środa, 12 sierpnia 2015

Od Danii, Kami i Liry do Rex'a - Trio atakuje! (Odnalezieni cz. I)

        Uff, emocje na szczęście ucichły i Rex odzyskał panowanie nad swoim (skąd inąd wielkim) ciałem. Całe szczęście, inaczej z ościstego niewiele by zostało. Ale chwila, czy ja powiedziałam, że emocje ucichły? Sorry, zapomniałam dodać emocje REX'A, bo jeżeli chodzi o zbite w ciasną gromadę oddzielającą go od Trash'a waderki to sprawy miały się całkiem inaczej. Te dopiero teraz naprawdę się rozbudziły...
- NO FUUUJ... Rex! - Jęknęła Dan gdy tylko spostrzegła jakimi obfitymi strumieniami spływa z niej wydzielina z paszczy samca.
Ona szybko przyjęła do świadomości fakt, że kolega się uspokoił i już bez zbędnych zastrzeżeń czy niepewności pozostawiła w jego rękach kontrolę nad jego własnym zachowaniem i teraz wreszcie mogła skupić się na sobie. I na dziewczynach. I na Trash'u. I na... Dobra, 'skupienie' to raczej niezbyt pasujące do jej charakteru słowo. Tak czy inaczej nie musząc wielkoluda trzymać za wargę wreszcie raczyła zauważyć jak wygląda, tym bardziej, że zaraz Lira postanowiła jej o tym brutalnie przypomnieć.
- O jeny, mała, najgorzej spocona świnia nie powstydziła by się ciebie teraz!  - Zaśmiała się wskazując nieletnią palcem - Stary, masz w gębie sporo, nie ma co! - Dodała właściwie z uznaniem bo choć z kontekstu wynikało, że mówiła o ślinie myślała wypowiadając te słowa także o zębach, a te, pokaźnej wielkości, gęsto siedziały w jego dziąsłach.
- Rex mówisz, co? - Raczej stwierdziła niż zapytała, typowym dla siebie stylem i podeszła do samca bliżej z ciekawskim błyskiem w oku i uśmiechem na jasnym ryju. 
- TAK, REX! - Krzyknęła za nią Danka tarzająca się w śniegu obok nieprzytomnego jeżowca (przecież musiała wtrącić swoje trzy grosze, nawet jeżeli dość nieudolnie i bez większej potrzeby) - Dzisiaj go znalazłam! - Pochwaliła się zaraz, dumnie wyrywając głowę z zaspy, w której próbowała oczyścić futerko - W sumie wczoraj też go widziałam, ale dzisiaj poznałam. Fajny jest i strasznie silny! To mój wierzchowiec! - To ostanie wypowiedziała z dziką radością tonem typowym dla szczeniaka, który pokazując ojcu rakietę z orzecha mówi z całą stanowczością, że nią kiedyś poleci na księżyc. Dziewczyny nie negowały.
- Wierzchowiec? - Powtórzyła jedynie Kami z uśmiechem posyłając basiorowi niejednoznaczne spojrzenie, ale znając Danię nie ciągnęła tematu. Ta mała wszystko potrafiła z wilkami zrobić...
- Miło nam poznać - Wróciła za to do głównego wątku i usiadła przed wilczurem wyciągając swoją prawą, zgrabną łapkę w jego stronę. 
Oczywiście zachowanie jakie zademonstrował przed chwilą, kiedy to próbował rzucić się na nieprzytomnego młodziaka mogło być dość niepokojące, ale skoro ostatecznie nic się nie stało, a w dodatku był wierzchowcem Dan, to nie ma co dać panoszyć się zbędnym obawom.
- Jeste...
- JESTEM LIRA! TERGERBUND! - Nagle obraz brunetki zasłoniła Rex'owi  morda Liry w ostrym przybliżeniu i już poczuł jak jego przednią kończynę ściskają mocno łapy owej nadpobudliwej wadery, próbując ją unieść i zwyczajem, który już zdążył poznać, solidnie nią potrząsnąć. 
Nie chcąc bardziej utrudniać uniósł w końcu ściskane do bólu (naprawdę, prawie to poczuł - co z tym blond babolem?) ramię i odchylając odruchowo głowę do tyłu wyprodukował jakiś anorektyczny grymas mający być zapewne uśmiechem, a na który blondynka i tak nie zwracała uwagi.
