- Ej, co wy na to, żeby zapoznać się z tą nową? – zapytała, jej skupienie pozwoliło jej na zindentyfikowanie nowej osóbki w jaskini.
- Jeszcze jedni dołączyli? – zapytał Brego, wyrwany z jakieś wesołej rozmowy z córką Raphael’a – Chodźcie, Skarby, zapoznamy się. Was też wszystkim przedstawimy. – rzekł do Bran i zanim Drzazga zdołał mrugnąć hybryda porwała mu waderę sprzed nosa i tyle ich widział.
- Ej! Zaraz!... – zawołał biegnąc za nimi.
Kruk zaśmiała się pod nosem – przynajmniej z tymi nowymi nie było problemu. Z Chris’em pewnie też prędzej czy późńiej dojdzie do porozumienia, a Hakai... Jak Chris nie będzie robił żadnych podejrzanych rzeczy to też nie powinno zająć długo zanim jej kuzyn pozbędzie się podejrzeń. W sumie wszyscy mieli prawo coś mieć do Chris’a. Jenna miała wobec niego wpierw trochę niechętne uczucia, więc pewnie dlatego Brego go tak nie lubił, a Hakai... Z reguły był nieufny – choć dobrze to ukrywał – Brego jedynie dał mu większe powody do wątpliwości wobec skrzydlatego.
Wind uśmiechnęła się, gdy niegatywne emocje zaczęły słabnąć, przeradzając się w ciekawość i zadowolenie. Lubiła robić rzeczy dla innych, powodowało to, że sama miała lepszy humor... Ale zaraz... Wszystkich się pozbyła - oprócz siebie! No tak, wypadało się też zmyć, Chris pewnie chciał momencik sam na sam z Jenną. Dziewczyna skierowała głowę w jego stronę i puściła mu oczko, z nadzieją, że zauważył, po czym odtruchtała, znaleźć sobie jakieś zajęcie.

******

    Wadera długo zajęcia szukać nie musiała, znalazła se dość fajne towarzystwo – choć grono osób do wyboru było mocno zawężone; Varen i Dżej wciąż spali, Chris czuwał przy Jennie, Hakai usnął, gdyż ledwo trzymał się na nogach (a tym samym Andromeda oraz Zafiro też byli przy nim) Brego, Aspen, Bran i Raph byli pochłonięci nową waderą, wpierw chciała do nich podejść, ale Silva –tak się przedstawiła – wydawała się już dosyć osaczona. Do Leonardo oraz Alvy się nie pchała, bo jedyne co mogła dostać to kojelną zjebkę, a Rex nie wydawał się chętny na odwedziny w swym kącie, aktualnie odsypiał straconą noc. Nieprzespana noc i dwie walki z Ferdalami oraz potyczka z Raphael’em w końcu znurzyły go na tyle, że mógł zapaść w niespokojny lekki sen.
- Widzę, że błąkasz się bez celu. – głos za jej plecami stwierdził obojętnie, a Wind zastrzygła uszami, nie mogła go skojarzyć, jednak gdy swojski zapach gór doleciał do jej nozdży uśmiech pojawił się na jej twarzy i odwróciła się prędko.
- Aj tam, cel zawsze jakiś jest, trzeba go tylko ustalić. – odrzekła siadając i drapiąc się za uchem.
- A gdzie zgubiłaś Renji’ego? – zapytał rozglądając się.
- Uh?... – dziewczyna przestała się drapać i „rozejrzała” się po jaskini. Faktycznie. Nigdzie nie mogła go znaleźć – Nie wiem... Widziałeś go? – zapytała po chwili lekko zmartwiona, Renji nigdy jej nie opuszczał na tak długo, nawet jeżeli spał to rozgardiasz w jaskini powinien był go obudzić...
- Pewnie jest tam gdzie go zostawiłaś. – stwierdził.
- A-ha... Czyli że gdzie? – mruknęła podnosząc jedną brew z ponurym wyrazem pyska, jakby to wiedziała gdzie ten „ostatni raz” był.
- Eh... Nie wiem. – wzruszył ramionami.
- Ej... Ty wiesz, że ja też nie? – zamrugała oczyma z udawanym wesołym uśmieszkiem -  A teraz choć, musimy go znaleźć. – rzuciła przez ramię i nawet nie interesowała, czy samiec za nia idzie, tylko ruszyła z nosem przy ziemi...

