poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Od Angel do Jaskra - Bałwan z Łuskami

        Dziewczyna siedziała na śniegu, słuchając dość długiego wykładu Jaskra na temat poezji. Wykład ten można było skrócić do trzech słów: "Musi mieć tytuł", ale Angel nie przerywała basiorowi. Z resztą, sądząc po zapale z jakim mówił, chłopak miał naprawdę wielkiego bzika na punkcie wierszy. Możliwe nawet, że kundelka nie była pierwszą osobą, którą pouczał.
- No więc zacznijmy od początku. - odezwał się basior, gdy już skończył swój wykład - Jaki tytuł ma twój wiersz?
Dziewczyna po raz kolejny powstrzymała się od wzruszenia raminami. Ona nie do końca widziała w tym wszystkim sens. Oczywiście, wiedziała że artyści nazywają swoje obrazy, śpiewacy piosenki, a poeci nadają tytuły swym wierszą. Ale po co ona miała to robić, skoro nabazgrała to wszystko z nudów? Nie miała do tego wyczucia i tyle. Potrafiła nadawać innym imiona, przezwiska, lub ciskać w innych wulgarne, lecz zaskakująco barwne epitety. Ale nazwać wiesz? W dodatku własny? Z tym mógł być już większy kłopot. Niemniej... Można było spróbować.
- No to...
- No to co? - Jaskier ożywił się nagle, po dłuższym milczeniu kundelki.
- Może być... A czy ja wiem?! Daj mi chwilkę.
- Takie rzeczy same przychodzą do głowy! Jak można się tak długo zastanawiać, Annie? - chłopak najwyraźniej nie był w stanie pojąć toku myślenia suczki. I bardzo dobrze, gdyż ona nie potrafiła pojąć jego.
- Oj, nie jojcz mi nad uchem! – fuknęła - Myślę!
- To myśl szybciej.
Angel wywróciła oczami.
- To mi pomóż! O... Poczekaj! A może być "Nie ruszaj w drogę nocą"? Wiesz, to zdanie powtarza się najczęściej. Poza tym...
- Za długi. - oznajmił szybko Jaskier, niszcząc tym samym wenę Angel.
- Za długi. - Piper zaczęła go przedrzeźniać, z diabolicznym uśmiechem.
Jaskier uniósł tylko jedną brew do góry. No bo co innego miał zrobić? Jak inaczej miał zareagować na złośliwości małej, puszystej kulki, która była od niego co najmniej pięć razy mniejsza? Chociaż wzrost nie zawsze szedł w parze z siłą i sprytem, a już na pewno nie w przypadku Angel.
- Cóż, skoro tak bardzo ci się podoba to w porządku. - Słysząc słowa Jaskra, Piper wyszczerzyła się dumnie, ukazując swoje białe kiełki.
- Czyli w porządku! Dobiliśmy targu... W końcu. - to ostatnie mruknęła bardziej do siebie, ale wilczur i tak usłyszał.
- Chociaż ja i tak uważam, że jest za długi. - zaczął się droczyć, na co Ann wywróciła oczami.
- Oh, nie niszcz tego! A tak w ogóle to... - nagle dostrzegła pewną stywetkę, która wydała jej się znajoma.
Może nie z takiej odległości, ale gdy podeszła bliżej... Tak! Nie było żadnych wątpliwości. Po raz kolejny natknęła się na tego Węża. Uśmiechnęła się złośliwie. Już dawno z nikim nie zadzierała.
- Hej! Gdzie idziesz?! - Jaskier krzyknął, gdy zauważył że suczka zaczęła się szybko oddalać.
- Muszę coś załatwć. Chcesz mi pomóc?
- Jasne! - basior od razu się zgodził, nie wiedząc jeszcze w co się pakuje - A w czym konkretnie?
- Zaraz zobaczysz... Hm... Umiesz lepić bałwany?

