wtorek, 21 kwietnia 2015

Od Dean'a do Alvy i Hakai - Konsekwencje

        Od razu padły następne rozkazy.
-Brego, atakuj łapy tej bestii!- warknął Hakai. Stał niedaleko Ferdala. Rex znalazł się chyba najszybciej przy stworze i zaatakował. Po chwili zjawił się Zafiro, oczywiście niechętnie nastawiony do Alfy.- Dean, Zafiro! Atakujcie gardziel! - wydarł się, po czym sam zaczął atakować.
Zafiro ociągał się lekko, ale mimo wszystko usłuchał. Ferdal kręcił się wokół siebie niczym nakręcany bączek. Co i raz zamachiwał się łapami, ale widać było, że jest jakiś nieswój. Hakai śmigał między jego łapami, wiele razy był blisko oberwania, ale wykonywał uniki i ranił co jakiś czas brzuch. W między czasie parę razy ranił gardło. Dean zmienił się we mgłę i szybko zjawił się przy bestii. Pojawił się znów na karku zwierzęcia. Wgryzł się i to porządnie. Ryk. Zmienił się z powrotem i gdy Ferdal stracił nim zainteresowanie, i zajął się pozostałymi, zmaterializował się ponownie. Po chwili pojawił się też Zafiro. Obaj zajęli się szyją. Drapiąc i gryząc wczepili się w niego. Zaryczał. Varen w tym czasie również atakował, ale czuł się już znacznie gorzej i gdy było blisko powalenia bestii, wycofał się pod drzewo.
Brego i Rex rozrywali boki bestii, która chwiała, i zataczała się coraz bardziej. Po kilkunastu minutach szamotaniny, padła na ziemię z łomotem. Dean i Zafiro podczas upadania, odskoczyli na bok. Dumni z siebie, zakrwawieni, ale żywi stanęli w grupce, w małej odległości od Ferdala, którym trząchały ostatnie drgawki.
Hakai rozejrzał się po członkach watahy.
-Dean.- zwrócił się do białego samca. - Przyprowadź Alvę, Andromedę i Blindwind. Trzeba się zająć rannymi. - cały czas był wściekły na Varen'a i Jennę, ale to już później się nimi zajmie...
Wilczur kiwnął łbem i pędem skierował się ku jaskini. Wystarczyło kilka chwil by znalazł się z powrotem na polanie wraz z wymienionymi wcześniej waderami. Rex i reszta, która brała udział w walce siedziała i wylizywała rany. Varen pod drzewem dalej siedział z pochylonym łbem, nadal przez nikogo nie zauważony. Jednak, gdy tylko Dean wrócił zauważył go i podbiegł do niego.
- Co Ci jest?
- Oberwałem...- wykręcił się do Caligo i pokazał mu grzbiet.
Krew ledwo było widać przez barwę sierści Varen'a, ale dało się zauważyć jakie obrażenia odniósł. Trzy rowki ciągnące się przez całą długość kręgosłupa. Dean pacnął go w tył łba.
- Odbiło Ci? Żeby w pojedynkę stawać oko w oko z takim Ferdalem?- pokręcił zrezygnowany łbem. Westchnął - Jednak to nie moja działka, żeby cię opierniczać.
Z tyłu dało się słyszeć Alvę, która magią starała się wyleczyć niektóre obrażenia. Blindwind biegała w kółko i opatrywała rany tam gdzie mogła, a Andromeda starała się pomagać Alvie. Latała po wodę i potrzebne zielska, które zostały w jaskini. Najbardziej jednak zamartwiała się o Hakai. Wiedziała, że lubił ryzykowne akcje.
-Chodź, niech ktoś cię obejrzy.- Dean zwrócił się do Varen'a.
Ten wstał i ruszył za białym wilczurem. Gdy podeszli do Alvy dostał dreszczy, zaczęły się drgawki. Z trudem łapał oddech. Alva spojrzała na przybyłe samce, tak różne od siebie.
-O, jesteś, Varen. Mam nadzieję, że dobrze oberwałeś za swój debilizm.- powróciła do leczenia Alfy.
-D-d-dzię..ki- wydukał wilczur w odpowiedzi i usiadł. Alva podniosła jedną brew.
-Czyżby nasz wielki, waleczny i rycerski Varen oberwał? Zaskakujące.- teatralnie pokazała zaskoczenie.
-P-p-przestań...- warknął Asmo, a Dean zirytowany spojrzał na Alvę.
-Jesteś pewien?- spytała podejrzliwie.
-Alva, przestań!- warknął wściekle Hakai.- Czyżbyś nie wiedziała czym masz się teraz zająć? A może ci przypomnieć?
Cheederianka schyliła lekko łeb niechętna i przerwała leczenie Alfy.
-Pokaż, coś ty tam zbroił...
Varen pokazał grzbiet, trzęsąc się.
-Fiu, fiu, fiu- zagwizdała.- Płytkie cięcia, ale jakże skuteczne.... hmm... chyba będziemy się zbierać do jaskini, zanim inne Ferdale się przypałętają. Tam będzie mi wygodniej opatrywać rannych.
-Zbierajcie się, wracamy do reszty!- zakrzyknął i wszyscy- mniej lub bardziej ranni- już kierowali się z powrotem. Hakai zwrócił się do Varen'a.
-Dasz radę iść?
-Ja mu pomogę- wtrącił się Dean. Alfa spojrzał na niego.
-Okay...- skierował się za Alvą i innymi.
 Dean zmienił się w mgłę i pochwycił Varen'a. Po kilku minutach wszyscy byli już na miejscu. Rex także, jednak on nie dopuszczał do siebie nikogo. Jak zwykle. Lunatic odstawił go na miejscu, jednak ten nie utrzymał się już na łapach i padł na ziemię. Nadal jednak przytomny. Dean zmaterializował się obok niego.
-Alva! Przyjdź tu!- zawołał, po czym poruszył krótko szczęką. Cheederianka szybko się zjawiła, odsuwając na bok złość i rozczarowanie rozumem watahy, a raczej Varen'a i Jenny.


Alva? Hakai? Oszczędźcie biednego Varen'a, a Dean go trochę polubił i wstawi się za nim jak coś ;-;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)