Kiedy odbiegłam
zadowolona ze SWOIM WŁASNYM sztyletem, zastanawiałam się co się temu głupkowi
wydaje. Ja naprawdę nie rozumiem, czy on myślał, że tak po prostu mu oddam swój
sztylet?! Phi, naprawdę widać, że nie zna mnie długo...
I wtedy uśmiech
zniknął z mojego pyska, usłyszałam bowiem potężne i groźne warczenie.
Pomyślałam, że to Varen, ale... Kiedy usłyszałam zipanie... Wiedziałam, że to
nie on.
Cholerny Ferdal! I cholerny Varen! Po kiego grzyba zwiewał ze sztyletem?! W ogóle, po
co go zabierał?! Dupek! Zawróciłam więc szybciutko i... mało się nie
porzygałam. Smród od potwora był tak wyraźny i kłujący, że ledwo się
powstrzymałam. Jednak pokręciłam głową, żeby się ogarnąć i w momencie gdy
podniosłam wzrok, trysnęła krew z grzbietu Varena. Oberwał pazurami po calutkim
kręgosłupie. Ferdal pochylił się nad nim, jakby miał zamiar go zjeść i wtedy
właśnie jęknął. Varen spojrzał na niego. Tia, cudny widok. Ferdal ze sztyletem
w oku. Stwór zatoczył się i mało nie upadł na wilka, ale ten się przetoczył.
Ostatni moment, bo stwór wpadł pyskiem w śnieg. Głupi błąd, sztylet wbił mu się
jeszcze bardziej. Zajęczał więc i zamachnął się porządnie na boki łapami. Wstał
i spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się złośliwie i zamachałam ogonem. Stwór
ruszył w moją stronę. Poderwałam się do góry i patrzyłam na wpadającego w skałę
przy, której stałam Ferdala. Zaśmiałam się, a potwór ryknął groźnie. W tym
czasie zauważyłam, że Varen podkrada się do potwora od tyłu. No okej, spoko.
Gdyby Ferdal nie był jakieś 10 razy większy od Muki!!! Nie uśmiechało mi się,
żeby mnie potem w watasze obwiniali, że dałam Panu Jaśnie Łańcuchowi zginąć
więc zerwałam z gałęzi sopel i rzuciłam nim w wilka. Syknął, ale cicho, więc
Ferdal, który aktualnie był zajęty próbami wyciągnięcia sobie z oka sztyletu,
nie usłyszał go. Varen za to zerknął na mnie groźnie. Zleciałam do niego.
- Głupi jesteś?!
Tak go nie pokonamy. Ja go zajmę iluzją, a ty leć w tej chwili po watahę, a
przynajmniej po kogoś... Jassssne? - wyszeptałam.
- Aha, na pewno.
Jeszcze żadna wadera mi nie rozkazywała i nie walczyła za mnie. Nie ma mowy, ja
zostaję, ty idziesz - zagroził również szeptem.
- Nie ma teraz
czasu na kłótnie, Muka. Ja mogę coś zrobić, żeby mnie nie zabił, a przynajmniej
to zastopować. Ciebie już chlasnął. Lepiej idź!
- Jeden jedyny
raz się ciebie posłucham. - warknął cicho pod nosem i popędził do watahy.
Uśmiechnęłam się
zwycięsko. A potem rozległ się ryk Ferdala. Wyjął sobie sztylet z oka. No
dobra, to teraz się pobawimy w kotka i myszkę.
Ferdal szukał
mnie... ale kierował się węchem więc co jakiś czas stwarzałam mu iluzję mojego
zapachu. Później zrozumiałam, że widocznie ma jakieś receptory, które wyczuwają
ciepło ciała więc miałam utrudnione zadanie. Ferdal mimo swego masywnego
cielska i niezbyt zgrabnego wyglądu, machał łapami na wszystkie strony i
kilkakrotnie się na mnie zamachnął, ale tylko raz mnie zadrapał, przez łopatkę.
