wtorek, 24 marca 2015

Od Hakai do Andromedy - K.O!

        Hakai zaczął głośno protestować wijąc się pod łapami wadery niczym robak, próbując nieudolnie wywinąć się spod jej palców. W końcu poddał się i postanowił odpowiedzieć atakiem. Sięgnął łapą, natrafiając na jej mięciutkie boki. Dziewczyna cofnęła jedną łapę, żeby jakoś się zasłonić, a tym czasem wilczur podciął jej nogi, tak że padła mu na brzuch i tam rzucił się na nią wszystkimi łapami oraz pyskiem, wywołując spazmatyczny atak śmiechu. Niczym ryba wyciągnięta z wody Andromeda turlała się ile wlezie próbując uciec towarzyszowi, co jednak spełzło na niczym...

******

Oboje padli dysząc ciężko na ziemię jaskini, podśmiewując sobie jeszcze pod nosem.
- Poddaję się. – rzekł Hakai z uśmiechem, przewracając się na plecy.
- Czyli, że wygrałam? – zapytała Andromeda z dumnym wyrazem pyska, na którym igrał wielki uśmiech, przyturlała się do partnera, znajdowali się nos w nos – A jaka jest moja nagroda?
Hakai przyciągnął ją do siebie, pokonując ostatnie milimetry i pocałował ukochaną namiętnie.
- Może być? – zapytał, gdy oderwali się od siebie.
- Jak najbardziej. – z tymi słowami położyła mu pysk na piersi, pod którą jego serce biło niczym oszalałe, zagłuszył je jednak błagalny jęk żołądka, który nie mógł doczekać się swojego pożywienia i jechał już na oparach.
- Jestem za polowaniem. – stwierdził Alfa.
- Pójdę z tobą. – rzekła wadera wstając.
- Ale ty...
- Zamknę oczy, nie będę patrzeć, chyba nie myślałeś, że samego cię puszczę. – odpowiedziała szybko.
Hakai kiwnął głową - problem rozwiązany. Samiec zwlókł się z ziemi, strzepując z siebie kurz i ramię w ramię ruszył z Andzią w stronę lasu.

******

Nie musieli długo szukać. Noc zapadała, więc był to czas, w którym wszelkie zwierzęta czuły się bezpiecznie i wychdodziły pod osłoną cieni. Andromeda oraz Hakai byli niemalże niewidzialni w cieniach, przemykając szybko, bezszelestnie, jedynie ich oczy zdradzające ich położenie.
Hakai zaczaił się na dużego jelenia z pięknym porożem. Andromeda została z tyłu, na tyle blisko by widzieć samca, ale na tyle daleko, żeby nie patrzeć na ofiarę, której koniec zbliżał się dużymi krokami. Wokół rogacza były jeszcze dwie sarny, to one jako pierwsze wyczuły zapach wilka. Sekundę po tym jak uniosły głowy basior wystrzelił z krzaków niczym czarna błyskawica. Trzy susy, jedno odbicie i zbierający się do ucieczki parzystokopytny runął na ziemię z hukiem, gdzie zaczęła się szamotanina. Głosne ryki przerażenia roznosiły się w ciszy, biedny opuszczony jeleń został sam na pastwę losu. Hakai wbił kły w jego gardło, chcąc jak najszybciej o uciszyć, żeby złotooka nie musiała tego słuchać.
Rogacz był sekundy od śmierci, kiedy w ostnim desperackim ruchu machnął głową kilka razy, odtrącając wilka, który wkrótce po tym oberwał rogiem prosto w skroń. Uwolnione zwierzę poderwało się do biegu, jednak obszerne rany oraz przegryziona tętnica były zbyt poważnymi obrażeniami. Ssaki runął kilka metrów dalej na ziemię, biorąc ostatnie oddechy.
Hakai padł na ziemię nieprzytomny oraz ze strużką krwi spływającą po boku twarzy.

******

Samiec ocknął się dopiero, gdy pierwsze promienie świtu pojawiły się na horyzoncie. Uniósł głowę, jednak stęknął cicho, gdyż bolała go niezmiernie.
- Hakai! – dziewczyna leżąca przy nim czując ruch obięła go za szyję dusząc w radosnym uścisku – Matko, myślałam, że już się nie obudzisz! – jej zmęczone, zapłakane oczy spojrzały mu głęboko w ślepia.
- Co się stało? – zapytał nieprzytomnie, choć chwilę później wszystkie wspomnienia wpadły mu do głowy – A! No tak, szlag by tego jelenia trafił. – mruknął pod nosem – Ale nic mi nie jest, serio. – zapewnił ją wycierając jej mokre policzki i całując w czoło.
Wadera przez noc oka nie zmrużyła. Leżała cały czas przy ukochanym. Zasklepiła ranę na skroni oraz wyczyściła zaschniętą krew na futrze, czekając aż samiec się ocknie.
- Jesteś pewien? – zapytała ze zmartwieniem.
- Jestem pewien. – potwierdził wstając – Prześpij się. – zalecił – Ja umieram z głodu, muszę w końcu coś zjeść! – i tak oto z lekkimi zawrotami głowy doczłapał się do zdobyczy, przy której klapnął bezwładnie, wgryzając się w mięso.

Andzia? Dość koślawo, ale posunęłam nas na przód xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)