Wilczyca poczuła niewyobrażalną pustkę, czemu
śmierć jej zawsze towarzyszyła. Ruszyła za wilkiem który zdążył już odejść na
kilka metrów.
-Wiesz Hakai czemu się o ciebie martwię?
-Nie wiem ale to nie potrzebne. Jestem odporny
na mróz.
-Mój przyjaciel też był odporny, wychował się
w miejscu gdzie zawsze była zima. Miał nieprzyjemną i zimną kąpiel, ale
twierdził tak samo jak ty, że jest odporny i tak dalej. Był świetnym łowcą, to
on zabrał mnie i Zafiro do watahy. Na następny dzień się. Rozchorował, z każdym
dniem jego stan się pogarszał. Czy widziałeś kiedyś wilka który kaszlał krwią?
Ja widziałam. Pamiętam te dni podczas których mu pomagałam wyzdrowieć.
Ostatniego wieczora powiedział mi coś w tym rodzaju:
"Andromedo... Każdy z
nas ma swój cel... Zadanie które musi wypełnić, ja uratowałem ciebie i twojego
brata podczas zamieci... To było moje zadanie, wykonałem je i teraz będę mógł
odejść w spokoju... Dziękuję ci za wszystko, za każdy uśmiech i miłe słowo...
Jesteś moim stróżem, aniołem, ale teraz to ja będę cię strzegł..."
Tamtej
nocy umarł, każde jego zdanie było przerywane atakami kaszlu, podczas których
pluł krwią. Też był przystosowany do mrozów i śnieżyc. Powinieneś domyślać się
teraz dlaczego chciałam byśmy tu zostali. Możesz być przystosowany do takiej
temperatury, ale nie jesteś z lodu by to przerwać. Dziwię się że rodzice cię
nie pilnowali tak jak ja to robię. Mnie nikt nie pilnował prócz Zafiro. Jak to
mówią " Co w rodzinie to nie zginie"... Ty znałeś swoich rodziców, miałeś
to szczęście które mi zostało odebrane. - Szła dalej za wilkiem mówiąc
spokojnie, choć po policzkach płynęły strumienie łez. - Nie pamiętam ich głosu, wyglądu... Nie pamiętam uczucia, którym mnie darzyli. To, że Zafiro mi o nich
opowiadał, nie zmieni faktu, że ich nie pamiętam. Czasem w śnie pojawiają się
dwa wilki, wyglądają tak jak zawsze opisywał ich Zafiro. Czarny masywny wilk i
obok niego drobna choć wysoka i biała samica. Widzę jak mój brat podbiega do
nich merdając ogonem, ja robię to samo co on. Nikt mnie jednak nie widzi, gdy
odzywam się nie słyszą mnie. Chcę już dotknąć moich rodziców ale oni rozpływają
się w powietrzu. Nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę że znałeś swoich rodziców.
Mogłeś im powiedzieć że ich kochasz co ja musiałam schować na zawsze dla siebie.
Nie mam pojęcia czym jest matczyna miłość, a raczej nie pamiętam. Śmierć
odebrała mi rodziców, przyjaciela który uratował mnie i brata. Dała mi chwilę
przerwy bym mogła się uspokoić, ale po chwili robi wszystko aby mnie zniszczyć.
Pozbawia mnie rodziny którą tu poznałam, pokochałam wszystkich i każdego z
osobna. Czemu więc wszyscy których kocham muszą zginąć? Czemu to musi spotykać
akurat mnie?... Mogłam zginąć w tej zamieci, albo w ogóle się nie urodzić, nie
musiałabym tyle cierpieć. Jednakże jestem tu, nadal nie pamiętam rodziców, ale
dałbym wszystko by móc ich przytulić lub chociaż zobaczyć...
Czy nadal się
dziwisz że nie chcę cię stracić? Rodzice, Asai i osoby z watahy musiały zginąć
bo śmierć zabrała ich ze sobą by móc pokazać jakie moje życie jest niesamowicie
okropne, a ja jestem żenująca. Nie pozwolę jej nigdy ciebie zabrać, skoro ty
się nie przejmujesz swoim zdrowiem ją to będę robiła. Czemu Hakai nie rozumiesz
jak się czuję gdy wiem że możesz skończyć jak Asai. Jeden stróż mi wystarczy
nie potrzebuję drugiego. - Łzy nadal płynęły po policzkach by móc po chwili
wylądować na śniegu.
Nie pozwalała sobie jednak nawet na ciche szlochanie, nie
chciała by Hakai usłyszał to jak się rozkleiła z powodu nawracajacych
wspomnień. Mogła równie dobrze umrzeć.
~Hakai? To chyba jeden z najdłuższych
monologów Andzi.~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)