Pieczenie się nasilało wraz z tym, jak długo byłam w powietrzu, bo wiatr był
przeszywający. Wylądowałam więc w śniegu i posypałam nim ranę. Zacisnęłam
szczęki. Szczypało i paliło jakby mi ktoś tam pod skórę ogień rozniecał, ale
wytrzymałam i po chwili ponownie stwarzałam iluzję, które mocno dezorientowały
przeciwnika. Stwarzałam ich nawet kilka naraz, żeby go bardziej zamotać. Przez
cały czas jednak trzymałam się z daleka od jego łap, ale obserwowałam.
Obserwowałam i dojrzałam to, co chciałam zobaczyć. Tak!
U smoków był
jeden punkt, który usypiał smoka, a jeśli się mocno przywaliło lub przebiło,
nawet zabijał. Widocznie Ferdale miały podobnie, albo przynajmniej ten. Na moje
szczęście, bo stwarzanie iluzji tak długo, sporo mnie kosztowało. Kiedy więc
ujrzałam malutki srebrny punkt na tylnej łapie stwora, nie myślałam. Rzuciłam
się z powietrza, celując pazurami w ten punkt wielkości źrenicy. Jakimś
sposobem potwór zobaczył co się kroi, więc odwrócił się w momencie, gdy byłam
już na wyciągnięcie łapy od celu. Zdążyłam zadrasnąć ten cholerny punkcik,
kiedy Ferdal zatrzasnął swoje szczęki na moim grzbiecie.
Zdusiłam ryk, bo nigdy nie pokazywałam słabości. I bardzo dobrze, bo w tym momencie na polanę wpadł Varen w towarzystwie wilków. Ale niestety, nie zdążyłam zobaczyć których. Moje powieki się opierały, ale to było zbyt ciężkie. Zaczęłam zapominać, co się dzieje, co wcześniej robiłam, jak to się stało. Poczułam tylko gruchot żeber a potem usłyszałam groźne wrzaski.
Zdusiłam ryk, bo nigdy nie pokazywałam słabości. I bardzo dobrze, bo w tym momencie na polanę wpadł Varen w towarzystwie wilków. Ale niestety, nie zdążyłam zobaczyć których. Moje powieki się opierały, ale to było zbyt ciężkie. Zaczęłam zapominać, co się dzieje, co wcześniej robiłam, jak to się stało. Poczułam tylko gruchot żeber a potem usłyszałam groźne wrzaski.
Ostatnie, o czym
pomyślałam to to, że cholernie się wściekam. Cholernie się wściekam, bo zaraz
stracę przytomność jak jakieś durne waderki z mojego domu. Szlag...
*** Jakiś czas
później ***
Usłyszałam
stłumione głosy. Zobaczyłam kilka par oczu. I od razu to wszystko do mnie
wróciło. Kłótnia z Varenem, iluzję z Ferdalem, jego szczęki na moich żebrach...
Ał. Otworzyłam szerzej oczy. Ktoś jęknął, ktoś inny coś wyszeptał, ktoś ściskał
mnie za łapę...
- Czy ślina
Ferdala jest jeszcze na moim sztylecie? - zapytałam niemrawo, z takim samym
uśmieszkiem.
Ktoś parsknął
śmiechem, choć wyczuwalne były łzy w tym śmiechu. Inni coś sobie mówili, ale
nie byłam w stanie wychwycić dźwięków.
- Wróciła do
siebie, na pewno - powiedział głos.
Zamknęłam powieki
i zabrałam łapę z uścisku. Chciałam się podnieść, ale poczułam coś ciężkiego na
swoim brzuchu. Zmrużyłam oczy i ujrzałam... Inne oczy? Na brzuchu? Ale... jak?!
Zaraz, łeb BREGO?!
- Nie możesz
wstawać, Skarbie. Nie puścimy cię - odezwała się hybryda.
Uśmiechnęłam się
lekko.
- Mała, jesteś
jak Feniks. Myśleliśmy, że nie żyjesz, a ty... odrodziłaś się normalnie! -
zaśmiał się ktoś, ale nie wiedziałam kto, choć postanowiłam, że muszę się
później dowiedzieć, kto mnie tak nazwał. Trzeba tego kogoś od razu udusić!
<Kto tak
zrobił? default smiley :D >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)