sobota, 4 kwietnia 2015

Od Jenny do Alvy, Aspen i Brego

        Kiedy Wind odbiegła, westchnęłam ciężko ale z uśmiechem i odwróciłam się do Varena... którego już nie było. Prychnęłam, ale zauważyłam jego ślady na śniegu. Pewnie nie dość że mało rozmowny to jeszcze samotnik. A, pewnie poszedł żeby dać nam chwilę, albo może coś go zaciekawiło... Nie ważne, prędzej czy później się znajdzie.
Zabrałam się więc na poszukiwanie żarełka dla mojej kumpeli i dla siebie. Co prawda, polowanie w moim przypadku będzie trochę trudne, ale przecież od czegoś mam te skrzydła, no nie? Wzbiłam się więc w powietrze i rozejrzałam po okolicy. Pusto. No nic, poszukam dalej... Aaaaaaaaaaaaa, moment... Przecież miałam pogadać z Chrisem... Szlag by to! Zauważył mnie. Durna jesteś, oj durna, pomyślałam. Ale nic, zleciałam więc do niego.
- I? Co masz mi do powiedzenia? - zapytałam, rozglądając się, byleby tylko na basiora nie patrzeć.
- Dżej, jak już mówiłem... Przemyślałem to. Źle dobrałem słowa i wyszło jak wyszło, ale ja wcale nie chcę być normalny. Tylko nie wiedziałem, czy będę potrafił się dogadać z tyloma wersjami ciebie - zaśmiał się. Nie zareagowałam, więc odchrząknął. - Poza tym, zrobiliśmy te prezenty razem i jeszcze... Czuję się trochę odpowiedzialny za ciebie.
- Co proszę?! Z jakiego niby powodu?
- No bo... Wiem, że miałem kiedyś rodzeństwo i teraz... Tak jakby trochę taki instynkt. Wiesz, jesteś mi bardzo bliska... Znaczy, nie w tym sensie... To jest... Nie tak że nie jesteś ładna, tylko ja nie...
Zaśmiałam się cicho na tę plątaninę i uniosłam łapę żeby się przymknął.
- Okej, okej. Ogarniam. Tylko nie próbuj więcej używać słowa "normalny" w moim towarzystwie, jasne? - Odwróciłam się od niego i wzleciałam do góry. Nie słyszałam trzepotu jego skrzydeł, więc zawróciłam z szelmowskim uśmiechem. - A ty co? Myślisz, że ci coś upoluję? To już nie góry, mój drogi. Trza ruszyć zadek. No, już!
- Czyli co? Mogę zostać?
- Nie wiem. O to pytaj Hakia i Andzi, jak ich znajdziemy. Ale jak dla mnie, nie ma problemu.
- Jesteś niemożliwa.
- Wiem.
Polecieliśmy. Sama nie wiem. Może to był błąd że mu wybaczyłam, że się z nim pogodziłam ale nie chciałam o tym na razie myśleć.
- Jenna? A tak w ogóle to co to był za koleś z którym przyszłaś? - zapytał po chwili Chris.
- Em to... - Wpadłam na genialny pomysł. - A co cie to interesuję, hym?
- No wiesz... Ja wcale nie powiedziałem ostatniego zdania na twój temat... Więc wolę wiedzieć. - Wzruszył barkami ale jego pysk mówił, że to ważne.
- Ech, to Voren, nowy. Tak myślę, zresztą wszystkiego się dziś wieczorem dowiemy, coś mi się wydaje, że będziemy długo rozmawiać...

*** Jakiś czas później ***

        Kiedy już upolowałam z Chrisem sporą sarnę, postanowiłam poszukać Blind. Lataliśmy chwilę, aż nagle wpadłam na coś ogromnego. Było na pewno miękkie.
- A co to nas, Skarbie, atakuje? - zapytał charakterystyczny głos nade mną. Ledwo się powstrzymałam, żeby nie pisnąć.
- Brego, mordo moja! - wydarłam się i złapałam hybrydę za kłaki. Dopiero po chwili ogarnęłam, że przecież są obok nas jeszcze dwie postacie.
- Witamy, Jenna, witamy! Gdzie byłaś? Nie mogliśmy cię znaleźć, Skarbie! Nieładnie tak znikać i nie mówić. Ale cieszymy się, że już jesteś, Skarbie! - przywitał się Brego.
- Em, no właśnie. Ja się może przedstawię. - Otrzepałam futro i odsunęłam się trochę od wielkiego kumpla. Cały czas uśmiechnięta, spojrzałam na kolejną, jak mi się zdawało, hybrydę i ogromnego cheedariana. - Jestem Jenna, a to jest Chris. Ja należę do watahy, w zasadzie prawie od jej początku, a Chris... Prawdopodobnie dołączy wieczorem, jak znajdziemy Alfy.
- Cześć, jestem Aspen... Znasz mnie może? - zapytała hybryda. Przyjrzałam jej się... Coś mi świtało, ale nie byłam pewna, choć męczące wrażenie, że znam tą samicę było silne.
- Wiesz, że chyba tak... Tylko daj mi czas, a powiem ci dokładnie co i jak. Witam w watasze!


<Aspen? Brego? Alva? Wybaczcie, że tak wam wpadam, ale tak jakoś wyszło <default smiley> :D>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)