piątek, 24 kwietnia 2015

Od Bran do Blindwind i Brego - Rodzinka w komplecie

        Zabrakło mi słów.
  Mój ojciec? TUTAJ? Pobiegłam za odchodzącymi wilkami. Zrównałam się z czerwonookim.
  - Jak wygląda ten wasz Raphael? - zapytałam by się upewnić.
  - Dość wysoki, ciemne futro i ma jedno oko złote, a drugie...
  - Niebieskie? - wypaliłam czując nagły przypływ mieszanych emocji.
  - Tak... - Hakai zamyślił się. - Czyli to chyba rzeczywiście twój ojciec...
  - No nie wierzę! - przerwała mi Wind wpychając między nas. - Raph nigdy nie wspominał, że ma córkę.
  - Bo może to był dla niego trudny temat? - rzucił jej kuzyn. - A poza tym nie zna nas przecież zbyt długo, prawda?
  - No w sumie...Ale powinien powiedzieć!
  - I pewnie by kiedyś powiedział. Grunt, że wszyscy są cali i zdrowi, a ferdale na jakiś czas sobie odpuściły...pytanie, na jak długi.
  Przyjrzałam się basiorowi. Rzeczywiście wyglądał na zmęczonego, jakby nie spał kilka dni. Blindwind natomiast wyglądała na zestresowaną, jakby fakt, że jestem córką jej znajomego miał jej zaszkodzić. Zaczęło mnie to trochę martwić. A co jeśli coś mu się stało? ,,Uspokój się, dziewczyno!" warknęłam do siebie w myślach. Przecież znam swojego tatę, trudno go wykończyć. No dobra, poprawka: trudno go FIZYCZNIE wykończyć. Nerwowo wykończyłam go już dawno temu (jak każda ,,porządna" córka wykańcza swojego ojca).
  W końcu dotarliśmy do jakiejś wielkiej jaskini. W środku była całkiem spora grupa wilków. Zamarłam w miejscu gdy nagle wszyscy utkwili we mnie wzrok uświadamiając sobie, że jeszcze mnie wcześniej nie widzieli.Uśmiechnęłam się nerwowo. Na szczęście Blind chwyciła mnie za łapę i odciągnęła na bok. 
  - Chodź! Chyba chciałaś kogoś zobaczyć, prawda? - powiedziała, dalej niezrozumiale dla mnie zdenerwowana.
  Rozglądałam się po każdym szukając znajomej twarzy. Serce biło mi szybciej niż zwykle. Niby od naszego rozstanie minęły dwa lata, a ja czułam się jakbym nie widziała taty przez wieki. W końcu zauważyłam Hakai rozmawiającego z jakimś rosłym basiorem ze śladami po świeżo zasklepionych ranach...
  - Raph! - zawołała Blind.
  Wilk spojrzał w naszą stronę. Zamarłam w miejscu. Basior wyglądał na równie wstrząśniętego. Na moim pysku wykwitł uśmiech ulgi. Nie wytrzymałam i pierwsza rzuciłam się Raphaelowi na szyję.
  - Tato, nie wierzę, że cię znalazłam! - wypaliłam mu niemal prosto do ucha.
  Ojciec odsunął mnie na długość wyciągniętych łap, jakby upewniał się, że nie ma zwidów. Po czym również się uśmiechnął.
  - Nic się nie zmieniłaś - powiedział wyraźnie uszczęśliwiony.
  Tym razem to ja mu się przyjrzałam. Uśmiech znikł mi z pyska. Blind, która do tej pory odetchnęła z ulgą, znowu zaczęła się nerwowo uśmiechać.
  - Kto cię tak urządził? - spytałam z troską.
  - Aaa...Miałem ,,wypadek" - basior coś cicho do ślepej wadery. Nie uszło to mojej uwadze.
  - Nie żartuj sobie. Jestem tropicielem z wykształcenia - przypomniałam Raph'owi. - I widzę, że to są rany po pazurach i kłach.
  - Skarbie, później ci wszystko wyjaśnię, dobrze?
  Nadąsałam się nieco. Nie lubię, gdy własny rodzic coś przede mną ukrywa. Czasem zastanawiałam się, ko tu tak naprawdę jest dorosły.
  Naszą rozmowę przerwało jakieś zamieszanie z tyłu jaskini.
  - Co się stało? - spytała Blind, która oczywiście nie miała po co wyciągać głowy ponad resztę.
  - Chyba Aspen wróciła - odpowiedział nagle rozgniewany Hakai i przepchnął się na tyły.
  Nie wiem kim była owa Aspen, ale najwyraźniej miała spore kłopoty. Nagle Blind się ożywiła, jakby sobie o czymś przypomniała.
  - Jenna! - powiedziała do siebie.
  Tata ruszył za waderą, lekko zaniepokojony. Nie miałam ochoty siedzieć sama w tłumie nieznanych mi osób, więc również ruszyłam za Wind.
  - Co z nią? - zapytał Raphael.
  Blind zatrzymała się przy jakiejś śpiącej małej waderze. Przyłożyła do niej ucho i odetchnęła z ulgą.
  - Chyba już wszystko w porządku... - tu zaczęła coś wyjaśniać mojemu ojcu. Pewnie co się właściwie stało owej Jennie.
  Chciałam do nich podejść kiedy nagle na ktoś obok mnie na mnie wpadł. Poczułam się jakbym walnęła w górę. Na szczęście tylko lekko się zatoczyłam, ale utrzymałam równowagę. Żywa góra obróciła się w moją stronę. położyłam uszy po sobie. Na widok olbrzymiej hybrydy aż ciarki przeszły mi po plecach. Widziałam w życiu parę hybryd, w tym nawet waderę ziejącą ogniem jak prawdziwy smok*, ale czegoś takiego nigdy. Zaśmiałam się nerwowo.
  - Emmm...Cześć? - powiedziałam niepewnie.
  Hybryda zmarszczyła brwi i obwąchała mnie zaciekawiona.
  - Kim wy jesteście, skarbie? Nie znamy was - powiedział olbrzymi samiec.
  Na szczęście znowu uratowała mnie Blindwind.

Blindwind? Brego? Mam nadzieję, że tym razem nie namieszałam ;-;

* pozdro dla kumatych XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)