******

    - Szlag jaśnisty, co mogło się z nim stać? – zapytał ze zmartwieniem, kiedy już piąty raz okrążali jaskinię, nie mogąc znaleźć tropu ptaka – Przecież nie zapadł się pod ziemię... Ej zaraz... – wadera jeszcze raz przyłożyła nos do podłoża i wwąchała się w zimny kamień.
Skądś znała ten zapach, znała i to aż nabyt dobrze – ale oczywiście (jak zawsze) nie mogła sobie przypomnieć – nie czuła go jednak już od lat, choć nie wiadmo czemu zalatywało jej trochę futrem swojego czerwonookiego kuzyna...
- Zaraz... – dziewczyna skupiła się przez moment, miała to na końcu języka... - Frost! – wyszeptała niedosłyszalnie.
To dlatego zapach był jej znajomy! Przecież bracia podobnie pachnieli, dlatego w pierwszym momentcie nie odróżniła go od Hakai... Tylko czemu przeplatał się on z tropem jej skrzydlatego przyjaciela?
- Coś mi tu nie gra. – rzekł Dean podejrzliwie patrząc na trop – Wydaje się jakby ktoś go niósł w pysku...
Blindwind jak osłupiała wpatrywała się w stronę, w którą prowadziła woń. Skąd miał się tutaj znaleźć Frost? Przecież już dawno wszyscy uznali go za martwego... chociaż jego śmierć nigdy nie była potwierdzona – wyjaśnia to trochę sprawę. Hakai wiedział o nim? A jeżeli tak, to czemu jej nie powiedział?
W każdym bądź razie – najprawdopodbniej był tu kiedy wszyscy wybiegli do Ferdali oraz rannych. Teraz jego oraz Renji’ego brakło znaczyło to, że:
- Frost go uprowadził! – wykrztusiła wadera i aż usiadła.
- Kto? – Dean spojrzał na nią nie rozumiejąc, nie znał nikogo o tym imieniu.
- Frost!
- Kto to?
- Brat Hakai!
- To źle?
- Bardzo! – wadera była bliska łez.
Bez namysłu wstała i niczym strzała wybiegła z jaskini, nie zwracając uwagi na krzycząca Alvę - jak wróci będzie miała przekichane, ale jeden więcej opiepsz jej różńicy nie zrobi ( przynamniej teraz, gdy jej przyjaciel  był zagrozony).  Popędziła za tropem w kierunku lasu, wprost na spotaknie ze śmiercią...

******

    Tym czasem daleko poza terenami watahy, w jednej z jaskiń na odludnej polanie schorowany, czarny basior o zimnych niebieskich oczach siedział w ciemnościach z małym krukiem między łapami. Ptak wyrywał się, drapał, dziobał i darł się w niebogłosy, ale kończyło się to tylko bolesnymi ranami oraz utratą pięknych piór.
- A teraz proszę cię grzecznie, zanim rzucę cię na pożarcie szkaradom, które chadzają tymi lasami, powiedz mi wszystko co wiesz o słabych punktach tej watahy. Gdzie Hakai popełnił błąd? Gdzie uderzyć, żeby zrzucić go ze stanowiska Alfy? – warknął szczerząc kły, a jego wypowiedź przerywana była wściekłym charczeniem z gardzieli oraz napadami kaszlu.
- Nic ci nigdy nie powiem! Jak cię Hakai znajdzie to ci kłaki z dupy wyrwie, kundlu zapchlony! – wrzasnął czerwonooki – Nigdy ci się nie uda przejąć watahy, wszyscy wstawią się za Hakai murem! Nigdy się nie dostaniesz do tego stanowiska! Wataha cię zagryzie i wpluje w szczątkach i ochłapach! – buntował się kruk, choć wiedział, że za takie wybryki straci kolejne pióra i zyska następne rany.
Był jednak wierny. Wierny swojej przyjaciółce oraz jej kuzynowi wraz z watahą, nigdy nie byłby w stanie wbić im noża w plecy, choćby jego małe krucze serce miało przestać bić w tym o to momencie, wyrwane i rozgryzione przez kły Frost’a.
- Oj... Mi nie chodzi o stanowisko. – rzekł przejeżdżając pazurem po jego dziobie – Chodzi tu o bolesną śmierć wszystkich członków watahy, by złamać tego sukinsyna, zabrać mu wszystko oraz wszystkich dla których żyje, a potem wykończyć jego samego...
Wtem kuleczki w głowie Renji’ego się zderzyły i pojął do czego dąży błękitnooki.
To było planem Frost’a od początku. Wszystko szło po jego myśli. To on wysłał Ferdale na ich watahę, teoria Alvy była mylna – choć samiec pewnie specjalnie wybrał ten moment, by Alva swoją teorią mogła mu nieświadomie pomóc i zmylić członków. Błękitnooki wiedział o jadzie stworów. Chciał, żeby wataha umarła w trujących szponach poczwar, zwijając się z bólu, powolną śmiercią na oczach Alfy, który nie przeżyłby tego widoku i byłby prostym celem dla swojego brata...


Dean? X3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)