Felina zamyśliła się schodząc z góry razem ze stworem, który niósł niedźwiedzia. Chciał się czegoś o niej dowiedzieć. Nigdy nie lubiła o sobie niczego mówić, można by rzec, że tego nienawidziła najbardziej na świecie. Jej historia nikogo nie powinna interesować, grunt że tu przybyła i tyle. Co dałoby innym to, że powiedziała co robiła gdy była jeszcze mała? Nic.
- Nie mam o czym opowiadać. Moje życie było i jest nudne. Co chcesz wiedzieć? Jak tu przybyłam? Odpowiedź na to pytanie jest proste: Na łapach. Czy mam rodzinę? Nie wiem, ale może gdzieś jest. - Tak, jej bracia z pewnością gdzieś byli. Nie daliby zabić się byle komu, razem byli niezwyciężeni. Felina do tej pory wierzyła, że jej rodzeństwo w końcu ją odnajdzie. - Nie jestem ciekawą osobą i twierdzę że nie ma rzeczy, która mogłaby cię zaciekawić. - Powiedziała szybko zatapiając łapy w śniegu.
Był puszysty, ale zimny. Malutkie płatki śniegu przyczepiały się do jej sierści, aby po chwili móc zamienić się w kropelkę wody. Zabawne. Dlaczego istniał śnieg? W jej stronach było proste wyjaśnienie tego zjawiska. Bogowie chederianów rzucali na ziemię drobne kawałki ptasich piór, które powoli zlatywały na ziemię. Jednakże mało w płatkach było tych ptasich piór. No ale cóż takie są wierzenia. Są niesamowicie dziwne i zaskakujące pod względem oryginalności. Szła dalej przez śnieg wpatrzona w białe podłoże. W jej krainie nie było śniegu, a jak był to tylko raz na kilkadziesiąt lat. Było to uważane za święto, które było ze wszystkich uroczystości najrzadsze. Fakt że śnieg spadał tylko w pobliżu gór, ale był.
Felina podniosła wysoko głowę, spoglądając przed siebie, a raczej w odległe chmury. Były ciemne co zapewne oznaczało kolejny opad śniegu. Nieznosiła śniegu, kolejna okropna rzecz. Może powinna wynieść się stąd? Było dla niej za zimno w tym miejscu. Klimat był okropny. Ciągle coś się zmieniało, przez jakiś czas było zimno, a później gorąco. W jej krainie ciągle było gorąco i wilgotno. Dla wielu stworzeniom taki klimat był najgorszy z możliwych. Jednakże Felina była chederianem, który uwielbiał te niesamowite tropikalne klimaty, które nie były dla każdego.
Otrzepała się właściwie z niczego, ponieważ robiła to co chwilę. Nie chciała mieć mokrej sierści gdy jest mróz. Jej organizm nie był przystosowany do takich sytuacji. Brakowało jej tego przyjemnego ciepła.
Nagle poczuła jak coś mocno ukłuło ją w łapę. Krzyknęła podnosząc łapę i patrząc co spowodowało okropny ból. Całkiem spora drzazga przebiła skórę. Felina przechyliła drzazgę pazurem drugiej łapy i z bólem wyciągnęła ją zębami. Wypluła drobny kawałek drewna i ruszyła dalej przed siebie. Co zrobi gdy dojdzie na miejsce? Przecież nie zostanie z innymi wilkami. Będzie musiała siedzieć na drzewie, aby odizolować się od nich. Nie było tu dla niej miejsca, nie potrafiła odnaleźć tu swojego kąta. I właściwie nic w tym dziwnego, była inna. Zatrzymała się co też uczynił jej towarzysz, spoglądał na nią pytająco.
-Wiesz co Brego... Muszę już iść, to jest wspaniałe miejsce, ale nie dla mnie. Muszę odnaleźć swoich braci... Pewnie jeszcze kiedyś was odwiedzę. - Powiedziała schylając głowę ku ziemi i ściągając naszyjnik. Znała te dziwne stworzenie zaledwie kilka godzin, jednakże miał w sobie coś ciekawego. Wysunęła łapę z naszyjnikiem i podała go Brego. - To jest prezent dla ciebie, mam nadzieję że go nie zgubisz. Pozdrów wszystkich ode mnie... Do zobaczenia Brego, jeszcze kiedyś tu wrócę. - Powiedziała kładąc przed łapą stwora swój naszyjnik i ruszyła powoli przed siebie.
Po chwili zaczęła biec rozmijając za sobą śnieg. Wiedziała, że szybko o niej zapomną, przecież nikt o niej niczego nie wiedział, mało kto z nią rozmawiał. Pojawia się i znika, taka właśnie była. Co w rodzinie to nie zginie. Taka była prawda, chederiany nigdy nie przywiązywały się do jakiegoś towarzystwa i szybko opuszczały odwiedzone terytorium. Była sama i to lubiła. Odnajdzie swoich braci, choćby miała poświęcić temu celowi całe życie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)