- Oż w mordę, masz jedną gałę! - Ryknęła za to i już sięgała palcami w jej stronę, gdy nagle i 'wcale-nie-zamierzenie' została pchnięta przez niepozorną, siedzącą przez chwilę cicho Kami na śnieg. I znów - obraz czysty.
- Nie zwracaj uwagi, to u nas normalne - Wyjaśniła choć sama bynajmniej nie zachowywała się (przynajmniej na razie) jak kuzynka. Mogła za to pełnić rolę tłumacza kulturowego.
- Jestem Kami Wargerbund, Rex. Miło, że zająłeś się naszą siostrzyczką - Uśmiechnęła się z wdzięcznością zamykając przy tym na chwilę oczy co dało dosyć przyjemny wizualnie efekt, po czym pisnęła, wykrzywiła się upiornie i niemal podskoczyła, gdy mściwa kuzynka niepostrzerzenie wsadzila jej śnieg za szaliczek. I nastrój szlag trafił. Albo jeszcze lepiej - Lira. A ona miała w tych sprawach niezawodnego cela.
Tymczasem Danka, która doprowadziła się do względnego porządku w końcu zainteresowała się leżącym w śniegu koleżką i obejrzawszy go (przy czym cały czas oczywiście do niego gadała, mając nadzieję, że 'tak tylko śpi') postanowiła wziąć się poważniej za tą sprawę:
- Ej, dziewczyny - Przerwała tarzającym się przed nosem zesztywniałego Rex'a waderom - Co mu zrobiłyście?
- He? - Baby jak na komendę przestały się przepychać i zwróciły się w stronę najmłodszej - Nic. Jak go znalazłyśmy to już taki był.
- Serio!?
- No, a ty co? Znasz go? - Spytała blondynka z niewymuszoną obojętnością podnosząc się i siadając obok Rex'a, jedną łapą pomagając wstać także i Kami.
- No pewnie! Z nim tu przyszłam. To Trash! Albo Husk, jak wolicie - Uśmiechnęła się obejmując szyję nieprzytomnego wilka i wtulając mordkę w jego puchaty policzek. - Jest zabawny, ale taki cichy i płochliwy. Naprawdę wrażliwiec straszny - zemdlał na zapoznawczym!
- SERIO!? - Tym razem krzyknęła Lira wybuchając przy tej okazji śmiechem i opierając się ramieniem o białego basiora, który zdążył jedynie mruknąć. - Jaka ciota, ty Kam, słyszysz to!? - Teraz to już niemal wisiała na Rex'ie dusząc się i przebierając tylnymi łapami. - W mordę, to chop czy baba, weź no zerknij, bo ja w te jego jajca to jakoś nie wierzę! - To czy się nie udusi nie było sprawą pewną, ale póki mężczyzna służył jej za podporę, przynajmniej udawało jej się trzymać (prawie) w pionie.
- Lira! - Brunetka syknęła ganiąco, zerkając na nią z dezaprobatą i znów jej myśli pochłonęła ocena stanu zdrowia znalezionego oraz podejmowanie odpowiednich decyzji... Zbliżyła się do niego i z troską spojrzała na lekko rozchylone usta oraz śnieg oblepiający futro kolegi je małej siostry.
- Chyba jednak powinnyśmy się pospieszyć i go stąd zabrać - Zdecydowała zdjęła z niego rudzielca.
Rex znowu prychnął i wreszcie, sprawnym ruchem uwolnił się od obłapiającej go blondynki, która w związku z utratą podpórki glebnęła w śnieg. 
Skoro będą się nim zajmować... Dobrze, on już nie będzie potrzebny. Zwłaszcza, że nie ma ochoty patrzeć na tą trójkolorową ścierę. Swoją drogą szkoda, że to nie on go tak urządził. Ale co to - nie czuć od niego krwi... Ech, nieważne. Podniósł się i rzucając ostatnie spojrzenie na rozmawiającą z Kami Szaloną Dan powoli odwrócił się w stronę, z której przybyli. Jednak jeżeli myślał, że to koniec jego przygody z tymi paniami, to naprawdę grubo się pomylił.
- A ty gdzie? - Zawsze czujna Lira, choć nadal ze łzami w oczach i śmiechową czkawką złapała go za nogę i podciągnęła się sprawnie chowając swoją sylwetkę pod jego brzuchem, po czym opierając się nogą o ten właśnie jego kawałek wysunęła się między jego przednimi łapami i posłała mu szaleńczy uśmiech. 
