Hakai
spojrzał za Andromedą, nie odkleił od niej zdziwionego wzroku, póki jego szyja
nie mogła wykonać dalszego obrotu. Wtedy dopiero odwrócił powoli głowę,
zmieniając szybko wyraz twarzy na neutralny. Odchrząknął i usiadł.
Pięknie,
Andromeda zostawiła go sam na sam ze swoim bratem, z którym się pokłóciła, a
potem powiedziała, że są razem. Wprost wyśmienicie załatwiła tą sprawę, do tego
teraz zwaliła mu tego niezadowolonego, nadopiekuńczego wilczura na głowę, chyba
tylko po to, żeby wkrótce zostać na nowo singielką i pomóc watasze szukać
nowego Alfy.
-
A więc... Ponoć już wszystko wiesz. – stwierdził, próbując zacząć rozmowę i
rozładować napięcie, które powstało między nimi, marne rezultaty.
Zimne
oczy samca wlepione były w niego, wydawało się wręcz że gdzieś głęboko jest w
nich iskierka wrogości.
-
Jeżeli choć włos jej z głowy spadnie, jeżeli cokolwiek jej się przy tobie
stanie, ja nie ręczę za siebie. – rzekł nagle przyciszonym głosem, zimnym jak
lód, aż ciarki Hakai przebiegły po plecach, choć wyraz twarzy zachował
niezmieniony – Jakakolwiek krzywda... – teraz ich nosy znajdowały się milimetry
od siebie - ... A w watasze będzie o jednego Alfę mniej.
Zimne
oczy basiora, jego chłodny ton głosu oraz wrogość w oczach wywarły na nim
wrażenie, jednak jako Alfa nie wypadało mu tego okazywać. Wstał powoli na
cztery łapy, prostując się tak, że przewyższał Zafiro o pół głowy. Uniósł lekko
ogon do góry okazując dominację i sugerując, że błękitnooki trochę na za dużo
sobie pozwala w stosunku do Alfy. Zaf cofnął się o kilka centymetrów,
zmieniając wyraz twarzy, jednak ton jego oczu dalej był niezmieniony.
-
Zapewniam cię, Zafiro, - zaczał półgłosem równie chłodno – że Andromeda będzie
przy mnie bezpieczna, że nie pozwolę nikomu, ani niczemu jej skrzywdzić. Daję
ci słowo Alfy. – dodał.
Wilczur
nic nie powiedział, kwinął sztywno i krótko głową, po czym odwrócił się, odchodząc.
Dopiero kiedy zniknął w zaroślach, Hakai odwrócił od niego wzrok, rozluźnił
spięte mięśnie i odetchnął cicho.
-
Poszło lepiej niż myślałem. – mruknął pod nosem, ruszając w ciemności jaskini
do wadery, która już siedziała w jej cieniach, jedynie jej złote oczy widoczne
w ciemnościach – Mi kazałaś siedzieć w środku, a sama poszłaś na przechadzkę? I
jeszcze zwaliłaś mi na kark Zafiro, dzięki. – mruknął, kładąc się obok niej.
Położył
jej pysk na łapach zamykając oczy, ogarnęła go nagle ogólna niechęć do wszystkiego,
mógłby do wieczora przesiedzieć w tej jaskini, a potem już tylko pójść spać.
Jego
żołądek jednak miał inne plany, gdyż zaczął się głośno domagać jedzenia, Hakai
go mimowszystko zignorował...
Andzia?
Nie znam Zafiro za dobrze, więc to całe opowiadanie jest zapewnie trochę
kiczowate ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)