Kiedy Wind
odbiegła, westchnęłam ciężko ale z uśmiechem i odwróciłam się do Varena...
którego już nie było. Prychnęłam, ale zauważyłam jego ślady na śniegu. Pewnie
nie dość że mało rozmowny to jeszcze samotnik. A, pewnie poszedł żeby dać nam
chwilę, albo może coś go zaciekawiło... Nie ważne, prędzej czy później się
znajdzie.
Zabrałam się więc
na poszukiwanie żarełka dla mojej kumpeli i dla siebie. Co prawda, polowanie w
moim przypadku będzie trochę trudne, ale przecież od czegoś mam te skrzydła, no
nie? Wzbiłam się więc w powietrze i rozejrzałam po okolicy. Pusto. No nic, poszukam
dalej... Aaaaaaaaaaaaa, moment... Przecież miałam pogadać z Chrisem... Szlag by
to! Zauważył mnie. Durna jesteś, oj durna, pomyślałam. Ale nic, zleciałam więc
do niego.
- I? Co masz mi
do powiedzenia? - zapytałam, rozglądając się, byleby tylko na basiora nie
patrzeć.
- Dżej, jak już
mówiłem... Przemyślałem to. Źle dobrałem słowa i wyszło jak wyszło, ale ja
wcale nie chcę być normalny. Tylko nie wiedziałem, czy będę potrafił się
dogadać z tyloma wersjami ciebie - zaśmiał się. Nie zareagowałam, więc odchrząknął.
- Poza tym, zrobiliśmy te prezenty razem i jeszcze... Czuję się trochę
odpowiedzialny za ciebie.
- Co proszę?! Z
jakiego niby powodu?
- No bo... Wiem,
że miałem kiedyś rodzeństwo i teraz... Tak jakby trochę taki instynkt. Wiesz,
jesteś mi bardzo bliska... Znaczy, nie w tym sensie... To jest... Nie tak że
nie jesteś ładna, tylko ja nie...
Zaśmiałam się
cicho na tę plątaninę i uniosłam łapę żeby się przymknął.
- Okej, okej.
Ogarniam. Tylko nie próbuj więcej używać słowa "normalny" w moim
towarzystwie, jasne? - Odwróciłam się od niego i wzleciałam do góry. Nie
słyszałam trzepotu jego skrzydeł, więc zawróciłam z szelmowskim uśmiechem. - A
ty co? Myślisz, że ci coś upoluję? To już nie góry, mój drogi. Trza ruszyć
zadek. No, już!
- Czyli co? Mogę
zostać?
- Nie wiem. O to
pytaj Hakia i Andzi, jak ich znajdziemy. Ale jak dla mnie, nie ma problemu.
- Jesteś
niemożliwa.
- Wiem.
Polecieliśmy.
Sama nie wiem. Może to był błąd że mu wybaczyłam, że się z nim pogodziłam ale
nie chciałam o tym na razie myśleć.
- Jenna? A tak w
ogóle to co to był za koleś z którym przyszłaś? - zapytał po chwili Chris.
- Em to... -
Wpadłam na genialny pomysł. - A co cie to interesuję, hym?
- No wiesz... Ja
wcale nie powiedziałem ostatniego zdania na twój temat... Więc wolę wiedzieć. -
Wzruszył barkami ale jego pysk mówił, że to ważne.
- Ech, to Voren,
nowy. Tak myślę, zresztą wszystkiego się dziś wieczorem dowiemy, coś mi się
wydaje, że będziemy długo rozmawiać...
*** Jakiś czas
później ***
Kiedy już
upolowałam z Chrisem sporą sarnę, postanowiłam poszukać Blind. Lataliśmy
chwilę, aż nagle wpadłam na coś ogromnego. Było na pewno miękkie.
- A co to nas,
Skarbie, atakuje? - zapytał charakterystyczny głos nade mną. Ledwo się
powstrzymałam, żeby nie pisnąć.
- Brego, mordo
moja! - wydarłam się i złapałam hybrydę za kłaki. Dopiero po chwili ogarnęłam,
że przecież są obok nas jeszcze dwie postacie.
- Witamy, Jenna,
witamy! Gdzie byłaś? Nie mogliśmy cię znaleźć, Skarbie! Nieładnie tak znikać i
nie mówić. Ale cieszymy się, że już jesteś, Skarbie! - przywitał się Brego.
- Em, no właśnie.
Ja się może przedstawię. - Otrzepałam futro i odsunęłam się trochę od wielkiego
kumpla. Cały czas uśmiechnięta, spojrzałam na kolejną, jak mi się zdawało,
hybrydę i ogromnego cheedariana. - Jestem Jenna, a to jest Chris. Ja należę do
watahy, w zasadzie prawie od jej początku, a Chris... Prawdopodobnie dołączy
wieczorem, jak znajdziemy Alfy.
- Cześć, jestem
Aspen... Znasz mnie może? - zapytała hybryda. Przyjrzałam jej się... Coś mi
świtało, ale nie byłam pewna, choć męczące wrażenie, że znam tą samicę było
silne.
- Wiesz, że chyba
tak... Tylko daj mi czas, a powiem ci dokładnie co i jak. Witam w
watasze!
<Aspen? Brego?
Alva? Wybaczcie, że tak wam wpadam, ale tak jakoś wyszło <default smiley>
:D>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)