<Taaaaaaaak, no więc Chris w końcu coś piszę. Ale
muszę się tak zdeczka cofnąć, do momentu kiedy wróciliście z walki z
ferdalem>
Wpadli do jaskini, cały tłumek. Jednak w tym tłumku ja
wypatrywałem jednej jedynej osoby - Jenny. Wyciągałem szyję i przechodziłem
pomiędzy nimi, aż w końcu ją znalazłem. Położyli ją na kamieniu i poszli się
zajmować Varenem. Świetnie! To ona została przegryziona na pół, znaczy tak
myślę z tego co widać po śladach zębów, a oni się zajmują wilkiem który jest 3
razy większy od niej i 10 razy masywniejszy. Zarąbiście!
- Trzymaj się Jenahia - wyszeptałem.
Tak, tak, powiedziałem do niej Jenahia... Ale co zrobić,
kiedy tak bardzo mi się jej imię podoba, a teraz mi przynajmniej nie przyłoży.
Jasne, nie powiedziała mi swojego pełnego imienia, ale w końcu czytam w
myślach, tak?
- Odsuń się, muszę ją opatrzyć. - usłyszałem głos nad
głową.
Alva, no tak... Okey.
- Jasne, ale zawołaj mnie, jak skończysz, dobrze? -
poprosiłem, na co cheedarianka się zgodziła.
Odszedłem więc nad źródła, w tamtej części jaskini i tak
było tłoczno. Tylko bym przeszkadzał, a teraz najważniejsze jest zdrowie Jenn.
Leżąc nad wodą rozmyślałem o tym, że w zasadzie to się
wygadałem. Kiedy się pokłóciłem z Diablikiem w górach powiedziałem, że nie wiem
czy będę tu pasował. No i się wygadałem, wygląda na to, że nie pasuję. Skoro
nawet Hakai mi nie ufa...
Ale najgorszy jest ten Brego. No kurczę, o co mu chodzi?!
Przecież Dżej i ja jesteśmy kumplami, on to chyba widzi, nie? No to co jest do
licha? Ma Aspen, tak często z nią rozmawia... Myślałem, że nawet się w niej
zakochał... A on takie cyrki o Jenahię odstawia. Świetnie. A w jego mózgu...
jest problem. On ma tam za dużo myśli na sekundę, w dodatku coś tam jest, jakaś
blokada... Za każdym razem, gdy chcę zajrzeć w jego umysł, jest taki
pomarańczowy rozbłysk i okropny wrzask. Nie wiem o co chodzi, naprawdę.
Przeglądałem też w umyśle naszą kłótnię. Wiecie o co poszło? Na pewno chcecie
wiedzieć.
No więc, kiedy się przebudziłem, obok mnie leżał
rozwalony Brego, oparty łapami o mój grzbiet, a Jenna leżała po jego drugiej
stronie. Była okropnie przyciśnięta do ściany. Prychnąłem wtedy cicho, ale
zasnąłem, nie chciałem budzić reszty. A potem nagle Brego mnie okropnie
brutalnie obudził warcząc i drąc się, że Dżej zniknęła i to na pewno moja wina.
- Chris?! Skończyłam, jak chcesz to chodź. - zawołała
mnie Alva, wyrywając ze wspomnień.
Otrząsnąłem się i poszedłem szybko do Diablika. Jednak
gdy tam dotarłem, obok siedziała Blind z Raphem i jakaś wadera oraz – niestety –
Brego. Spojrzałem na wejście do jaskini, na które patrzyli teraz wszyscy bo
stała tam niewielka biała i nakrapiana wadera z rogami na głowie. Skrzywiłem
się, bo żal mi się jej zrobiło, biedna teraz wszyscy się na nią gapią. I
zauważyłem, że zaczyna się nowy dzień. Przemyślałem pół nocy, wkurzając się na
Brego i bijąc sam ze sobą! No nic... Wskoczyłem na półkę skalną, zwinąłem się i
stamtąd obserwowałem wszystkich... Ale najbardziej kółko wielbicieli Jenn i raz
na jakiś czas spoglądałem na Varen’a. Musiałem z nim później pogadać. To przez
niego küçük şeytan wylądowała w pysku ferdala. Nie ujdzie mu to na sucho, nie
będę się z nim bił, jasne, ale pogadamy sobie, to na pewno.
<Czy ktoś mnie wreszcie puści do küçük şeytan? Tak w
ogóle to to znaczy mały demon default smiley :D >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)