niedziela, 16 sierpnia 2015

Od Rex'a do Dan, Kami i Liry - Zadziora

*Ostrzegam, opowiadanie było pisane o TEJ godzinie (czyli bardzo późno XD) do tego na pędzika i dekoncentrowała mnie Fidela... Więc jest jakie jest, wybaczcie ^^"*

        Biały wilczur czuł się dziwnie, naprawdę dziwnie... Trzy wadery, tak małe, że jakby nie patrzył pod nogi to by je rozdeptał i morka plama by tylko na śniegu została, nie dość tego dał przed chwilą niezły popis agresji, a one nic! Traktowały go jakby był najnormlniejszym w świecie wilkiem! Kręciły się obok niego swobodnie, gadały, śmiały się, zdążył już stać się nawet podpieradłem oraz wilko-podobną drabinką do wspinaczki (choć mało nie zrobili przy tym z niego obojniaka). Do tego pierwsza przepychanka minęła i to bez jego udziału (musiał to nadrobić)! Nie pomijajmy tez faktu, że mały włos, a pojawiłyby się pierwsze rany szarpane (pomijając Trash’a) nie przez niego, nie dość, (o zgrozo) na nim (w innym przypadku powiedziałabym, że przez Lirę mało nie został prawiczkiem na całe życie, ale na szczęście chłopak ma ten etap życia za sobą). Jednooki już dawno nie znajdował się w towarzystwie, gdzie musiał uważać na swoje bezpieczeństwo, zawsze to on był zagrozeniem... A tu proszę! Na to wychodziło, że dziewczyny umiały sobie poradzić jak trzeba (nic dziwnego więc, że były przy nim spokojne).
Uśmiech wypezł na pysk białego basiora, a jego wzrok skierował się na postać Trash’a (ładowaną aktualnie na Kami).
„Nie wiem za jakie grzechy, ale diabły strąciły cię do najgorszego zakątka piekła...”, zaśmiał się w myślach.
Może trudno było w to uwierzyć, ale już lubił to stadko niezależnych, walniętych waderek.
Nie dość tego, że miały solidne charaktery to nie miał potrzeby widzieć w nich wrogów ani rywali (w końcu płeć przeciwna ma swoje atuty), a do tego... One w nim nie widziały krwiożerczego brutala i nie kuliły się kiedy on nawet nic nie robił (jak to już niektórzy robili), co prawda lubił wywoływać strach u innych, jednak... Cieszyło go gdy ktoś czasem widział w nim coś więcej (no chyba, że tym kimś był basior, to mu Rex urządzał piekło na ziemi).
Jego uwagę przykuła Danka, zawzięcie mówiąca coś do niego. Dopiero wtedy skupił się bardziej na zaistniałej sytuacji... W sumie był już czas wkroczyć do gry – uginająca się pod Husk’iem Kami, nieznająca terenów Lira i niewiedząca co ze sobą zrobić Danka. Basior westchnął i zwlókł swoje ganty z pozycji siedzącej (po w towarzystwie Liry uznał, że ta pozycja była najbezpieczniejsza).
- Daj mi to truchło. – mruknął od niechcenia łapiąc Trash’a za futro na karku i przerzucając go sobie niedbale przez plecy (jakby cholercia nie mógł wcześniej! Bagaż załadowany, wysiłek włożony, a on się nagle obudził z pomocą!).
Dani aż ciepło się zrobiło, kiedy zobaczyła kły Blizny tak blisko tętnicy Husk’a, ale kiedy krew nie trysnęła, a kości nie gruchnęły odetchnęła spokojniej.
- Trochę go chyba lubisz, c’nie? – powiedziała z uśmiechem.
- Będziemy się wlec jak muchy w smole jak wy będziecie go targać. – burknął z wrogą nutą, gdyż takie były też jego intencje, był mokry i zaczynało mu się tu robić zimno, nie chciało mu się już dłużej ociągać, a jeżeli inni mieli zamiar uważać, że robi to z dobrego serca zaraz mógł zacząć go wlec po ziemi... – Zbierajcie suche drewno po drodze, jeżeli chcecie mieć ognisko. – nakazał Dan i Kami – Te tereny trzeba znać, tak nic w tym gąszczu nie znajdziesz. – rzekł do Liry, która deczko błądziła na nieznanych ziemiach, ale nie miała zamiaru się poddać i poczuła się dotknięta jego uwagą.
