poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Od Aspen do Brego - Przeszłość wymknęła się spod kontroli.


       Krótki lot nieco mnie rozbudził, ale gdy upadłam na ziemię, nie byłam w stanie zapanować nad sennością i ponownie odpłynęłam do świata morfeusza nawet nie zadając sobie trudu wstania, zasnęłam tak jak upadłam.
- Aspen! Aspen? Gdzie jesteś? Boże Skarbie ona się nie odzywa... Zabiliśmy ją. Ale myśmy nie chcieli...- Głos hybrydy wyrwał mnie znów do świata żywych.
- Żyję... Jeszcze...- Podniosłam się ziewając głośno, a obiecałam sobie, że koniec z zarywaniem nocek.
Jeszcze zaspana obejrzałam się w około. Chwila, a gdzie Brego? Zamrugałam mocniej by odzyskać w pełni wzrok i dopiero wtedy zobaczyłam leżącego w krzakach towarzysza.
- Dobrze, że żyjecie Skarbie, to dobrze. A pomożecie nam wyjść?- Zapytał niemal błagalnym tonem i spróbował się wyszarpnąć, ale zaraz znów zamarł. Podeszłam do niego bliżej. a gdy zobaczyłam jak leży powyginany w krzakach nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.
- Z czego się śmiejecie skarbie? Pomoglibyście w potrzebie jak prawdziwy przyjaciel, a nie się śmiali. - Naburmuszył się lekko. Przyjaciel? On traktował mnie jak przyjaciela mimo, że tak krótko mnie zna? Przestałam się śmiać, ale uśmiechnęłam się szeroko. Od kiedy się obudziłam wokoło mnie byli sami obcy, a teraz mam przyjaciela! Rzuciłam się na hybrydę i przytuliłam mocno.
- Ał...Hola Skarbie? Co wy robicie? Mieliście mnie wydostać.
- Już, sorki. - Wyprostowałam się i podałam mu łapę tak by mógł się na niej wesprzeć.
- Dziękujemy, Skarbie. - Wyszczerzył się.
Nim jednak zdołał powiedzieć coś dalej skoczyłam na na niego już zdecydowanie rozbudzona.
- Broń się! - Zaśmiałam się głośno udając że atakuję.
 Brego od razu załapał zabawę i uskoczył równocześnie wykonując kontrę łapą mającą na celu mnie zatrzymać, ja jednak byłam mniejsza, wyminęłam ogromną kończynę i wskoczyłam mu na plecy.
- O nie, Skarbie! Atakują, musimy się bronić. - Zawołał śmiejąc się głośno po czym zaczął brykać i rzucać się starając się mnie zrzucić.
Chwilę trzymałam się, jednak w końcu zeskoczyłam. Udawana walka trwała w najlepsze, kiedy nagły, przeszywający ból sparaliżował mnie i cios, który miałam z łatwością uniknąć sięgnął mnie. Rozkręcona hybryda nie zapanowała nad siłą i uderzenie zwaliło mnie z nóg. Zamrugałam, w około było ciemniej niż przed chwilą, a nade mną zamiast Brego stał czarny wilczur. W jednym podskoku znalazłam się na czterech łapach. Uniosłam skrzydła, zjeżyłam sierść, a z gardła wydobywał mi się złowrogi warkot. Czarny wilk z nieprzyjemnym uśmiechem zbliżał się do mnie. Nie mogłam pozwolić mu mnie tknąć. Położyłam po sobie uszy i zaszarżowałam na nieznajomego. Nagle wszystko znikło, niebo zrobiło się jaśniejsze, a zamiast basiora stał Brego. Zamarłam na chwilę. Co to było?
- Aspen? - Zapytał, nie potrafiłam wyczuć czy w jego głosie było zdziwienie, czy strach że zwariowałam.
Dobrze, że to był on, był większy i silniejszy, gdybym w porę się nie opamiętała mógłby mnie unieruchomić, ale mimo wszystko mogłabym zdążyć go zranić.
- Przepraszam. - Wybełkotałam w końcu.
Te całe "wspomnienia" zaczęły stawać się niebezpieczne.
- Nic ci nie jest? - Przyjrzałam się mu dokładnie, ale nie, nie miał na sobie nawet zadrapania. Szybko musiałam wymyślić jakiś sposób by to się skończyło - Jen, ona mówiła o jakimś smoku, muszę go znaleźć, gdzie Jen?


<Brego?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)