piątek, 6 marca 2015

Od Brego do Wszystkich - Dwa Skarby

        Brego patrzył wielkimi oczyma za oddalającym się Cheederianem, który mknął przez głębokie śniegi niczym strzała, niczym nie wzruszona.
- Szkoda, polubiliśmy ją, Skarbie, polubiliśmy. – westchnął sam do siebie, po czym potrząsnął głową i rzekł gburliwym tonem – My tam jej nie za bardzo, inna była, Skarbie, inna... My też jesteśmy inni, my tam ją lubiliśmy, mamy nadzieję, że kiedyś nas odwiedzi. – spojrzał na medalion u jego stóp, który podniósł oraz zaczął starannie oglądać – Będzie trzeba jej dać jakiś prezent, patrzcie jaki skarb nam zostawiła! Piękny, piekny, piekny! – założył go na szyje, co utrudniał mu trochę niedźwiedź spoczywający na całej powierzchni jego ciała – Wygląda trochę jak koniczynka, Skarbie, tylko że srebrna... A no wygląda... Podoba nam się! A Wam? Bradzo, Skarbie, bardzo... Na nowo mamy swój skarb, Skarbie... Tylko w innej postaci.
Zadowolony z siebie ruszył żwawym krokiem w kierunku lasu, ponownie nucąc sobie wojenne pieśni pod nosem, tym razem nawet kiwał głową do rytmu...
Był gdzieś w połowie drogi, kiedy zatrzymał się gwałtowenie oraz przestał nucić.
- Skarbie... – rzekł w zamyśleniu – Słuchamy. Skoro mamy nowy skarb... To chyba możemy oddać Jennie błyskotkę. – stwierdził – A po co! Będziemy mieli dwa skarby! Ale nie wypada, Skarbie to kradzież! – znów zamyślił się głęboko, po czym rzekł ponurym, cichym głosem – Kradliście już raz, to możesz ukraść i drugi...  – zapadła cisza - ... Nie... Tak... Nie będziemy... Będziecie. Nie. – cichy warkot zaczął narastać w jego gardzieli – Tak. – rzekł twardo – Pożyczymy tylko. – stwierdził wyższym tonem, nie mając zamiaru ulec  – Długo terminowo? Tak, póki się nie upomni. – zadowolony ze swojego rozwiązania ruszył dalej.
******
Brego doszedł do Chwasta gdzieś późnijeszym popołudniem. Zdążył kilka razy wynucić wszystkie znane mu pieśni wojonne, żałobne, weselne – choć tych było o wiele mniej – oraz uciął sobie kilka krótkich pogawędek z samym sobą... Tyle zdołał zrobić zanim dotruchtał do drzewa. Nigdy nie podejrzewał, że to może być aż taki kawał drogi, zdecydowanie lepiej się leciało.
- Patrz, Skarbie, nie tylko my byliśmy na polowaniu. – stwierdził, gdy ujrzał zabitego jelenia pod drzewem – A fakt. Ale to nic, przyda się więcej mięcha, coraz więcej nas, więc się nie zmarnuje. – rzekł po wywąchaniu dwóch nowych zapachów wokół drzewa – Ciekawe kto tym razem się do nas przyszwędał – mruknął pod nosem.
Nagle słychać było głuche dudnięcie, kiedy ogromne cielko myśka zostało zrzucone na ziemię. Brego zasiadł do jelenia leżącego obok i rozpruł mu brzuch.
Głodny był niesłychanie, a nie chciało mu się czekać na innych. Nie wiadomo kiedy i czy w ogóle przyjdą, a mięso najlepsze był świerze. Niedźwiedź był zdecydowanie lepszym posiłkiem dla całej watahy, a on sam mógł zadowolić się parzystokopytnym, gdy ktoś przyjdzie, będzie mógł zjeść w towarzystwie. Wilki napewno rzadko jadały niedźwiedzie, będą miały niespodziankę, a jak nikt nie przyjdzie to sam to zje prędzej czy później....
******
Hybryda wchłonęła ponad połowę zdobyczy i strannie wylizała kostki. Wyczyścił pysk oraz oblizał sobie łapy.
- I co teraz, Skarbie? – zapytał sam siebie po zakończeniu mycia oraz po przeciągnięciu niemalże każdej kończyny oraz części ciała – Teraz? Może chodźmy pooglądać zachód słońca.  – zaproponował, spojrzał w górę na szarzejące niebo – Tak, niedługo powinno zachodzić. Choćmy na plaże, tam będzie lepszy widok. Bardzo trafny pomysł, Skarbie, bardzo trafny. – rzekł z zadowoleniem, po czym rozpostarł skrzydła i ruszył na zachód.


Jeżeli ktoś chce może dokończyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)