Blindwind nasłuchiwała uważnie czekając aż dojdzą ją
jakieś odgłosy sugerujące, że Bran już wylądowała bezpiecznie w jeziorku
poniżej i ona może skakać. Wytęrzać słuchu zbytnio nie musiała, bowiem jak Bran
ryknęła radośnie, żeby wyrazić swoje zadowolenie zagłuszyła huk wodospadu,
który przez tę chwilę wydał się być jedynie niegłośnym szmerem.
„Czyli, że moja kolej”, uśmiechnęła się od ucha do ucha,
a w jej niewidomych oczach zaiskrzyły ogniki.
Serce zabiło jej mocniej, kiedy cofała się, żeby zrobić
krótki rozbieg. Ale zaraz... Gdzie była krawędź? Gdzie zaczynało się jeziorko?
Z którego miejsca miała skoczyć, żeby nie rozbić się o wystające kamienie?
„Cholera!”, nie było Renji’ego brakowało jej jednego z
najważniejszych zmysłów.
Zawsze parła do przodu przed siebie na dziko biegnąc do
celu, zjeżdżała po wulkanie, wspinała się po górach, pływała wpław rwącymi
rzekami... Ale zawsze był przy niej Renji, zawsze to mówił jej rzeczy, których
jej szósty zmysł nie był w stanie wyłapać albo oriętował się zbyt wolno. A
teraz kiedy stała, gotowa do skoku... Nie wiedziała praktycznie nic o
otoczeniu, „widziała” jedynie gdzie jest brzeg rzeki, która kaskadami poddawała
się grawitacji i z hukiem lecia w dół rozbryzugjąc się o jeziorko poniżej,
zdołała wyłapać także krawędź, z której miała skoczyć (przynajmniej tak jej się
wydawało, bo kilka metrów przed sobą nie czuła nic, stały ląd urywał się sprzed jej „wizji”),
ale co dalej? Jak mocno miała się odbić? Kiedy miała nabrać powietrza?
„Szlag, skup się, mordo, radziłaś sobie kiedyś bez niego,
weź się w garść!”, wilczyca wzięła kilka głębszych oddechów „Mam!”, do głowy
wpadł jej pomysł.
Podeszła do krawędzi, musiała przetestować pewną teorię -
zwiesiła łeb przez brzeg skały i wytęrzyła zmysły. Skoro umiała wyczuwać co
poniektóre nierówności na ziemi (póki były conajmniej wielkości niedużych
głazów) to może w pionowym zastosowaniu też zadziała?
- Skaczesz czy nie? – zawołała zniecierpliwiona Bran.
Blindwind pomachała im łapą, żeby poczekały jeszcze
chwilę. Jenna nagle załapała co jest nie tak i chwyciła się za głowę.
- O żeś w mordę strzelił, przecież ona jest ślepa, do cholery!
A my ją tam zostawiłyśmy! – krzyknęła do Bran, która przybrała głupkowaty wyraz
twarzy, po czym spojrzała z powrotem na Wind, która przechadzała się brzegiem
skały, wyglądając jak powłucząca łapami żaba, próbując cały czas mieć łeb jak
nabliżej wilgotnej ściany.
Dziewczynna ignorowała wrzaski towarzyszek, które dopiero
teraz przypomniały sobie, że zielone oczęta Kruk są tylko dla ozdoby. Wytęrzyła
zmysły do tego stopnia, że rozbolała ją głowa (choć napływająca do mózgu krew
też mogła być temu winna), jednak nie wyczuła przed sobą żadnych nierówności,
na które mogłaby się nadziać. Dlatego też sprawdziła całą długość, żeby upewnić
się czy wystających elemntów po prostu nie ma czy też ich nie widzi.
- Wind, idę do ciebie, nie martw się! – usłyszała głos
Jenny z dołu.
- Nie, nie trzeba! Poradzę sobie! – odpowiedziała kręcąc
głową – Dla mnie to przecież chleb powszedni! – machnęła łapą.
„Dobra, albo ta ściana jest płaska jak stół albo ja
jestem ślepa jak kret.”, stwierdziła po czym pokręciła głową i uśmiechnęła się
sama do siebie kiedy dotarła do niej ironia jej słów, „Dasz radę, w końcu
jesteś Blindwind! Kruk Czerwonego Klanu!”, dopingowała się w myślach i nie
zastanawiając się już więcej zrobiła dwa kroki rozbiegu (pamiętając jak to
zrobiła Bran) odbiła się ku górze po czym zanurkowała niczym strzała sunąc w kierunku
wody tradycyjnie robiąc korkociąg (widać kto tu się z Brego zadawał x3).
Po drodze na czuja wzięła hałst powietrza w płuca - sekundę
później, a napiła by się wody. Ledwo zamknęła pyszczek z zapasem tlenu
przestrzeliła taflę wody wwiercając się z impetem w muł na dnie jeziorka.
Wpierw nie mogła uwierzyć, że jej się udało, że o nic nie zahaczyła, że się nie
rozbiła o ziemię, że przeżyła ten skok! Wrzasnęła radośnie bijąc piąstkami
wodę, jednak głupi był ten pomysł, gdyż uciekł jej tlen, a woda dostała się do
gardła. Dziewczyna odepchnęła się od dna pędząc ku powietrzchni, by się
wynurzyć.
- Udało mi się! – wrzasnęła gdy po fazie kaszlu opanowała
technikę mówienia na nowo – Skoczyłam! Sama! Żyję! Udało się! Widziałyście to? –
zaśmiała się, dumna z siebie – Powiedzcie mi tylko jeszcze gdzie jesteście i
będzie git.
- Za tobą. – usłyszała rozbawiony głos Bran.
- Ha! Ja chcę jeszcze raz! – odwróciła szczerząc zęby w
uśmiechu, cały czas gestykulując piąstką, którą mało nie wyrżnęła Jennie w
dynie.
Bran? Jenna? X3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)