~***~

        Z tułowiem uporali się dość szybko. Łapy, brzuch i grzbiet nie stanowiły żadnego problemu. Póki co najtrudniejszy był ogon, gdyż Angel uparła się, że musi mieć łuski jak u węża. A kiedy Jaskier zabrał się za lepienie szyi, Piper zaczęła rzeźbić głowę. Skończyła. Była całkiem dobra w rzeźbieniu, więc śniegowy wilk stanowił wierną kopię Efy.
- I po co ci to? - spytał Jaskier z zaciekawieniem, gdy skończyli robotę.
- Zaraz zobaczysz. Muszę tylko przywołać swojego koleżkę.
- Tak? Którego? Aaa... Ten. Ale on chyba z kimś rozmawia.
- Żaden problem. - suczka wzruszyła ramionami i zabrała się do lepienia śnieżki - Ej, Efa! - krzyknęła i miotnęła pociskiem.
Trafiła w lewe ucho. Podziałało jak magnez. Wąż odwrócił się i widząc Angel, posłał jej pełne nienawiści spojrzenie. Ruszył w jej stronę, przepraszając swojego wcześniejszego rozmówcę.
- Widzisz? Idzie. A teraz weź się lepiej odsuń. - poradziła Jaskrowi.
- Napewno? Chyba nieźle go wkurzyłaś.
- O to poniekąd chodzi. - Piper uśmiechnęła się złośliwie -Oh, Efuś!
- Czego chcesz szczeniaku? Podskakujesz starszym rzucając śnieżkami w uszy? Chociaż... Jestem nawet głodny, więc miło, że sama się nadstawiłaś.
- Serio? Trafiłam cię w ucho? A celowałam w twój pusty łeb. - odparła bezczelnie.
- Proszę, nie dość że kraść nie umiesz to jeszcze celować. Z lataniem też miałaś problemy. - Efa uśmiechnął się złośliwie, przypominając Angel jak wcześniej rzucił nią w zaspę - Małe, wkurzające beztalencie z ADHD.
- Skoro cię wkurzyłam to jakiś talent mam. - odparła, robiąc unik przed szczękami basiora.
- Oh, a co my tutaj mamy? Rzep buduje bałwany ze śniegu? - zapytał kpiącym tonem, ale Angel tylko czekała na to pytanie.
Podeszła do śnieżnego wilka i wskoczyła mu na grzbiet.
- To jest Bałwan Efa. - oznajmiła tryumfalnie.
Canay'owi chyba nie za bardzo spodobała się jego śniegowa podobizna i nazwanje go bałwanem. Jednak dalej patrzył kpiąco na Piper.
- I co? Tylko na tyle cię stać, kundlu? - podszedł bliżej, by dosięgnąć Angel paszczą.
Ale ona czekała i na to. W ostatniej chwili strąciła głowę śniegowego Efy, tak że ta spadła prawdziwemu Efie prosto na pysk.
- Ha! Wreszcie trafiłam w twój pusty łeb! Wiesz co? Bałwan Efa miał w głowie więcej niż ty. W końcu śnieg jest cięższy niż trociny... - w ostatniej sekundzie udało jej się zeskoczyć ze śniegowego grzbietu i uniknąć ostrzych zębów Canay'a.
"Teraz to naprawdę mnie zje!", pomyślała, ale nadal nie przestawała się uśmiechać.
Efa okazał się szybszy i z łatwością dogonił uciekającą Angel. Nic dziwnego skoro ona zapadała się pod grubą warstwą śniegu. Tym razem kundelka nie zdążyła uskoczyć i Murarz złapał ją za jej kręcony ogon, podrzucając suczkę do góry. Gdy spadała złapał ją ponownie, ale tym razem za kark. Czuła jak po jej sierści spływa cieniutka strużka krwi, ale nic ją to nie bolało. Chwilę później basior rzucił nią i Angel wylądowała w zaspie. Uderzyła o coś głową, więc nie było to zbyt przyjemne. Niemniej uważała, że było warto.
Gdy wygramoliła się z zaspy, Efy już nie było. Najwyraźniej miał ważniejsze rzeczy na głowoe niż obiad.
"Czyli tym razem jeszcze mnie nie zjadł.", pomyślała i po raz pierwszy odczuła lekką ulgę.
Zaraz jednak z powrotem przywołała na twarzy złośliwy uśmiech i wszystko znów było takie, jak kiedyś. Poza tym śnieg dobrze zrobił na jej rany.
- Jesteś stuknięta! - oświadczył Jaskier, gdy dostrzegł mokrą i poturbowaną Angel - Dlaczego z nim zadzierasz? Zawsze podstakujesz innym?
Piper tylko uśmiechnęła się diabolicznie.
- Nie. Tylko tym silniejszym. Taki kaprys. - basior nadal patrzył na nią jak na wariatkę. Ale... Kto tak na nią nie patrzył po trochę dłuższej znalomości? - Spokojnie, Jaskier. Ty nie musisz się mnie obawiać. - wyszczerzyła się i szturchnęła go przyjacielsko w ramię.


Jaskier? ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)