czwartek, 20 sierpnia 2015

Od Trash'a i Kami do Rex'a - Opętany (,,Odnalezieni cz.4")

        Kiedy Dan i Lira zajęte były obleganiem Rex'a Kam, słuchając ich jednym uchem zajęła się (w końcu!) nieprzytomnym koleżką, o którym zdążyła się dowiedzieć jedynie, że ma dwa imiona, przyprowadził Dan na tutejsze ziemie i jest nieśmiały czy tam ,,płochliwy". Póki co był przede wszystkim cichy.
Brunetka westchnęła cicho, odłożyła na bok torbę i ułożyła wilka plecami do ściany, wygodnie, tak żeby nie zdrętwiał. Biedak był przerażająco zimny, ale na szczęście oddychał i to raczej bez większych problemów. Gdyby tamta trójca nie była tak głośna pewnie usłyszeliby, że szemrał coś od czasu do czasu jakby chciał się wybudzić, ale nie mógł. Biedny kretyn, w co on się wpakował?
Dziewczyna dotknęła jego czoła odgarniając przy okazji długą, niebieską grzywkę zakrywającą jedno z jego oczu, ale znów poczuła tylko chłód. Powoli zaczynała się niepokoić. W sumie od kiedy go znalazły, aż do przybycia tutaj nie minęło więcej jak 40-50 minut... Ale parę razy wylądował w śniegu, przez ich nieuwagę, a to wcale nie mogło mieć dobrego wpływu na jego zdrowie. 
Zerknęła przez ramię na siedzącą po drugiej stronie jaskini trójkę i to wystarczyło jej, by nie prosić ich o jakąkolwiek pomoc. Niech się wygadają, wyszaleją... Może to nawet lepiej dla tej ,,śpiącej królewny", że został jedynie pod jej opieką. Prawda - wcześniej się nie popisała, ale teraz zamierzała naprawić ten błąd. Miała ze sobą sporo użytecznych rzeczy, niejeden głupi pomysł i całkiem sporą wiedzę praktyczną odnośnie leczenia i kurowania wszelkiego rodzaju (mając tyle młodszego - i starszego, ale równie bezmyślnego - rodzeństwa, chcąc nie chcąc nauczyła się wielu przydatnych rzeczy z tej dziedziny), więc powinna dać sobie radę. Poza tym miała jeszcze jedną ważną cechę - opanowanie. Trzeba było przyznać, że ani Lira, ani Dan, ani Rex nie grzeszyli niczym o takiej nazwie, a więc i średnio nadawali się do roboty tak delikatnej jak wybudzanie nieprzytomnego wilka.
Pomarańczowy szalik, który do tej pory opatulał jego szyję, teraz posłużył jako kocyk, który miał go ogrzać (Kami z bólem serca położyła swój ukochany skarbik na ciele nieznanego jej chłopa ledwo powstrzymując się, by jednak zamiast niego nie użyć pozostałości z plecionki na ognisko), a plecak, w połowie opróżniony został wsadzony mu pod głowę i pełnił rolę poduszki. Następnie Kam wzięła w zęby jedną z wyjętych rzeczy jaką był półgłęboki, rzeźbiony, drewniany talerzyk i przemknęła niepostrzeżenie (bo i nikt nie zwracał na nią uwagi) na zewnątrz, by nabrać weń trochę świeżego śniegu (a nie tego zadeptanego przez Rex'a i Lirę), postawić go przy ogniu by stopniał, a następnie zabrać go z powrotem do kąta i nasypać odpowiednich, trzymanych w matowym woreczku ze świńskiej skóry ziół. Mając to już przygotowane mogła chwilę odpocząć nim nastąpi najlepsza część... Do tego jednak czasu koleżka powinien się trochę rozgrzać, a by mu w tym dopomóc przełożyła łapy przez jego cielsko i wcisnęła się między jego ciemny grzbiet, a ścianę biorąc na siebie rolę naturalnej izolacji. Kiedy ułożyła się prawie wygodnie (bo komfortowe to to jednak zbytnio nie było) przymknęła oczy i choć na początku chciała wsłuchać się w rozmowy swoich towarzyszy to zaraz zagłuszyły ich jej własne myśli. Po pierwsze naszły ją refleksje odnośnie tego niesamowitego spotkania z siostrzyczką... Gdy