Podczas gdy w całkiem pokaźnej, wskazanej przez Rex'a jaskini, temperatura dzięki rozpalonemu ognisku zaczęła stopniowo wzrastać, na zewnątrz przestało być tak spokojnie jak jeszcze parę minut temu - chłodny wiatr coraz agresywniej szarpał bezlistne gałęzie, a słońce skryło się za chmurami zwiastującymi najpewniej kolejną śnieżycę. Nie było to jednak nic pewnego - wszak mogło przejść bez echa w kolejnych kilka chwil i zostawić naszą nową paczkę w całkowitym spokoju. Póki co nikt nie zwracał na te zmiany większej uwagi, mieli lepsze zajęcia...
- Jak to zrobiłeś, co? - Spytała Dan wlepiając roziskrzone spojrzenie w białego basiora, który przed momentem od tak wyczarował sobie ogień, budząc jej żywe zainteresowanie, któremu musiała dać teraz jakieś ujście. A najlepiej zrobić to u źródła fascynacji, nie? Napierała więc na niego z obłędem w oczach i zadawała coraz to nowe pytania.
- No stary, to żeś wyskoczył! - Dodała Lir klepiąc wilka po łopatce i szczerząc się szaleńczo. Ona też chciała dowiedzieć się jak najwięcej, więc przyparła go razem z siostrunią do muru, a raczej do ściany i zaczęła wysyłać mu lirkowate wibracje mające podświadomie skłonić go do mówienia.
- Od kiedy tak umiesz? - Kontynuowała ruda.
- A coś większego możesz?
- Nie pchaj się! Ja go pytam!
- JA go pytam!
- Lira!
- Danka!
- JAK TY TO ZROBIŁEŚ!? - W końcu krzyknęły obie i wbiły w niego oczekujące spojrzenia dwóch par zielonych oczysk, aż z lekka położył uszy pod tą dziwną presją. Gdyby wiedział, że tak to się skończy... ale nic, niech o podziwiają, a przy tym trochę pomęczą się i powalczą z tą swoją chorą (a chyba rodzinną) ciekawością. Może jak będą grzeczne to im wyjaśni... I nagle wpadł mu do głowy pomysł dziwny, ale na tyle kopnięty, że aż warty wypróbowania. Obiekty doświadczalne już się znalazły... Uśmiechnął się demonicznie i nagle przybrał dumną, nawet z lekka wyniosłą pozę:
- Normalnie - Odparł na ich pytanie - WY tak nie potraficie? - Zapytał udając wielce zdziwionego, a dla lepszego efektu szerzej otworzył oko, przyłożył sobie łapę do piersi i odchylił głowę. Tak, teraz mógł poczuć się prawdziwym aktorem. Pytanie co zrobią dziewczęta...
A one spojrzały po sobie z minami ni to zaskoczonymi, ni zdezorientowanymi, jakby pytając się siebie o co chodzi, po czym odchrząknęły nagle, zakręciły się w miejscu i zaczęły niezwykle dokładnie poprawiać swoje włosy i futerka czytelnie unikając wzroku samca.
- No... ja tam coś umieeeem... - Zaczęła Lir przeciągle, patrząc pod kątem na sufit - Ja teeen... no tak jak ty, tylko, że mi w nocy nie działa...
- Oh, to dobrze, bo do nocy jeszcze daleko - Uśmiechnął się basior jadowicie, zadowolony z efektu jaki osiągnął.
- To znaczy NIE! W dzień TEŻ nie działa! - Krzyknęła blondynka i zaczęła energicznie machać łapami jakby chcąc odpędzić od siebie swój własny błąd - To jest ten no... No! No nie działa w zimę, o! - Wybrnęła niezgrabnie i zaczęła pocierać podbródek próbując się skoncentrować:
- Tak, tak, to nie działa w zimę - Powtórzyła jakby chciała upewnić samą siebie i uśmiechnęła się pod nosem - A w lato... ooooo, kochany jakbyś wtedy mnie widział! - Zaśmiała się nerwowo coraz bardziej wchodząc w tę grę - Latem to ja zionę ogniem na trzy kilometry! O! I jeżdżę na płomieniach, też na trzy kilometry! I i... i jeszcze jak mam dobry dzień to robie se takie o, ogniste skrzydełka - pokazała rozciągając ręce i wyginając się jakby chciała zobaczyć własne plecy - Takie wielkie, o! Jak motylica!
- Chyba motyl... - Wtrąciła Dan cichutko nie chcąc siostrze przerywać, ale jednak pragnąc zwrócić jej uwagę, że przyrównała się nie do uskrzydlonego owada, ale do pasożytującego w cudzych wnętrznościach płazińca...
- Cicho tam! - Lira machnęła łapą i zignorowała uwagę - Wiem co mówię (nie wiedziała), jestem jak motylica, mo-ty-li-ca! Takie ładne co lata. Ty się ucz od starszych, młoda! - Poradziła jej i klepnęła po serduszkowym znamieniu na barkach posyłając pełen wyrozumiałości uśmiech.
