Westchnąłem. Nie miałem najmniejszego zamiaru
zostawić jej. Właściwie nie wiem po co.
- Idziesz? - zapytałem Damona. Mruknął coś.
Szykował się do ataku, jeśli najdzie potrzeba, bądź i bez potrzeby.
Zignorowałem to. Szukałem wadery, której prędko pewnie nie znajdę. Nie miałem
czasu (ani chęci) do kolejnej potyczki. Zapach wadery nie był zbyt wyraźny,
dlatego kiedy trafiłem na mocniejszy trop rzuciłem się biegiem. Zatrzymałem się
dosyć szybko. Trop był znów słaby. Przysiadłem na chwilę i znów westchnąłem.
Szybko jej nie znjadę. Po chwili zza krzaków wyskoczył Damon. Skoczył na mnie i
przygwoździł do ziemi. Wyszczerszył kły i warknął.
- Wiesz... wolałbym żebyś ze mnie zszedł skoro
idziesz w tym samym kierunku i zwalił mnie z nóg potem, jak nie będzie mi się
spieszyło z odszukaniem jej - powiedziałem spokojnym wzrokiem. Spojrzał na mnie
podejrzliwym wzrokiem. Dopiero po chwili wypuścił. - Dzięki... Tylko tym razem
odpowiedz wyraźnie. Idziesz oddzielnie czy pomagasz mi?
<Damon? Surej? Ot taka wena...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)