niedziela, 15 czerwca 2014

Od Ventusa do Damona i Surej

Westchnąłem. Nie miałem najmniejszego zamiaru zostawić jej. Właściwie nie wiem po co.
- Idziesz? - zapytałem Damona. Mruknął coś. Szykował się do ataku, jeśli najdzie potrzeba, bądź i bez potrzeby. Zignorowałem to. Szukałem wadery, której prędko pewnie nie znajdę. Nie miałem czasu (ani chęci) do kolejnej potyczki. Zapach wadery nie był zbyt wyraźny, dlatego kiedy trafiłem na mocniejszy trop rzuciłem się biegiem. Zatrzymałem się dosyć szybko. Trop był znów słaby. Przysiadłem na chwilę i znów westchnąłem. Szybko jej nie znjadę. Po chwili zza krzaków wyskoczył Damon. Skoczył na mnie i przygwoździł do ziemi. Wyszczerszył kły i warknął.
- Wiesz... wolałbym żebyś ze mnie zszedł skoro idziesz w tym samym kierunku i zwalił mnie z nóg potem, jak nie będzie mi się spieszyło z odszukaniem jej - powiedziałem spokojnym wzrokiem. Spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem. Dopiero po chwili wypuścił. - Dzięki... Tylko tym razem odpowiedz wyraźnie. Idziesz oddzielnie czy pomagasz mi?


<Damon? Surej? Ot taka wena...>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)