piątek, 6 marca 2015

Od Hakai do Andromedy - Albo Przechadzka, albo Aktywny Wulkan - Wybieraj

        Hakai zaśmiał się cicho, patrząc jak nieudolnie Andromeda usiłuje wgrzebać się na drzewo. Pokręcił głową i już miał usiąć oraz popatrzeć jak dziewczyna się męczy, z nadzieją że w końcu jej przejdzie, kiedy do głowy wpadł mu inny pomysł.
Wziął krótki rozbieg, odbił się od ziemi, następnie odepchnął delikatnie od pleców wadery - która zdziwona jego czynem przestała się szamotać z drzewem - po czym rozpędzony przebiegł dwa kroki piono w góre po pniu rośliny, a na zakończenie skoczył na boczną gałąź, prosto na zdezoriętowanego gryzonia. Jednak zamiast go zabić – czego nigdy by niezrobił wiewiórce – stanął oraz obnażył kły, warcząc cicho. Rudzielec z przerażeniem pisnął, zawinął kitę i już go nie było.
Śmiejący się pod nosem Alfa zbiegł w dół po pniu i stanął nos w nos ze swoją lubą.
- Uspokój się. – rzekł cicho, ocierając swój policzek o jej – Nie ma co psuć sobie dnia zwykłym gryzoniem.
- Jestem mokra, jest mi zimno,  nici ze spaceru, przeziębię się i bedę chora. – warczała pod nosem, idąc do kupki wyłowionych ryb, nie które z nich podrygiwały jeszcze trochę, duszac się z braku wody.
- Nie przejmuj się. – rzekł rozbawiony dochodząc do niej – Nawet jeżeli się rozchorujesz, nie będzie ci ze mną źle. - wadera posłała mu lekki uśmiech, po czym kucnęła, żeby móc się posilić. Samiec stanął nad nią, z jedną łapą przełożoną przez jej ramię i położył się obok, by ją ogrzać – Zresztą, dopilnuję byś była zdrowa i nie zmarzła.
Andromeda podzięokowała mu i wtuliła się w jego futro. Zjedli razem śniadanie, z małą pogawędką pomiędzy połykanymi kawałkami mięsa, po czym zastanawiali się co dalej robić.
- Możemy iść na spacer, przecież słońce ładnie świeci i patrz, jesteśmy prawie susi. – stwierdził Hakai, za nic nie chcąc wracać do domu.
- Tak, prawie susi. – mruknęła Andromeda - Prawie to my jesteśmy zamrożeni. – mruknęła patrząc na posklejane i oszronione futro Hakai.
- Ale nie moksi. – dodał z uśmiechem.
- Dalej uważam, że powinnśmy wrócić. – upierała się na swoim.
Hakai usiadł na miejscu. Zachowujac się znów niczym szczeniak.
- Zdecyduj się, albo idzimy na spcer, albo zabieram cię nad aktywny wulkan, gdzie jest ciepło i napewno się wysuszymy, innej opcji nie ma. – postawił swoje warunki.
- Ale...
- Nie ma ale, wybieraj jedno albo drugie, na nic innego się nie godzę. – przerwał jej z uśmiechem, pewien już swojej wygranej...


Andromeda? Trochę weny mi wróciło ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)