niedziela, 15 marca 2015

Od Jenny - Droga do Domu cz.3

        Spałam długo. Serio. Myślałam, że jestem trochę mniej zdechnięta ale cóż, było inaczej. Ogarnęłam to wszystko zakrywając pysk łapami. Słońce było wysoko, śnieg przestał padać ale oczywiście, nadal było zimno. Wstałam więc, otrzepałam się i przekręciłam kilka razy głową żeby rozprostować kark. Coś strzyknęło, trzasnęło i już.
Zrobiłam kilka kroków gdy doszedł mnie zapach wilka. Szlag by to!
- Dzieńdoberek! - usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się i zobaczyłam Chrisa. No tak! To jego zapach czułam, a nie zapamiętałam bo mój mózg tego nie chciał albo wysiadł kilka dni temu. Sama nie wiem.
- Heeeeeej - mruknęłam sennie. - Co robisz?
- To,o co prosił twój żołądek przez całą noc. Wiesz ile spałem? Trzy godziny! Zabiję cię normalnie! Chyba że zjesz teraz szybko i przestaniesz być brzuchomówcą - wyjaśnił zirytowany acz dziwnie wesoły Chris. Spojrzałam na coś, co leżało koło niego... Oooooo... Zaraz, czy ja się ślinię?! Nieważne, ten basior ma obok siebie kozę górską! Martwą, w sam raz do jedzeni!
- Sziiiiiiiiiiiiiiit! Dawaj! - Podbiegłam do Chrisa i no cóż, rzuciłam się na żarcie. Jakby nie patrzeć, nie jadłam od około 3 dni, wolno mi było. Gdy zatopiłam kły w truchle, zamarłam. Nie dlatego, że coś mi nie pasowało. Nie, chodziło o to uczucie. Krew, jeszcze ciepła, rozpłynęła się po całym moim pysku, przyprawiając mnie o dreszcze i niewyobrażalne szczęście. Szybko jednak pospieszył mnie żołądek i po chwili szarpałam mięso z całej siły.
Parę minut później, wypełnionych dzikimi dźwiękami mojego pożywienia i rechotem Chrisa, usiadłam koło niego i wpatrywałam się w przestrzeń.
- Najedzona? - zapytał w końcu.
- Mhm... Dzięki. A... można wiedzieć co robiłeś przez ten czas kiedy nie spałeś? Nie mów mi, że polowałeś, mięso było ciepłe - powiedziałam, patrząc na niego spod rzęs i oznajmiając mu, że taka wymówka nie wchodzi w grę.
- No cóż... Powiem ci, ale pewnie cię to nie zachwyci. Patrzyłem jak śpisz.
Szczęka mi opadła. Co proszę?! Gapił się jak śpię?! No nie. Najgłupsze co usłyszałam od dawna!
- No wiesz... Tak się wiercisz, że trudno się nie zastanawiać co ty w zasadzie robisz? Śpisz czy nie? Co ci się śni? Dlatego... Ekhem, po prostu patrzyłem jak śpisz. - Wzruszył ramionami z zabłąkanym uśmiechem na pysku.
- Aha... Em, no dobra. Rozumiem, tylko... Nieważne. To co? Ruszamy dalej? - zaproponowałam.
- Tak, jasne.
I poszliśmy. Droga była taka jak wcześniej. Kamienie, trochę śniegu... Kilka dziur do których kto wpadał? Oczywiście, ja. Jak by mogło być inaczej?! Ale mniejsza o to. Widziałam już końce doliny, choć bardzo odległe. Ciekawiło mnie bardzo, co też porabiają moi wariaci? Tak, słuchałam co mówi Chris ale myślami błądziłam właśnie w tym temacie - moi wariaci. Hakai i Andzia pewnie gdzieś razem spacerują, o ile Zafiro im pozwala. On sam pewnie poluje, śpi albo robi inne fascynujące rzeczy. Brego... Ach, po nim to nie wiem czego się spodziewać. Może właśnie przymierza moje bibeloty? A może już je zakopał i teraz szuka innych? No i Blind... Mam nadzieję, że z nią wszystko w porządku. Oby... Jeśli wróciła do watahy... Co ja gadam. NA PEWNO wróciła do watahy to ma dobrą opiekę i nic jej nie będzie. Ciekawi mnie też czy jest ktoś nowy. Fajnie by było. Serio. Chciałabym żeby ktoś przyszedł. No, Chris dołączy jak już dotrzemy ale może jest jeszcze ktoś? Kto wie...
- ... i w ogóle to chciałem wtedy ją zabić ale pomyślałem, ze mi się jeszcze przyda więc zrezygnowałem - zakończył Chris. Gadał chyba o swojej siostrze ale coś mi umknęło więc tylko się uśmiechnęłam. - Ej. Co ci jest?
- Nic, ja tylko... Oj, no bo wiesz, martwię się o Wind.
- Tą waderę która cię zabrała do wulkanu?
- Taaaaak. Zastanawiam się co oni robią. Wiesz, wataha. Niby powinnam się przyzwyczaić do tego, że jestem sama, trochę czasu spędziłam w samotności, nie licząc mojego "mentora" ale teraz znów przywykłam do ich towarzystwa, a to było tylko kilka dni, nic więcej. Rany, robię się zbyt dziewczęca. Brrrrrrrrr, weź coś zrób. O wiem! Ścigamy się.
- Co? Po górach?
- Cykasz się? Biedny Chris boi się przegrać! - żartowałam. Owszem, to było trochę wymuszone ale przynajmniej nie myślałam o tym wszystkim.
- Ta, jassssne. Dobra, ale będziesz ryczeć, jak cię się łapy krwią zaleją.

- Mhm, zobaczymy, zobaczymy... - zaśmiałam się i wyprułam do przodu zostawiając Chrisa za sobą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)