Wilczyca uśmiechnęła się najszerzej jak tylko
potrafiła. Przyjrzała się wilkowi, który siedział z śmieszną miną. Był pewien, że Andromeda pójdzie tam gdzie on będzie chciał. Jakże bardzo się mylił,
wilczyca nie miała zamiaru wędrować do aktywnego wulkanu. Mogła zgodzić się na
spacer choć nie wiedziała gdzie mogą się udać, znała już tyle miejsc. Chciała
pójść gdzieś, gdzie jeszcze nie była. Tylko gdzie w takim razie mogli pójść?
- Nie jestem za tym aby leźć do jakiegoś
wulkanu. Jakby nie patrzeć trzeba tam iść przez dwie lub nawet trzy godziny.
- Możemy podbiec trochę.
- Wybacz Hakai, ale twój pomysł jest
beznadziejny. Gdy zaczniemy biec rozgrzejemy się i ten cały lód na sierści się
stopi i schłodzi naszą skórę. Do tego mamy zimny wiatr, który jeszcze bardziej
wychłodzi nasze organizmy.
- Ale...
- Ale ja ci bardzo dziękuję za propozycję
spędzenia całego tygodnia w jaskini i zapalenia płuc i bolących mięśni przy
wykonaniu najmniejszego ruchu.
- Narzekasz Andziu.
- Nie narzekam Hakai. Po prostu mówię jak jest
i jak może się stać. Zbyt dobrze wiem jak może się skończyć taka wycieczka. -
Powiedziała Andromeda po czym zaczęła odchodzić od wilka.
Pamiętała co spotkało
wilka z watahy, która była później opuszczona przez rodzeństwo. Pewnego razu
jeden z wilków, który był związkowcą poszedł na obchód. Wrócił cały mokry,
ponieważ przez przypadek wbiegł na jezioro, lód pękł pod jego ciężarem, ale
wilk zdołał się uratować. Wrócił zmarznięty i przemoczony, od razu poszedł do
swojej jaskini się ogrzać. Na następny dzień zaczął kaszleć i zaczęły się bóle.
Z każdym kolejnym dniem jego stan się pogarszał, Andromeda pomagała mu ze
względu na swoje stanowisko, ale i z czystej sympatii do wilka. To on pomógł
rodzeństwu, gdy nie mieli gdzie się podziać. Podczas ostatnich dni Asai zaczął
kaszleć krwią. Wilczyca dobrze wiedziała, że już nie wyjdzie z tego. Andromeda
spędzała całe dnie i noce w jego jaskini aby móc umilić mu ostatnie chwile.
Pamiętała czerwony zachód słońca, który zwiastował piękną pogodę kolejnego
dnia... Szkoda, że to był ostatni zachód słońca który Asai mógł oglądać.
Przyjaciel Andromedy umarł z powodu przebywania na mrozie gdy był mokry. Nie
mogła pozwolić aby to spotkało również Hakai i ją.
Andromeda odwróciła się w stronę gdzie był
wilk. Uśmiechnęła się do niego smutno, widząc w nim swojego przyjaciela. Nie
mogła pozwolić by skończył jak Asai.
- Chodź Hakai, poszukamy jakiejś przytulnej
jaskini.
~Hakai? Serio nie wiedziałam co tu więcej
dopisać.~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)