- A ty, stary to pewnie niezły kozak, c’nie? – rzuciła wścibsko, jednak po chwili samiec dostał szturchańca w ramię, żeby podkreślić, że to nie otwarte wyzwanie tylko lekkie podważenie autorytetu (żeby nie było, to w końcu Lira).
Basior nachylił się nad nią, ich twarze milimetry od siebie, a wredny uśmiech ledwo widoczny na jego pysku.
- Wątpisz w to? – warknął z wrogą nutą.
Co jak co, jednak stare instynkty samca nie zostały przyćmione, symapatia sympatią, ale wilczur odebrał to za minimalne wyzwanie, a choć przyhamował swój zapał nie był w stanie puścić tego mimo uszu.
- Wątpisz, że będę? – jednak jej głos nie był wrogi słychać w nim było jakąś dziwną nutę, z którą samiec nigdy się jeszcze nie spotkał, a oczy waderki zabłysły. Wydawałoby się, że dziewczynie przejdzie, że się opanuje, jednak zadrżała lekko, złapała się za pyszczek (Kami w tym momencie już westchnęła bezradnie) a wysoki pisk wydarł się z jej gardła – Kam! Czyż on nie jest the best?! – z ostatniego tchu zachrypniętym głosem wypowiedziała jeszcze owe zdanie doskakując do kuzynki, która natknęła zakłopotane spojrzenie białego samca.
- Przyzwyczaj się. – stwierdziła jedynie.
Rex potrząsnął głową ruszając we wcześnij obranym kierunku. Szczerze, był zawiedziony. Najpierw wszystko wskazywało na otwarte wyzwanie, a tu co? Lipa, obeszło się bez niczego. Chociaż z drugiej strony... Co to za wyzwanie od wadery? Może Lira była zadziorna, ale na pewno nie była materiałem na jego rywala... Więc po co w ogóle zaczynać? Samiec spojrzał na nią kątem oka (jeszcze nie zdążyła go dopaść ponownie), nie umiał zrozumieć tego toku myślenia. Dla niego było proste – podważasz autorytet -> rzucasz wyzwanie -> stajesz się wrogiem = walka... A tu mu dziewucha kręci innymi zasadami. Nie miał zamiaru się tym jednak przemować musiał jak najszybciej znaleźć jaskinię, pięc minut nie minęło, a dotyk Trash’a wręcz wypalał mu grzbiet.
Ruszyli więc porządnym tępem przed siebie z Rex’em na czele, tóż obok Lira, wszędzie znaleźć można było Dan szukającą suchych patyczków i wrzucającą znaleziska na pakę do Kami, która szła kilka metrów po wydeptanych śladach Rex’a, zawsze to było łatwiejsze niż przedzieranie się przez zaspy, które w tym zapomnianym zakątku były dość wysokie, tak że Danka bez problemu zdrążyła tunele zyskując miano rudego kreta.
- Czyżbyś się znawco zgubił? – wtrąciła Lira, kiedy basior przystanął rozglądając się za właściewą drogą na rozstaju.
- Skąd, wiem gdzie idę. – odparł beznamiętnie ruszając przed siebie.
Wadera ruszyła za nim, jednak nim postawiła kilka kroków Rex przestawiając tylną łapę od strony dziewczyny wyprostował ją lekko na bok zachaczając o jej przednie łapki, co zaskutkowało orłem oraz gębą pełną śniegu, a samiec zaśmiał się jedynie pod nosem. Szybko jednak mu ten uśmiech z pyska zszedł, gdyż oberwał ogromną kulą śniegu, którą Lira ulepiła w zastraszająco szybkim tępie. Nie pozostając jej dłużny jednooki złapał ją za fraki, przerzucił ją na drugą stronę szlaku w największą zaspę jaką dojrzał – jak wyzawanie to wyzwanie, bitwy nie będzie, ale poprzepychać się można. Niestety, na masę i siłę Lira nie miała szans, więc już wkrótce leżała pod jego wielkim łapskiem przygnieciona delikatnie do śniegu, na tyle mocna, żeby nie mogła się uwolnić, ale nie, żeby zrobić jej krzywdę (choć korciło, oj korciło, morderczych zmysłów nie wyzbywasz się z dnia na dzień).
- Jesteśmy na miejscu. – stwierdził patrząc na nią z góry z miną „i co ty mi chcesz udowodnić?”.
Trash już dawno leżał z powrotem na zimnym śniegu, bowiem samiec usiadł, już nie mogąc znieść jego obecności na sobie, tym samym w mało brutalny i dyskretny sposób pozbywając się go.

Dan? Lira? Kam? X3

Reksio x3:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)