- Ale motylica to nie motyl! - Zaprotestowała Danka, która szalona bo szalona, ale dobrze jednak orientowała się w rzeczywistości.
- Oczywiście, że NIE motyl - Lira dobrodusznie pogłaskała ją po główce - Motyl to facet, kobitka to motylica - Uśmiechnęła się pobłażliwie i dumna ze swej wszechstronnej wiedzy spojrzała na Rex'a, który nie sądząc, że można być tak niedouczonym i tępym w niektórych sprawach, aż się na nią zagapił. Widząc jej spojrzenie pokiwał powoli łbem jakby z uznaniem po czym podniósł łapy i klasnął donośnie, co dla Liry oznaczało zwycięstwo w tym temacie.
- No widzisz Dan, sorki, ale te lata różnicy jednak robią swoje - Uśmiechnęła się, po czym dotarło do niej, że nie skończyła opowiadać o swoich ognistych mocach, co musiała szybko nadrobić!
- A i jeszcze... no i w ogóle rozwalam jednym spojrzeniem, palę drzewa, kamienie i trawę! O! Ale to w lato, na jesieni... na jesieni też dobrze i wiosną... tylko w zimę mi zapłon siada, hehe, bo wiesz... no... no NIE MOŻNA być idealnym, sorry! - Burknęła urażona i rozłożyła ręce. Chce ognistą babkę to niech się hajtnie z zapałką. Jej wyobraźnia ma swoje limity!
Rex patrzył na nią jak ogłupiały swoim jednym okiem starając się opanować nagły przypływ rozbawienia, który chciał mu chyba rozsadzić brzuch, aż stwierdził, że nie - nie chce mu się tak wysilać, poza tym szkoda takiej okazji - dawno się nie śmiał, więc w końcu puścił swoje wewnętrzne hamulce i ryknął donośnie na całą jaskinię, ukazując przy okazji jak wielką pojemność mają jego płuca.
Na taki wybuch wesołości Lira nie była przygotowana. Spodziewała się uznania, podziwu - może nawet wyzwania, od którego mogła się wymigać, bo przecież ''jej moce nie działają w zimę", ale to... poczuła się dotknięta!
- HMPF! - Prychnęła i wydęła wargi odwracając się do nich teatralnie plecami. Głupek! Najpierw gada takie rzeczy, a potem śmie się z niej śmiać! Idiota! To ona już nic nie mówi... Debil!
Rex za to bawił się w najlepsze - już pozbył się jednej, teraz czas na drugą...
- A ty? - Zwrócił się z lekkim grymasem do Dan - Jakie są twoje ogniste zdolności? Co potrafisz?
- W temacie ognia... nic. - Odparła ruda wzruszając ramionami i patrząc na niego poważnie. Występ Liry uświadomił jej, że nie ma co się wydurniać i wymyślać jakieś nieopisane zdolności. - Nie mam ognistych mocy, ale wiem co to jest motylica. - powiedziała z naciskiem rzucając Lirze 'obojętne' spojrzenie, a ta (która oczywiście cały czas na nich zerkała) warknęła tylko i wróciła do swej reprezentacyjnej, obrażonej pozy.
Rex uśmiechnął się pod nosem na ułamek sekundy, po czym wstał i podszedł do ogniska, a na jego twarz powrócił zniechęcony wyraz. Zabawa zabawą, ale chciałby się w końcu wysuszyć...
Chwilę potem na jego grzbiet wskoczyła Danka, która nie musząc już nic udowadniać upartej siostrze postanowiła dopytać o te jego niewielkie (ale przynajmniej autentyczne) zdolności. Ułożyła się więc wygodnie przednimi łapkami opierając się o jego łeb i znów zapytała jak on w końcu rozpalił to ognisko. Już oczywiście zdążyła się zorientować, że poprzednio je po prostu podpuszczał i teraz liczyła na szczerą odpowiedź.
- No, tak jak widziałaś... - Westchnął rozciągając się na kamiennej podłodze - Powiedzmy, że poniekąd... mogę kontrolować ogień. Ale nie mogę latać i mieć skrzydełek jak motylica - Spojrzał na nią porozumiewawczo kantem oka, co od razu poszerzyło uśmiech goszczący na jej twarzy i wywołało kolejne prychnięcie od strony ściany.
- To chyba lepiej - Zaśmiała się i wtuliła w mokre futro na jego karku układając się jeszcze wygodniej. Teraz to był ich kumpel, powoli ogarniający ich żarty i preferencje. Powoli chyba nawet uczył się żyć między nimi, ale kto wie? Jednak nadal był przede wszystkim jej rumakiem, więc musiała o niego dbać <3
A Trash i Kami musieli sobie radzić zapomniani w kącie... again ^^"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)