środa, 15 kwietnia 2015

Od Leonardo do Alvy - Nakręcany Kot

        Nie mogłem spać. Nawet znaleziona na podłodze szmatka nie stanowiła dobrego posłania. Nikt z niej nie korzystał, bo niby po co takim wielkim wilkom leżeć na ścierce? Ja jestem mniejszy, ale nawet to mi nie pomogło. W końcu zrezygnowany wstałem by się przejść.
  Alva miała tu całkiem przyjemne klimaty. Jak dla mnie co prawda było tu zdecydowanie zbyt czysto. Wszystko było idealnie posegregowane na półkach, w puzderkach, szufladkach i fiolkach. Czułem się jak w jednym wielkim magazynie. Brakowało mi mojej przytulnej jaskini, którą porzuciłem by ruszyć w świat. Miałem tam wszystko co chciałem i gdzie chciałem.
  Chodziłem więc bez celu delikatnie stąpając pomiędzy śpiącymi. Nagle do moich uszu dotarło sapanie jakiegoś zirytowanego basiora. Był to Rex, nasz nieoczekiwany sojusznik.
  - Głupi szmelc... - warczał pod nosem wymiatając jakieś rzeczy spod swojego naprędce przygotowanego legowiska. Widać nie podobało mu się nie tylko niewygodne ułożenie, ale i cała sytuacja. Denerwowała go obecność wszystkich wokół. Najchętniej pewnie od razu wróciłby do swojej własnej, mrocznej nory, czy gdziekolwiek on mieszka. Nie chciałem go denerwować jeszcze bardziej, więc poczekałem cierpliwie w cieniu aż wilk wymiecie ten cały "szmelc".
  W rogu jaskini pełno było popsutych sprzętów z żelaza. A to jedne pogięte, drugie złamane, trzecie przeżarte jakimś kwasem, który dokładnie wypłukano, nim żelastwo trafiło do kąta. Ku swojemu zadowoleniu znalazłem tam także parę trybików i sprężynek. Już miałem je wziąć ze sobą gdy uświadomiłem sobie, że to nie moje mieszkanie i nie moje rzeczy. Wziąłem więc wypatrzone części i ruszyłem do wylotu jaskini gdzie czuwała Alva.
  Idąc do niej stąpałem cicho. Starałem się nie robić hałasu, jednak przez przypadek kopnąłem jakiś kamyk. Cheederian odwrócił lekko i spokojnie głowę.
  - Nie śpisz? - zapytała Alva.
  Podreptałem do niej i położyłem znaleziska na ziemi.
  - Chciałem tylko zapytać, czy mogę sobie to zatrzymać? - zapytałem.
  Alva zdziwiona spojrzała na przedmioty, ale skinęła łbem i powróciła do wpatrywania się w linię lasu.
  Zadowolony usiadłem i zacząłem skręcać ze sobą części. Cheederian nie wydawał się zainteresowany tym co robię, ale od czasu do czasu samica rzucała jednak okiem na moje łapy.
  - Po co ci te śmieci? - zapytała w końcu Alva nadal wpatrując się w las.
  - To nie ŚMIECI, tylko CZĘŚCI - poprawiłem. Niezwykle irytowały mnie podobne teksty. Niestety wiele, naprawdę wiele osób nie widziało ukrytego pod warstwą żelaza i rdzy piękna. Gdy ktoś patrzył na moje znaleziska zawsze widział tylko szmelc. Ja widziałem jednak w tej kupie śmieci przyszłe zabawki, narzędzia, instrumenty i moje ulubione pozytywki.
  - Zepsute części - skwitowała samica.
  - To się nazywa RE-CY-KLING. Wykorzystanie materiałów wtórnych.
  - Niech ci będzie - Alva dała za wygraną. - A co majstrujesz?
  W pytaniu nie słyszałem ciekawości. Cheedarian po prostu zabijał czas, licząc może, że usłyszy coś interesującego.
  - Jeszcze nie wiem - odpowiedziałem. - Jak coś zmajstruję, to dam ci znać.
  - Jak to "nie wiesz"? Nie planujesz niczego?
  - To tylko na poczekanie - wyjaśniłem. - Z nudów. Gdybym robił coś bardziej skomplikowanego, na przykład pozytywkę z tańczącą figurką w środku, wtedy wszystko bym ładnie zaplanował.
  Alva przez parę minut patrzyła na to co robię, po czym wróciła do obserwacji. Siedzieliśmy tam chyba jakieś pół godziny. W końcu postawiłem przed sobą na ziemi małą, nakręcaną zabawkę. Miała kształt jakiegoś kota, nie mogłem tego dokładnie stwierdzić, bo podczas pracy nie skupiałem się na szczegółach zewnętrznych, tylko na mechanizmie. Z grzbietu wystawał mały kluczyk (nie pochodził ze sterty starych części, tylko mojego podręcznego "zapasu"). Zakręciłem nim pięć razy i postawiłem figurkę przed sobą. Łapy metalowego kotka zaczęły poruszać się w przód i w tył, sprawiając, że zabawka zaczęła robić przede mną małe okrążenia. Siedziałem chwilę z uśmiechem patrząc jak moje dzieło żyje. Zawsze fascynowała mnie mechanika, dlatego tak bardzo lubię składać własne mechanizmy. Grunt, by wszystko było na swoim miejscu.
  Po jakichś pięciu minutach zabawka zatrzymała się kończąc piąte okrążenie. Już miałem ją nakręcić ponownie, gdy zauważyłem, że Alva również patrzy na metalowego kota. Nie byłem pewny, jak długo obserwowała zabawkę. Zauważyłem jednak w jej oczach coś nowego - żywą ciekawość.


Alva? Nie wiem czy powiedziałem bądź zrobiłem coś interesującego. Może ty mnie czymś zaciekawisz? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)