wraz z Lir wyruszały w drogę naprawdę nie sądziły, że na nią wpadną, ba! Było to dla nich nie do pomyślenia! Mała Dan ruszyła przed nimi, żegnając je radosnym wyszczerzem i nadzieją wymalowaną w zielonych oczyskach. Mignęły jej rude loki, znamię w kształcie serca i zniknęła ze stada. Z rodzinnego domu. Oczywiście spodziewały się, że pewno wróci na stare lata - ale kiedy to miało być! A tym czasem spotkanie nastąpiło tak szybko i nagle, jakby raptem wczoraj się pożegnały. I Kam już wiedziała, że po raz drugi nie chce jej nigdzie puszczać! Nie w taki sposób. A już na pewno nie 'raz na zawsze'. Za 'starych czasów' nie były może najbardziej zżytymi ze sobą siostrami, ale teraz miała wrażenie, że jest to jej naprawdę dobra przyjaciółka, oddana, pełna ufności i mająca dla niej cały zapas dobrego nastroju. Tak - Danii akumulatory się nie wyczerpywały. No chyba, że była już bardzo śpiąca... Wtedy minuta i chlup - już lądowała u morfeziusza i jego trzynastu tancerek. 
Następne co jej przyszło na myśl to to, że to właśnie Dan powinna tu robić za izolację. W końcu to był jej kumpel, a dla Kami jedynie nieznajomy. Ale powiedzmy sobie szczerze - co ona by mu ogrzała, głowę? Łopatki? Niestety przez wielkość odpadała w przedbiegach, choć dobre byłoby i to.
Potem przez głowę przesypała jej się jeszcze masa różności włącznie z podróżą z Lirą, mroźną zimą w tym kraju, tajemniczą umiejętnością Rex'a i dziurawą skarpetką wuja Ferda. Potem czas spokoju się skończył...
- JA TEŻ CHCĘ! - Radosny wrzask Dan odbił się od ścian i niemal zerwał Kami na równe nogi (a Rex'a, na którego plecach siedziała ogłuszył) i ruda z impetem rzuciła się w stronę Husk'a, by dać nura i ślizgając się na brzuchu dojechać do jego łap, które zaraz capnęła. 
- Też go będę tulać! - Uśmiechnęła się krzepiąco do siostry i zajęła kawałek za żebrami wilka. - Reksi, ty też chcesz? - Zapytała odwracając się na chwilę w stronę jej prywatnego wierzchowca i posyłając mu niewinny, pełen słodyczy uśmiech.
- Tak, chętnie go przygniotę - Odparł odwdzięczając się jej uśmiechem iście diabolicznym, od którego Kami przeszły po plecach ciarki, ale nie ruszył się z miejsca.
Dan tylko kiwnęła głową i położyła ją z powrotem na grzbiecie kolegi. W sumie to pierwszy raz (pomijając ten gdy leżał na śniegu), gdy mogła się do niego normalnie przytulić. Gdy tylko odzyska przytomność... Tak, wtedy już zapewne na to nie pozwoli. Ciekawe czy Kam też jest na to przygotowana?
Siedziały tak (o zgrozo!) w milczeniu dobrych parę chwil dając Lirze nacieszyć się mięśniakiem, gdy nagle usłyszały pod sobą szmer, coś lekko drgnęło i jedno z uszu leżącego poruszyło się czujnie, wyłapując dźwięk. Dziewczęta zamarły, po czym jak na komendę odskoczyły i zabrały się w pośpiechu za przygotowanie tego, co brunetka zostawiła na taką właśnie chwilę. Mianowicie miała ze sobą niewielką szkatułkę, a w niej białą, lekko lśniącą kostkę gęstej, twarożkopodobnej substancji. Odkroiła z niej pazurem niewielki kawałeczek i polała wodą z naczynka z ziołami. Choć teoretycznie winno się to robić czytsą wodą, w praktyce musiała być to po prostu zawierająca ją ciecz. Po chwili rozpuszczającą się maź podłożyła wilkowi pod nos, na wszelki wypadek zatykając swój. Na nieszczęście Dan w porywie ciekawości nachyliła się nad tym wynalazkiem i teraz stała w kącie ze strasznym grymasem na twarzy, kaszląc i mamrocząc coś nieprzychylnego pod adresem kostki.
