Wadera
spojrzała na niego z góry, a lekki uśmiech pojawił się na jej twarzy. Poczuła,
że już lubi tego niziołka, który stał, patrząc na nią z dołu niczym jej
podwładny.
-
Coś tak czułam. – mruknęła sama do siebie i westchnęła głęboko unosząc łeb do
góry, gdyż poczuła pierwsze kropelki deszczu, które spadły z nagromadzonych,
ciemnych chmur, których dziewczyna w pierwszym momeńcie nie zauwarzyła,
pochłonięta rozmową. Nad ich głowamy przemknęła błyskawica, a chwilę później
słychac było głośny grzmot, który zatrząsł ziemią. Zaczęło spadać coraz to
więcej kropelek, aż rozpętała się tak wielka ulewa, że cali byli w strugach
wody i ledwo siebie widzieli, stojąc zaledwie dwa metry od siebie – Twój ruch
Niziołku. – powiedziała Surej cofnąwszy się o parę kroków – Dam ci fory, atakuj
pierwszy.
-
Nie chce żadnych ułatwień! – warknął basior przekrzykując wrzask burzy – To
poniżej mej godności!
-
Heh, jak tam chcesz. – mruknęła dziewczyna i wycofała się w zarośla znikając z
pola widzenia.
Wilczór
został na polanie na chwilę sam niewiedząc o co jej chodziło, jednak wciąż był
czujny i gotów na atak. Jednak wadera postanowiła wycfanić się. Korzystając ze
swojego talentu maskowania się oraz firany deszczu, która pomagała jej niezmiernie,
zakradła się od innej strony rzucając się na niego z prawego skrzydła. Atak był
szybki i trafiony, gdyż basior niespodziewał się podstępu oczekując przeciwnika
od czoła. Zabłysły białe kły, a w następnej chwili czarny wilczór widział tylko
jej znikającą sylwetkę w ciemnościach. Krew polała się z rany na barku, a on
przeklą pod nosem. Następny atak był podoby, tylko że z lewej strony, tym razem
nie był udany, gdyż wilczór kątem oka dostrzegł błyszczące w cieniach czerwone
ślepia i był gotów na przyjęcie ataku, jednak dziewczyna w ostatniej chwili
ominęła jego szczęki, znów znikając w kropelkach deszczu chowając się
starannie.
-
Wyjdź i walcz jak prawdziwy wilk! – wrzasnął w końcu basior – Nie chowaj się
niczym tchurz!
Nagle
granatowa smuga wystrzeliła z zarośli przewracając wilka na plecy.
-
Jak tam chcesz, nerwusie. – powiedziała Surej – Skoro nie dajesz sobie rady,
ułatwię ci zadanie.
Basior
warknął wściekle i wymierzył jej kopniaka w brzuch. Dziewczyna wyleciala w
powietrze, jednak w ostatniej
chwili złapała basiora końcówką ogona za łapę ciągnąc za sobą. Nagły ból w
pasiastej kończynie spowodował, że puściła jego nogę, lecz białe kły wziąż
trzymały się go zawzięcie. Surej wylądowała nieco pokracznie na trzech łapach, czwartą
próbując złapać równowagę, gdy nagle masywne cielsko wroga zwaliło się na nią z
góry. Przeturlali się pare metrów do tyłu siłując, drapiąc i gryząc, splątani w
kłębek pazurów oraz kłów. Nagle złotooki znalazł się nad dziewczyną, a jego
szczęki zacisnęły się na jej krtani. Zabrakło jej powietrza, a spieniona krew
napłynęła na pyska. Byłaby się pewnie udusiła, gdyby nie jaszczurzy ogon, który
owinęła wokół szyji przeciwnika, niczym wąż zaczęła dusić, co spowodowało, że
puścił on jej gradziel. Plując krwią na lewo i prawo oraz wyrównując sobie
oddech patrzyła z satysfakcją jak basior wyje się po ziemi, szarpiąc się,
miotając, nie mogąc złapać powietrza. Kiedy w końcu dziewczyna doszła do siebie
machnęła ogonem i rzuciła basiorem o drzewo. Wilczyca zaskoczyła się wielce,
gdy ujrzała, że wilk wstał niemalże odrazu, przystępując do następnego ataku,
który polegał na wślizgnięciu się pod brzuch Surej i kopnięcie jej. Czerwonooka
nie miała nawet czasu na reakcje, gdyż pewna była, że basior zemdleje i będzie
mogła go spokojnie dobić, a tym czasem wyleciała w powietrze z pocharatanym od
pazurów brzuchem, lądując do góry nogami pomiędzy korzeniami drzewa, które dość
mocno ją poobijały.
