Brego wierzgnął kopytami wydając specyficzny odgłos paszczowy
– rżenie przechodzące w ryk.
- Jesteśmy z tobą, Skarbie! – rozpostarł szeroko skrzydła
rozpychając i przewracając na boki osoby stojące obok niego.
Ze zbiorowiska Zafiro, Alvy, Bran, Raphael’a, Chris’a –
który chwilowo opuścił swoje stanowisko przy Jennie - , Aspen i Leo tylko
ostatnie dwie osoby się utrzymały na nogach ze względu na swoje pozycje stania
oraz nikły wzrost.
- Weź uważaj trochę. – mruknął Chris wyskrobując się spod
Drzazgi.
- Jaskinia jest duża, ale ne na takie manewry! – fuknęła Alva
złażąc z czarnego basiora, który nic nie powiedział, tylko rzucił hybrydzie zimne
spojrzenie niebieskich oczu.
Brego jednak nie zwracał na nich uwagi. Pochłonięty był
chęcią walki i wpatrywał się z wyczekiwaniem na Alfy z iskrami w oczach, aż
serce mu szybciej biło. Podobało mu się takie walczenie z potworami, było to
dla niego wyzwaniem. Brakowało mu bijatyk oraz krwawych starć, a teraz miał ich
tyle, ile dusza zapragnie! Przynajmniej do czasu wytępienie potworów.
Hakai spojrzał na zbiorowisko. Byli rodziną, a to był ich
dom. Mimo tego, że Andromeda wydawała się mówić rozsądnie... Jednak jego ducha
wojownika nie trzeba było długo przekonywać. Oczy mu się zaiskrzyły, a na
ustach wypełzł mały uśmiech.
- Silva ma racje, Aspen, Brego.... Będziemy walczyć! –
zakrzyknął a co waleczniejsi i mniej rozsądni zakrzykneli głosami aż pzepełnionymi
pewnością siebie – To nasz dom, tak daleko zaszliśmy razem, że dojdziemy do
końca.
- Hakai, to głupi pomysł! – zaprotestowała Andromeda – Przecież
możecie zginąć.
- Proszę cię, jesteśmy watahą wariatów, nas najgorsza
plaga nie wytępi. – wzruszył ramionami – Po drugie, mamy ciebie, Alvę oraz
Blindwind, bez problemu damy im radę. Zostały zresztą tylko dwa potwory. Trzy
pokonaliśmy bez taktyki, a teraz będziemy mieli odpowiednią strategię, wygrana
jest nasza.
- Będzie miejsce dla mnie w tej strategii? – basowy głos
z cieni jaskini spowodował, że wszyscy odwrócili głowę i spojrzeli na ogromną
sylwetkę Rex’a z nie do końca jeszcze dogojonymi ranami.
- Jakże inaczej? – Hakai uśmiechnął się doń, ale w
odpowiedzi dostał jedynie ciche „Ha” i
basior odwrócił się wlokąc się do swojego kąta.
- Zanim jednak zaczniecze obmyślać strategię... – rzucił przez
ramię – Poszukajcie może wpierw Wind.
- Co? – Hakai rozejrzał się po jaskini – Szlag niech
trafi tą dziewczynę! – warknął szczerząc kły – ...Dobra... – rzekł wymuszonym
spokojnym głosem – Mamy rannych i zmęczonych członków, Varen i Jenna jeszcze
śpią... I niektórych nam brakuje... – warknął pod nosem zauważając brak
mglistego samca.
- To co robimy? – zapytała Aspen.
- Eh... Napewno trzeba znaleźć te sieroty, bo inaczej
ujrzymy już same ich strzępki... – mruknął pod nosem – Okey, robimy tak, -
rzekł wpadając na pomysł – Andromeda i Leonardo wraz z Bran i Zafiro zostają w
jaskini. Przenieście się do podziemnych źródeł wraz z Jenną i Varen’em, tam
Ferdale was nie dosięgną. Razem z Silvą, Aspen i Alvą ustalimy teraz szybko
jakąś trategię i wszyscy razem idziemy znaleźć tych dwóch półgłówków. –
obajśnił stanowczym głosem Alfy, gdzie wyczuć można było, że nie życzy sobie
żadnych sprzeciwów...
Kto dokończy? ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)