środa, 15 kwietnia 2015

Od Blindwind do Dean'a - Nocne Przechadzki

        Mimo swojego delikatnego przejścia, lis zbudził zielonooką, pewnie dlatego że emocje tego dnia spowodowały, że miała wyjątkowo lekki sen. Bała się zasypiać, nie chciała zostać obudzona przerażającym wrzaskiem swojej rozrywanej rodziny, wolała być na baczności.
Nie ruszyła jednak za rudzielcem, mimo tego że żołądek miała pełen, bo jelenia zjadła całego, miała dziwne ciągąty, żeby chociaż dostać skraweczek tego chodzącego mięska. Żeby losu nie kłusić wstała i ruszyła do Rex’a, który klął na coś pod nosem. Wyczuwała od niego mocne fale irytacji oraz niezręczności, między tymi emocjami majaczyło jednak coś jeszcze... Chęć mordu? Blind wzdrygnęła się, przełknęła ślinę i zbliżyła się spokojnie do przyjaciela.
- Rex, co się dzieje? – szeptenęła, a wilk aż podskoczył, jednak gdy tylko skojarzył kto to uspokoił się, nawet jego emocje trochę osiadły... Trochę.
- Nic. – mruknął.
- Kogo ty próbujesz okłamać? – Kruk podniosła jedną brew do góry z nieprzekonaną miną.
Basior westchnął.
- Dobrze wiesz, że nie lubię takiej ciasnoty. – rozejrzał się po grocie, która była naprawdę pokaźnych wielkości – Nie lubię być w tak dużym towarzystwie, nie dla mnie takie przygody. – zamilkł na chwilę, jednak odezwał się ponownie – Wracam. – stwierdził podnosząc się.
- Nie! Czyś ty oszalał?! – wadera powiedziała trochę za głośno i szybko zakryła sobie pysk łapami – Głupi jesteś? Nie dasz rady w pojedynkę! – dodała wściekłym szeptem nie mogąc uwierzyć w debilizm basiora.
- Trudno, wolisz żebym został? Żeby to wszystko skończyło się jak z Drzazgą? – zapytał obojętnym głosem, jakby nie miał nic przeciwko powtórce rozrywki.
- Nikogo nie zabijesz, nie zranisz i nigdzie nie idziesz, przecież oni cię tam rozszarpią. – samica zagrodziła mu drogę.
- Nie jestem tego taki pewien. – zaczął kroczyć w stronę wyjścia.
Wind zparła się tylnymi łapami, przednie położyła na jego piersiach próbując go jakoś powstrzymać, jednak samiec bez problemu parł do przodu.
- Słuchaj, proszę cię, zrób to dla mnie, wytrzymaj tylko tą jedną noc, proszę cię, wręcz błagam. – wydyszała zmachana wadera padajac na ziemię.
Ją kosztowało to wielki wysiłek, a Blizna nawet nie odczuł zmęczenia.
Rex westchnął, chciał powiedzieć „nie”, ale błagalne spojrzenie przyjaciółki wystarczyło, żeby go przekonać. Gdzieś w jego zatwardziałym sercu wojownika była słabość dla białej wilczycy, która potrafiła go sobie opleść wokół palców niczym sznurek.
- Dobra. – wadera poderwała się na równe nogi z wielkim uśmiechem na pysku i uściskała samca słysząc jego odpowiedź.
- W takim razie dobranoc. – rzuciła przez ramię, jednak dwóch kroków nie przeszła a wywaliła się o coś co leżało na ziemi.
Rex prychnął cihco kręcąc głową, po czym odwrócił się i podreptał w najciemniejszy kąt jaskini, żeby móc jakoś przeżyć tą noc... I reszta również.
- Kto, do cholery, rozkłada jakieś badziewa pod nogami? – warknęła Blindwind gramoląc się na równe nogi, o dziwo wszyscy jeszcze spali, albo po porstu ignorowali nocne przechadzki wadery.
- To się patrzy pod nogi. – warknęło owe „badziewie”.
- Śmieszne. – mruknęła Wind z ironią, jednak szybko załapała o co chodzi – Oj, sorka, wybacz, zapomniałam, żeby uważać pod nogi. – wyszeptała z głupim uśmiechem na pysku, przecież ten tu nie wiedział jeszcze, że jest ślepa – Ej, ty jesteś ten nowy, c’nie? Den? Dan? Dren?
- Dean. – poprawił ją.
- Dean! Wiedziałam!
- Tia...
- W każdym razie, ja jestem Blindwind. – przedstawiła się i wyciągnęła łapkę (jak zwykle nie w tą stronę).
Wciągnęła pełne płuca powietrza. Woń basiora była jej tak dobrze znana, kochała ten zapach. Góry. Przypominał jej te chwile, kiedy to odbywała swoje pierwsze przygody z Renji’im oraz Brego. Uśmiech aż pojawił się na jej twarzy i westchnęła cicho przypominając sobie te niezapomniane chwile...


Dean? ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)