Zmierzyłem basiora
nieufnym wzrokiem. Nie podobał mi się od samego początku. Miałem do czynienia z
żywym czołgiem, który zdecydowanie widział więcej wojen niż ja (a ja nie
widziałem żadnej, przynajmniej z bliska). Wkurzał mnie ten jego krytyczny ton
wzroku. Kiedy w końcu skończył przyglądać się mi stanął przed nami dalej
uśmiechając się kpiąco.
- Nie wiem, skąd to
dziwne przezwisko – powiedział w końcu – ale może nie dane mi się tego
dowiedzieć. Powiedz, Blind, czego tu szukasz?
Wadera wzięła
głęboki oddech i wyjaśniła, co się stało z Jenną. Kiedy zapytała, czy mógłby
nam pomóc, jej wypowiedź przerwał gardłowy charkot, który chyba był śmiechem.
Blind była zdziwiona jego reakcją. W końcu Rex opanował się i odpowiedział:
- No niech ci
będzie. Pomogę – Wind już chciała mu podziękować, ale wilk uniósł łapę – ale mam
jeden warunek – tu wskazał na mnie. – Stoczę z nim pojedynek.
Tym zadziwił na
oboje.
- Jak to ,,pojedynek”?
– spytałem.
- Och, nie ,,na
śmierć i życie”, oczywiście – basior uśmiechnął się, ale wcale mnie to nie
uspokoiło. – Raczej…sparing. Wygrywa ten, kto przybije przeciwnika do ziemi.
Blindwind odciągnęła
mnie na bezpieczną odległość. Nie wyglądała na zadowoloną taką opcją.
- Nie ufam mu –
stwierdziła od razu.
- Poniekąd to twój
przyjaciel – oparłem.
- Tak, ale on ma…dość
specyficzne podejście do obietnic. A poza tym poradzimy sobie bez niego…
- Co? Sądzisz, że
nie dam mu rady? – odpowiedziałem. – Pokażę temu cwaniakowi, że nie może nam
dyktować warunków.
Blind jeszcze
chciała coś powiedzieć, ale odwróciłem się i wróciłem do Rex’a.
- Przyjmuję wyzwanie
– powiedziałem wyprostowany dumnie.
Blizna znowu
zarechotał i stanął naprzeciw.
- Tylko nie bierz
niczego do siebie – powiedział.
Po standardowych
dziesięciu sekundach rozpoczął się pojedynek.
Rex zaczął krążyć po
dostępnej przestrzeni. Zrobiłem to samo. Po jego rozmiarach mogłem spodziewać
się szarży (kto utrzymałby się na nogach po ,,najeździe” takiego byka?). Basior
nie atakował jednak. Czekał, aż ja zrobię pierwszy ruch. No to klops z mojej
standardowej strategii. Przez czas trwania tej przedwojennej ciszy oceniłem
stan przeciwnika. Zadawanie pojedynczych obrażeń nie będzie zbyt efektowne. Ale
może da się go łatwo wkurzyć. Jeśli wyprowadzę go z równowagi przestanie
trzeźwo oceniać sytuację i będzie bił się praktycznie na oślep.
Basior spodziewał
się ataku. I tak postanowiłem zrobić. Rozpędziłem się w jego kierunku. Rex
przybrał pozycję odpowiednią do jego odepchnięcia. Jednak w ostatniej praktycznie
chwili odskoczyłem w lewo. Basior najwyraźniej zamierzał chwycić mnie zębami za
nadstawiony kark, ale zacisnął szczęki na powietrzu. Zanim zdążył zareagować
odbiłem się od ziemi i niskim susie przeorałem jego bok pazurami. Słysząc
zdziwione warknięcie odskoczyłem na bezpieczną odległość. Nie chciałem zranić
zbytnio wilka, bo był to przyjaciel Blind, a poza tym trzymałem się ustalonej
zasady pojedynku. Czego nie można było powiedzieć o Bliźnie. Był zaskoczony, że
zdołałem go trafić w pierwszym starciu. Widząc sukces swojego numeru
spróbowałem jeszcze raz podbiec. Tym razem Rex spodziewał się ataku z boku. Gdy
więc do niego doskoczyłem musiałem uskoczyć w prawo, nie w lewo jak poprzednim
razem. Znowu drasnąłem przeciwnika ,ale słabiej niż poprzednio. Stanąłem
zwrócony twarzą w stronę basiora. Rex odwrócił się w moją stronę szybko.
- Jesteś upierdliwy…
- warknął.
- Jak drzazga? –
dokończyłem ze złośliwym uśmiechem.
Tym razem to basior
zaatakował pierwszy. Spiąłem się i skoczyłem nad głową wilka lądując mu na
grzbiecie. Liczyłem, że sama moja masa go wywróci. Cóż, przeliczyłem się. Łapy
Rex’a na chwilę się ugięły, ale wilk szybko się wyprostował i walnął mnie w
czoło swoją potylicą. Zleciałem z grzbietu przeciwnika, wstając niemal
natychmiast. Pokręciłem głową na boki starając się pozbyć czarnych plamek
sprzed oczu. Tymczasem Blizna doskoczył do mnie i szybkim ruchem zamierzał
zacisnąć zęby na moim karku. W ostatniej chwili zanurkowałem do przodu starając
się uniknąć szczęk basiora. Rex zdążył jednak mnie złapać, ale nie dosięgnął
skóry, tylko grzywy na karku. Płynnym ruchem pociągnął mnie za nią i rzucił mną
niczym workiem na ziemniaki. Przeturlałem się po ziemi. Do moich uszu dotarł
zduszony okrzyk Blindwind. Zerwałem się na nogi. Skóra na całej powierzchni
karku straszliwie piekła, sam byłem posiniaczony. Rex zbliżał się do mnie
wolnym krokiem. Zacząłem się cofać licząc na swoją grę aktorską. Basior na
szczęście uznał, że jestem bliski poddania się. Nagle natrafiłem tylną łapą na
pień drzewa. Spojrzałem na nie szybko. Jego powierzchnia była chropowata,
idealna do wspinaczki. Nagle doznałem olśnienia…
Przypomniało mi się,
jak moja córka zapytała kiedyś swoją mamę, dlaczego na świecie nie ma już
jednorożców. Astrid opowiedziała jej wtedy jak to koniopodobne stworzenia
padały ofiarą lwów. Lwy bowiem poniekąd zanim stały się inteligentne gustowały
w ich mięsie. Jednorożce żyły przeważnie na gorących terenach i szukały schronienia
pod nielicznymi drzewami. Lwy skradały się do nich. Gdy jednorożec zauważał
drapieżnika zamiast uciekać stawał do walki, ponieważ były bardzo odważnymi
zwierzętami (jak na mój gust były po prostu durne jak but, ale nie psułem
Astrid opowieści). Lew chował się za drzewem nie chcąc oberwać rogiem. Rany
zadane przez róg jednorożca mają to do siebie, że bardzo wolno się goją. Jednorożec
chcąc go trafić w końcu zahaczał rogiem o chropowatą korę. Tak unieruchomione
zwierze kończyło jako obiad.
Wpasowałem siebie w
taką sytuację. Rex ani trochę nie przypomina jednorożca i nie ma zbyt długich
pazurów, ale jest bardzo silny. To musi mi wystarczyć.
Stałem więc czekając
na ostateczny atak. Basior zaszarżował i rzucił się na mnie w niskim skoku
planując przybić mnie łapami do pnia...
Blind? Wybacz za ten
opis walki, bo chyba zdecydowanie lepiej wyglądał w mojej wyobraźni ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)