piątek, 13 marca 2015

Od Brego do Aspen - Bratnia Dusza

        - A witamy! – rzekł uradowany Brego i złapał małego stwora w obięcia olbrzymich łap i przydusił w wielkim uścisku – Mi – i – i – ło nam, miło, niezmiernie nam miło! – poczym wypuścił Aspen, która o mało nie runęła z powietrza na ziemię zdezoriętowana nagłym powitaniem i brakiem tlenu.
- T... Też się cieszę... – mruknęłam trzymając się za głowę.
- Nas zowią Brego. – wypiął dumnie pierś i położył na niej prawą łapę sczerząc wszystkie kły i wpatrując się w małą hybrydę swoimi białymi oczyma – Patrzecie coście, Skarbie, znaleźli. – rzekł nagle a dziewczyna spojrzała na niego z dziwną miną, nie rozumiejąc do kogo gada – Stwór! Prawie taki jak my! Nie jesteśmy sami! – wyciągnął wtem do góry łapę i Aspen myślał, że ma mu przybić piątkę, jednak hybryda zamchnęła się oraz sama sobie klapnęła łapę, z takim impetem, że mu łapsko aż do tyłu odleciało – A więc... – zwrócił się do niej z błyszczącymi oczyma – Pozwólcie, że zaprosimy Was na wspólne obejrzenie zachodu słońca, Skarbie. – ukłonił się nisko w powietrzu, starym zwyczajem i złapał Aspen z łapę.
Kompletnie już zbita z tropu uśmiechnęła się głupkowato i pokiwała głową.
- Okey... – zaczęła, ale nawet nie zdążyła dokończyć, bo stwór porwał ją na zachód z taką prędkością z jaką nawet nigdy nie śniło jej się latać.
Dudnienie potężnych skrzydeł o powietrze oraz szum wiatru w uszach to jedyne co słyszała, kiedy krajobraz przemykał jej przed oczyma w huraganie rozmazanych, kolorowych plam. W jednej chwili leciała, a w drugiej już siedziała na piasku, jej łapy delikatnie podmywane słoną wodą fal i wszystkie rozmazane obrazy nabrały krztałtu ostrości oraz stanęły, nie wydawały się już bezsensownym tornadem wszystkiego, a zarazem niczego. Dziewczyna rozejrzała się dookoła. Nagłe zmiany poziomu, położenia oraz prędkości spowodowały, że zaczęło kręcić jej się w głowie.
- Opowiadajcie co tam u was? Skąd jesteście? Wy też jesteście hybrydą? Jesteście inni? – nawał pytań wypłynął z ust potwora, a zaraz po tym podekscytowane rżenie wyrwało się zmiędzy jego kłów i zamerdał ogonem niczym pies.
Usiadł obok Aspen, wpatrując się w nią wyczekująco.
Tak się ucieszył, że w końcu zobaczył kogoś bardziej podobnego do siebe niż do tych wilków, w końcu zobaczył kogoś kto miał skrzydła oraz podbijał przestworza, a nie był ptakiem, w końcu jakieś stworzenie, które zapewne samo nie wiedziało czym było. Ktoś taki jak on, może mniej zagubiony i z bardziej poukładaną psychiką, ale przynajmniej z wyglądu była mu bardziej znajoma po kilku minutach znajomości niż jakikolwiek inny wilk w tej watasze. Wyczuł w niej swoją bratnią duszę, był wniebowzięty jej obecnością... Samym tym, że była i mógł patrzeć na stworzenie zmieszane z kilku gatunków powodowało, że... że był po prostu szczęliwy całym sercem...


Aspen? Uszczęśliwiłaś naszego potworka xD ;3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)