piątek, 20 marca 2015

Od Hakai do Zafiro i Andromedy - Rozmowa z (najprawdopodobniej) przyszłym szwagrem...

        Hakai spojrzał za Andromedą, nie odkleił od niej zdziwionego wzroku, póki jego szyja nie mogła wykonać dalszego obrotu. Wtedy dopiero odwrócił powoli głowę, zmieniając szybko wyraz twarzy na neutralny. Odchrząknął i usiadł.
Pięknie, Andromeda zostawiła go sam na sam ze swoim bratem, z którym się pokłóciła, a potem powiedziała, że są razem. Wprost wyśmienicie załatwiła tą sprawę, do tego teraz zwaliła mu tego niezadowolonego, nadopiekuńczego wilczura na głowę, chyba tylko po to, żeby wkrótce zostać na nowo singielką i pomóc watasze szukać nowego Alfy.
- A więc... Ponoć już wszystko wiesz. – stwierdził, próbując zacząć rozmowę i rozładować napięcie, które powstało między nimi, marne rezultaty.
Zimne oczy samca wlepione były w niego, wydawało się wręcz że gdzieś głęboko jest w nich iskierka wrogości.
- Jeżeli choć włos jej z głowy spadnie, jeżeli cokolwiek jej się przy tobie stanie, ja nie ręczę za siebie. – rzekł nagle przyciszonym głosem, zimnym jak lód, aż ciarki Hakai przebiegły po plecach, choć wyraz twarzy zachował niezmieniony – Jakakolwiek krzywda... – teraz ich nosy znajdowały się milimetry od siebie - ... A w watasze będzie o jednego Alfę mniej.
Zimne oczy basiora, jego chłodny ton głosu oraz wrogość w oczach wywarły na nim wrażenie, jednak jako Alfa nie wypadało mu tego okazywać. Wstał powoli na cztery łapy, prostując się tak, że przewyższał Zafiro o pół głowy. Uniósł lekko ogon do góry okazując dominację i sugerując, że błękitnooki trochę na za dużo sobie pozwala w stosunku do Alfy. Zaf cofnął się o kilka centymetrów, zmieniając wyraz twarzy, jednak ton jego oczu dalej był niezmieniony.
- Zapewniam cię, Zafiro, - zaczał półgłosem równie chłodno – że Andromeda będzie przy mnie bezpieczna, że nie pozwolę nikomu, ani niczemu jej skrzywdzić. Daję ci słowo Alfy. – dodał.
Wilczur nic nie powiedział, kwinął sztywno i krótko głową, po czym odwrócił się, odchodząc. Dopiero kiedy zniknął w zaroślach, Hakai odwrócił od niego wzrok, rozluźnił spięte mięśnie i odetchnął cicho.
- Poszło lepiej niż myślałem. – mruknął pod nosem, ruszając w ciemności jaskini do wadery, która już siedziała w jej cieniach, jedynie jej złote oczy widoczne w ciemnościach – Mi kazałaś siedzieć w środku, a sama poszłaś na przechadzkę? I jeszcze zwaliłaś mi na kark Zafiro, dzięki. – mruknął, kładąc się obok niej.
Położył jej pysk na łapach zamykając oczy, ogarnęła go nagle ogólna niechęć do wszystkiego, mógłby do wieczora przesiedzieć w tej jaskini, a potem już tylko pójść spać.
Jego żołądek jednak miał inne plany, gdyż zaczął się głośno domagać jedzenia, Hakai go mimowszystko zignorował...


Andzia? Nie znam Zafiro za dobrze, więc to całe opowiadanie jest zapewnie trochę kiczowate ;-;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)