Bojowy zapęd mnie otumanił. Basior również wyglądał na rozsierdzonego...jednak nie mogło to być naturalne zjawisko. Zawarczał gardłowo i znowu się na mnie rozpędził. Już miałem zrobić podobnie. Powstrzymało mnie wspomnienie słów starszego brata i jego nauki. Nigdy ich nie doceniałem (bo po co tkwić w jednym miejscu i bezsensownie uskakiwać przed atakami?), nie były w mojej naturze.
Teraz jednak szczerze doceniłem technikę Dihrena.
Uspokoiłem oddech. Czas jakby spowolnił. Znowu spojrzałem na pędzącego wilka. Nie panował nad sobą. Jakby był opętany. Kolejnym atutem jest moja waga, która już w pierwszym starciu dała mi przewagę. Pogoda utrudniała stabilność i mi, i wilkowi, jednak on w swoim bojowym szale miał z tym jeszcze większe problemy niż ja. Poza tym mam szerszy rozstaw palców u łap i nie ślizgam się tak jak mój przeciwnik.
Koniec obliczeń. Czas na działanie.
Basior zaszarżował na mnie. Odsunąłem się tylko odrobinę w bok i zamachnąłem łapą na wroga. Pęd przeciwnika i trudność z jej wytraceniem sprawiły, że moje pazury rozorały mu skórę od barku bo biodro zostawiając cztery paskudne szramy. Wilk nie pozostawał mi długo dłużny. Poślizg obrócił go pyskiem do mnie co basior sprawnie wykorzystał i rzucił się na mnie. Tym razem udało mu się skoczyć mi na grzbiet. Nie wywrócił mnie dzięki przewadze masy, ale uczepił się mojego grzbietu gryząc mnie na oślep, aż trafił na mój kark.
Przyznam, że straciłem wtedy panowanie nad sytuacją. Zaczęło mi ciemnieć przed oczami, więc po prostu rzuciłem się na grzbiet w błoto. Przydusiłem przeciwnika do ziemi i natychmiast wstałem. Wilk jęknął i również wstał, ale chyba nie paliło mu się już do walki tak samo jak mi. Oboje ledwo staliśmy na nogach przez utratę krwi i najzwyczajniejsze zmęczenie.
<Damon? Pięć minut przerwy? :P>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)