Kami tylko pokręciła leciutko głową. Doprawdy, odkąd pamięta Dania zawsze robiła to samo...
Więcej czasu nie mogla jednak przeznaczyć na wspominki, gdyż maź zadziałała nie tylko na rudą i po chwili widoczne oko Trash'a otworzyło się gwałtownie, a on sam zerwał się z ziemi wydając z siebie bliżej nieokreślony dźwięk plasujący się gdzieś między piskiem, wrzaskiem, a syknięciem.
- Trash! - Krzyknęła uradowana Dan poprzez zatkany nos odrywając się od swojej ściany i o mało nie rzucając mu się na szyję. - Żyjesz!
Powiedziała to jednak ciut za wcześnie, gdyż osłabiony chłopak tak szybko jak wstał tak też i upadł na ziemię na szczęście jednak nie tracąc przy tym świadomości.
- Ej, słyszysz mnie? - Do akcji wkroczyła Kami i złapała Husk'a za pysk, aby nie tylko ją usłyszał, ale i na nią spojrzał. 
Widząc nową twarz Trash najpierw sądził, że śni, jednak głośne okrzyki wymachującej łapkami Dan w krótkim czasie przekonały go, że ten sen to jawa i że naprawdę znajduje się teraz w bliżej nieokreślonym miejscu z jakimiś obcymi osobami...
Spiął się i syknął cichutko wyrywając się nieznajomej, a rozpłaszczywszy się na ziemi warknął nieprzyjaźnie i łypnął na nią wrogo czerwonym okiem. W ogóle nie rozumiał sytuacji - wszystko go bolało, całe ciało sprawiało wrażenie ciężkiego, pękał mu łeb, a na dodatek do jego nozdrzy docierał niepokojący zapach...
- Oż w mordę, łobudził się! - Zaintrygowana wrzawą jaka powstała w tym kącie Lira odczepiła się na chwilę od swojego łobuza i przydreptała by zobaczyć co tam porabiają bez niej. A działo się sporo!
- Te, ale co on się tak jeży? - Spytała marszcząc brwi i nachylając się nad wilkiem, który warknął głucho wcale jej tym nie odstraszywszy.
- On tak ma, odsuń się Lir! - Poprosiła, czy raczej wymusiła Danka naciskając na jej przednie łapy. Wiedziała, że denerwowanie zdezorientowanego Husk'a nie może skończyć się dobrze. Kim jednak byłaby Lira gdyby jej posłuchała!
- Co jest koleżko, masz trochę siły? Ile ja mam palców? Co tam mruczysz? - Pytała na jednym wydechu po czym zniecierpliwiona, że nie otrzymuje odpowiedzi (w ciągu 0,5 sekundy) przekroczyła cienką linię nietykalności i złapawszy wilczura za fraki usadziła go brutalnie przed sobą, przy okazji z całej siły zaciskając łapy na jego spiętym na nowo, gęstym futrze na barkach. Nim chłopak zdążył szerzej otworzyć oczy, ona pisnęła przeraźliwie i odruchowo, wykorzystując wszelkie dostępne mięśnie i ścięgna przywaliła mu z sierpowego.
Trudno opisać minę jaką miała ona i jej kuzynki w trakcie i chwilę po tym zdarzeniu. Szok mieszał się z niedowierzaniem, a Kami gdyby nie uważała tego za ciut niestosowne zaliczyłaby popisowego facepalm'a. 
"Jestem kretynką!", Pomyślała z przerażeniem Lira zakrywając usta niczym małe dziecko robiące zły uczynek.
"Jest kretynką!", Zawtórowała niemo brunetka mając ochotę to się popłakać to jej przywalić.
"Krzywo walnęła", Sprostowała Dan sceptycznie i pokręciła głową. Zawiodła się.
- Ej, stary, nic ci nie jest!? - Blondyna próbowała jakoś ratować sytuację, ale trudno jej było się zdecydować co ma robić gdy nie mogła faceta dotknąć. 
