Jaskrowi bardzo odpowiadał taki układ. Dawno nie czytał cudzej poezji. Lubił mieć do czynienia z innymi pisarzami. Czytając ich prace poznawał nowe style pisania, ciekawe połączenia wątków, a przede wszystkim wydawało mu się, że dzięki temu lepiej pozna autora, jego charakter i osobowość. W skupieniu przeczytał wiersz... Jakieś trzy razy, ale Angel o nic się nie upominała. Może pomyślała, że wilk po prostu bardzo słabo czyta? Nieważne, grunt, że mógł w spokoju pokontemplować nad napisanym na śniegu dziełem. Jaskrowi szczególnie do gustu przypadł koniec:
,,Nie ruszysz w drogę nocą,
Już się o ciebie nie boję,
Widzę jak księżyc się kłania,
Żegnając nas oboje"
W końcu zwrócił się do czekającej obok suczki:
- Jest naprawdę świetny. Co prawda trochę nie pasuje mi wers czwarty drugiej zwrotki: ,,Znajdując oazę spokoju, łączącą nasze krainy". Jest trochę zbyt długi, psuje rytm. Wydaje się taki... Nie pasujący. Ale poza tym to małe arcydzieło - basior uśmiechnął się szczerze. - Jaki ma tytuł?
Angel zamrugała kilkakrotnie.
- Tytuł? - powtórzyła.
- Tak. Didaskalia chyba nigdzie nie występują.
- Ja... Nie wymyślałam żadnego tytułu.
Jaskier popatrzył na nią jakby chciał ją zganić.
- Jak to? Wiersz nie może nie mieć tytułu. To tak, jakbyś miała córkę i nie dała jej imienia, oswoiła papugę i mówiła do niej per ,,Żako Afrykańska". TY masz imię, JA mam imię, tamten dąb ma nawet nazwę określającą jego gatunek!
- A co to ma do wiersza? - odparła retorycznie Angel przewracając oczami.
- Nadając komuś, bądź czemuś imię dajesz mu unikalny dar. Coś posiadające nazwę, że tak powiem, ,,ma prawo bytu". Gdyby na przykład brzoza nie miała nazwy, byłaby po prostu drzewem, takim jak inne. Ale ktoś ją nazwał ,,Brzoza" i teraz każdy, kto ją zobaczy, wie, że jest brzozą, a nie kasztanem czy gruszą. Dlatego, bo pamięta, że tylko brzoza ma biały pień w czarne pręgi i małe listki. Dzięki nazwom jabłoń, grusza, śliwa wiemy jakie owoce wydają te drzewa.
- Dobra, teraz się pogubiłam - Ann pokręciła głową z niedowierzaniem. O czym on chrzani?!
- My też mamy imiona. Kiedy kogoś poznaję przedstawiam mu się i wtedy ten ktoś pamięta, że właściciel imienia, które właśnie poznał, jest miłym, towarzyskim basiorem. Nie jestem już jakimś spotkanym przypadkowo nieznajomym. Kojarzy z moim imieniem cechy mojego charakteru. Ale jeśli coś nie ma imienia, na przykład wiersz tytułu, nie zapada on nikomu w pamięć. Ktoś powie ,,Hej, pamiętasz ten wiersz? Ten taki a taki", a drugi mu odpowie, że go nie kojarzy. Ale, jeśli zapyta się czy pamiętasz ,,Odę do radości" przypomni ci się, że jest to hymn o podniosłym charakterze, a nie byle pioseneczka. Rozumiesz teraz o co mi chodzi?
Angel pokiwała powoli główką (nie wiadomo, czy przyjęła sobie to do serca, czy zrobiła tak by ten wariat się od niej odczepił, ale to w tym opowiadaniu nieważne).
- No więc zacznijmy od początku - zaczął Jaskier. - Jaki ma tytuł twój wiersz?
Angel? Wybacz to lanie wody i fakt, że musiałaś tyle czekać. Jeszcze kilka opków i jesteśmy kwita XD
No, jeszcze tylko trochę. Ja muszę wziąć się za Thalię, a ty za Rosso. No i musimy KH nadrobić. Tyle tego jest xD
OdpowiedzUsuńJednak trochę więcej niż trochę ;-;
OdpowiedzUsuńI WP ;-; Dlaczego akurat dzisiaj musiał mi komputer wypie*dolić kartę sieciową?!
Usuń