Szczęście, że przy tej sztuczce noga jej się nie obsunęła, bo facet miałby załatwioną darmową kastrację. Ale może nie mówmy o tym, czego udało nam się na szczęście uniknąć ~
Tak, zajmijmy się z powrotem Trash'em i jego perypetiami:
- Czy ktoś przy nim był? Byłam pewna, że zostawiłam go z Brego... - Dan nie mogła wymyślić co się stało, że jej kolega tak nagle znalazł się nieprzytomny na jakimś pustkowiu, gdzie (całe jego szczęście!) znalazły go jej siostrzyczki.
- Gdyby był to byśmy go nie tachały taki kawał mała! - Odkrzyknęła jej spod Rex'a Lirka, a na jego ni to zdziwioną ni zirytowaną minę odparła: - Spoko stary, poczekajmy aż skończą to wyjdę.
Może to głupio zabrzmi, ale nigdy wcześniej żadna wadera nie upierała się przy tym, by pod nim siedzieć, więc postanowił być wyjątkowo delikatny. Przełożył najpierw jedną łapę nad jej piersią, potem drugą nad ogonem i odskoczył w bok by utrzymać równowagę pozostawiając ją bez żadnej osłony. Ku jego uldze tym razem za nic go nie złapała i mógł w spokoju usiąść i poczekać na dalszy rozwój wypadków (pomijając fakt, że chciał zobaczyć się z Blindwind to coś mówiło mu, że jeżeli teraz im ucieknie to następnym razem mogą być jeszcze bardziej upierdliwe - następny raz? - A poza tym to mimo wszystko... Nie były aż tak nieznośnie... Znaczy były, ale jednocześnie niemal całkiem zignorowały jego poprzedni wybuch i nie traktowały jak nie wiadomo kogo. Już zdążył poznać to uczucie, a teraz wiedział już, że je lubi. Po co więc je sobie odbierać?)
- Lir, chodź tu, musimy go zanieść! - Ponagliła kuzynkę Kami i za milczącą namową Dan, opatuliła Husk'a swoim pomarańczowym szaliczkiem, pocieszając się tym, że plecy nadal osłaniał jej podróżny plecaczek.
- Eeeeee... Nie chce mi się! Teraz ty go dźwigaj! - Machnęła łapą i ospale podniosła się ze śniegu kantem oka patrząc czy mięśniak nie uciekł. Stał. Czyli w porządku.
- Dobra... - Niechętnie zdjęła teraz także i plecaczek i z pomocą Danki umieściła sobie wilka na plecach. Był trochę przyduży, ale na szczęście nie tak ciężki jak się wydawał.
- Dani, wiesz gdzie jest jakaś jaskinia? Przydało by się ognisko, a przede wszystkim jednak jakieś schronienie... 
Ruda jednak pokręciła ze smutkiem głową. Ale choć jej chwilowa niewiedza była przygnębiająca to przecież w towarzystwie znajdował się ktoś lepiej znający te ziemie...
- Rex! - Szczeknęła i w kilku susach znalazła się przy nim, choć po drodze zapadła się w śniegu aż po samą szyję - Reksi, wiesz gdzie tu jest jakaś jaskinka? Musimy tam szybko pójść! - Powiedziała i szarpnęła go za łapę, choć tylko na jej ruchy miało to jakiś wpływ. Tamta jak filar nawet nie drgnęła pod wpływem tak nikłej siły.
- Aj spoko, ja znaaaajdę! - Mruknęła Lira mijając ich ostentacyjnie z dumnie podniesioną głową i wyrazm twarzy pt. ,,wcale nie jestem urażona" po czym przysiadła się do Kulejącej pod Trash'em Kami gotowa do dalszej drogi. Tylko najpierw musiała wiedzieć gdzie pójdą... I w jakim składzie >3
Ostatecznie mogła porzucić Husk'a - z nim póki co najnudniej się gadało.


Rex? ~



Oj Wiewióra, sorry, że tak późniasto, ale mam nadzieję, że treść Ci przypasuje x3 

Spisków ciąg dalszy? >D

 Lira Tergerbund i Kami Wargerbund:








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)