wtorek, 3 czerwca 2014

Od Ventusa do Surej i Damona

 Ruszyłem za waderą, lecz nie spieszyłem się. Wygrałem, tak, ale... trudno było mi ją zostawić. To piorun ją pokonał nie ja. Może i bym ją pokonął, lecz niestało się tak. Została zraniona przez piorun, nie przeze mnie. Na mojej drodze zastałem białego wilka. Wilk miał czerwono błyszczące oczy i groźny wygląd. Wyszczerzył kły, ale zignorowałem go.
- Też potrafię warczeć - mruknąłem z ironią w głosie tylko na tyle, żeby usłyszał. Wilk warknął głośniej - Możesz mi pomóc poszukać pewnej zranionej zabójczyni, zamiast powarkiwać? Już z jednym zabójcą prawie sobie poradziłem, ale mnie ubiegł piorun. Ale chwilowo mi odeszła ochota zabijania wszystkich wilków w okolicy. To jak, pomożesz mi?
Spojrzałem prosto w czerwone ślepia wilka przede mną. Podszedłem do niego trochę, ale i bez tego moja niskość była widoczna. Lekko irytująca. On również mi się przypatrzył. Po chwili jego wyraz pyska złagodniał, jednak nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Dobra, mogę ci pomóc. – warknął wreszcie.
Nie wyglądał na zadowolonego, ale pozwoliłem sobie to zignorować.
- To chodź. – powiedziałem - Według pierwszego wrażenia uciekła jak najdalej, czyli daleko. I przy okazji jestem Ventus.
- Damon. - odpowiedział.
Miał niezbyt przyjemny głos, zresztą nie zdziwiłbym się gdyby po prostu szukał sposobu by mnie zabić. Dlatego tylko udawałem nieostrożnego.


<Damon? A może Surej?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)