Cała
walka nagle przybrała nieoczekiwany zwrot akcji. Złotooki właśnie biegł w
kierunku zdezoriętowanej dziewczyny, która powoli zaczęła już dochodzić do
zmysłów i pojmować co się dzieje, gdy nagle wszystkich oślepił błysk. Zadudnił
grzmot tak potężny, że zatrząsły się wilki, ziemia oraz cały las. W następnej
chwili drzewo pod którym leżała Surej stanęło w płomieniach, słychać było
głośny chrzęst, po czym potężny dąb począł się przechylać na jedną stronę.
Surej spojrzała na górujące nad nią drzewo, a w jej oczach na chwilę zalśnił
starch, poczym opamiętała się i szybko wstała chcąc uskoczyć w bok, jednak nie
zdołała tego uczynić, gdyż płonące drzewo zwaliło jej się na nogę przygniatając
ją od kostki w dół.
Gorące
języczki ognia oplątały udo wadery paląc sierść, skórę oraz zadając jej tak
niewyobrażalny ból, że dziewczyna wrzeszczała z bólu. Wilczyca ujrzała przez
załzawione oczy swojego przeciwnika, który stał i patrzył na nią, jednak nie
przyglądała mu się zbytnio, nie zdołała zobaczyć co zmierza zrobić, zreszą, nie
miała zamiaru czekać na jego litość oraz pomoc, wiedziała już od dawna, że
czułość u wilków nie istnieje, a duma nie pozwała jej na zniesienie myśli o
tym, że oto właśnie ukazuje słabość przed swym wrogiem. Szybko więc wyszarpała
nogę, łamiąc i raniąc ją coraz bardziej, jednak ból był tak niezmierny, że było
jej już wszytko obojętne. Przeturlała się po mokrej trawie, aby ugasić płomienie,
które pięły się coraz wyżej po jej nodze poczym wstała i na trzech nogach
pobiegła w głąb lasu, nie oglądając się nawet za basiorem, nie obchodził on już
Surej, waderą szarpał ból, zraniona była nie tylko jej noga, ale też duma, nie
chciała tego wilka już więcej widzieć na oczy, nienawidziła go, niecierpiała,
chciała, żeby przytrafiło mu się jakieś nieszczęście, ból zarówno psychiczny
jak i fizyczny, aby cierpiał... cierpiał jeszcze bardziej niż ona sama...
Wadera
zaszyła się głęboko w lesie chowając się w jakieś jaskini gdzie usiadła z
dziwnie wyciągniętą na bok nogą i zaczęła zastanawiać się co z nią zrobić.
Nigdy jeszcze nie miała do czynienia z oparzeniem. Westchnęła bezradnie, jednak pomimo bezradności oraz bólu nie
płakała, o nie, wadera od lat była hartowana przez los, trzeba było o wiele
więcej niż popażona noga, żeby Surej wybuchnęła płaczem lub chociaż uroniła
łzę...
- Co
ja mam teraz do cholery robić? – zadała sobie pytanie i spojrzała na deszcz,
który lał poza jaskinią.
Mały
pomysł przyszedł jej do głowy. Dziewczyna wystawił nogę z jaskini i krzywiąc
się z bólu czekała aż kropelki deszczu obmyją jej oparzenia.
<
Ventus? Damon? Lepiej przyjdźcie i jej pomóżcie, za nim jej ta noga odpadnie!
o.O>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)