Machała więc rękami jak głupia nad jego ciałem nie wiedząc za co chwycić i powoli zaczynała panikować.
- Ej, ja go popsułam, POPSUŁAM GO!
- Nic nie popsułaś, zjeżdżaj - Mruknęła Kami nie mając już do niej siły i pociągnęła ją za łapę.
Widziała wystarczająco by przekonać się, że Dan nie przesadzała zachowując pewien dystans. Oczywiście osoby, które doznały szoku nieraz reagowały gwałtownie, ale tym bardziej nie należało ich dotykać, łapać, szargać i częstować wyćwiczonym (choć koślawym) sierpowym. Pytanie czy faktycznie mu się coś stało, czy jednak był dość twardy...
- Co... - Wyjąkał kulący się przy ziemi Trash będąc teraz już zupełnie ogłupiałym. 
Kim były te osoby, gdzie się znajdowali i CO SIĘ DO CHOLERY PRZED CHWILĄ STAŁO!? Jedyne co mu mignęła to wściekła baba i jej obłąkane spojrzenie... Uniósł niepewnie oczy. Tak! Była tu! Cały czas tu stała machając nad nim swoimi szponami, rzucając zapewne jakieś zabójcze zaklęcie, które będzie na nim ciążyć do końca życia! I Dania... Znowu ona! Dlaczego wszędzie gdzie się pojawiała ON wpadał w jakieś kłopoty!? Ta demonica już tyle razy próbowała go wykończyć, w końcu po paru próbach straciła cierpliwość! Teraz przyzwała swoje sługi z zaświatów, by ostatecznie i raz na zawsze się go pozbyły. Albo gorzej! WEZMĄ GO ZE SOBĄ! O nie, takiego finału dla siebie nie przewidywał. Nie, nie, nie... Jak chcą kogoś wykończyć to niech wezmą jakieś niewinne szczenię, albo swojego pobratymca Brego! On nie da im się tak łatwo...
Ostatkiem sił, mimo pulsującego bólu głowy i problemów z równowagą podniósł się, warknął ostrzegawczo i... Zobaczył za plecami dziewcząt kogoś, kogo obiecał sobie nie spotkać już nigdy więcej! To on, ten obszarpaniec... Ten zjadający innych potwór! Teraz... Był jego ratunkiem!
Walcząc z bólem wszelkich posiadanych mięśni Trash przedarł się przez żywy mur stworzony z jasnofutrych szalenic o mało ich przy tym nie depcząc i dopełzwszy do przyglądającemu się całej tej akcji Rex'a padł na ziemię błagając:
- Dobij mnie! Teraz albo nigdy! - Wyjęczał ledwo łapiąc oddech i spojrzał na niego zamglonym wzrokiem. 
Tak - woli umrzeć w świecie żywych niż zostać zaciągniętym do zaświatów przez te pstre hydry. 
- Nie ma sprawy! - Rex nagle odzyskał wigor i uniósł łapę, by przymiarzdżyć cholernika. 
Jednak w chwili gdy ją opuścił trafił nie w niego, lecz zimną skałę - Dziewczyny złapawszy Husk'a za tylne łapy zdążyły odciągnąć go do tyłu. Chwyciły za kostki, gdzie futro było krótsze, więc nie bolało nawet tak bardzo. Poza tym koleżka już nie miał siły by korzystać ze swojej zdolności.
Ech, pech... Rex mruknął niezadowolony, ale nie ponawiał próby. Choć było tak blisko!
- Sam prosił. Nie odmówimy mu chyba? - Ni to stwierdził ni to się tłumaczył, ale dziewczyny wiedziały swoje.
- Bredzi, w szoku jest! - Sprostowała Kami puszczając jego nogę i odsuwając się trochę.
- No i to nieźle! On bierze? - Zwróciła się do Dan, a ta popukała się w czoło.
- Pewnie, że nie! - Odparła - On nie musi... - Dodała słabo i podeszła do mordki 'bredzącego'.
- W porządku, już wszystko gra, jesteś z nami! - Powiedziała łagodnie i posłała mu promienny uśmiech, który - Trash dałby na to słowo - wypalał mu wnętrzności.

Demonice x3:



2 komentarze:

Podziel się z nami Swoją opinią :)