poniedziałek, 2 czerwca 2014

Od Surej do Ventusa

Wadera spojrzała na niego z góry, a lekki uśmiech pojawił się na jej twarzy. Poczuła, że już lubi tego niziołka, który stał, patrząc na nią z dołu niczym jej podwładny.
- Coś tak czułam. – mruknęła sama do siebie i westchnęła głęboko unosząc łeb do góry, gdyż poczuła pierwsze kropelki deszczu, które spadły z nagromadzonych, ciemnych chmur, których dziewczyna w pierwszym momeńcie nie zauwarzyła, pochłonięta rozmową. Nad ich głowamy przemknęła błyskawica, a chwilę później słychac było głośny grzmot, który zatrząsł ziemią. Zaczęło spadać coraz to więcej kropelek, aż rozpętała się tak wielka ulewa, że cali byli w strugach wody i ledwo siebie widzieli, stojąc zaledwie dwa metry od siebie – Twój ruch Niziołku. – powiedziała Surej cofnąwszy się o parę kroków – Dam ci fory, atakuj pierwszy.
- Nie chce żadnych ułatwień! – warknął basior przekrzykując wrzask burzy – To poniżej mej godności!
- Heh, jak tam chcesz. – mruknęła dziewczyna i wycofała się w zarośla znikając z pola widzenia.
Wilczór został na polanie na chwilę sam niewiedząc o co jej chodziło, jednak wciąż był czujny i gotów na atak. Jednak wadera postanowiła wycfanić się. Korzystając ze swojego talentu maskowania się oraz firany deszczu, która pomagała jej niezmiernie, zakradła się od innej strony rzucając się na niego z prawego skrzydła. Atak był szybki i trafiony, gdyż basior niespodziewał się podstępu oczekując przeciwnika od czoła. Zabłysły białe kły, a w następnej chwili czarny wilczór widział tylko jej znikającą sylwetkę w ciemnościach. Krew polała się z rany na barku, a on przeklą pod nosem. Następny atak był podoby, tylko że z lewej strony, tym razem nie był udany, gdyż wilczór kątem oka dostrzegł błyszczące w cieniach czerwone ślepia i był gotów na przyjęcie ataku, jednak dziewczyna w ostatniej chwili ominęła jego szczęki, znów znikając w kropelkach deszczu chowając się starannie.
- Wyjdź i walcz jak prawdziwy wilk! – wrzasnął w końcu basior – Nie chowaj się niczym tchurz!
Nagle granatowa smuga wystrzeliła z zarośli przewracając wilka na plecy.
- Jak tam chcesz, nerwusie. – powiedziała Surej – Skoro nie dajesz sobie rady, ułatwię ci zadanie.
Basior warknął wściekle i wymierzył jej kopniaka w brzuch. Dziewczyna wyleciala w powietrze, jednak w ostatniej chwili złapała basiora końcówką ogona za łapę ciągnąc za sobą. Nagły ból w pasiastej kończynie spowodował, że puściła jego nogę, lecz białe kły wziąż trzymały się go zawzięcie. Surej wylądowała nieco pokracznie na trzech łapach, czwartą próbując złapać równowagę, gdy nagle masywne cielsko wroga zwaliło się na nią z góry. Przeturlali się pare metrów do tyłu siłując, drapiąc i gryząc, splątani w kłębek pazurów oraz kłów. Nagle złotooki znalazł się nad dziewczyną, a jego szczęki zacisnęły się na jej krtani. Zabrakło jej powietrza, a spieniona krew napłynęła na pyska. Byłaby się pewnie udusiła, gdyby nie jaszczurzy ogon, który owinęła wokół szyji przeciwnika, niczym wąż zaczęła dusić, co spowodowało, że puścił on jej gradziel. Plując krwią na lewo i prawo oraz wyrównując sobie oddech patrzyła z satysfakcją jak basior wyje się po ziemi, szarpiąc się, miotając, nie mogąc złapać powietrza. Kiedy w końcu dziewczyna doszła do siebie machnęła ogonem i rzuciła basiorem o drzewo. Wilczyca zaskoczyła się wielce, gdy ujrzała, że wilk wstał niemalże odrazu, przystępując do następnego ataku, który polegał na wślizgnięciu się pod brzuch Surej i kopnięcie jej. Czerwonooka nie miała nawet czasu na reakcje, gdyż pewna była, że basior zemdleje i będzie mogła go spokojnie dobić, a tym czasem wyleciała w powietrze z pocharatanym od pazurów brzuchem, lądując do góry nogami pomiędzy korzeniami drzewa, które dość mocno ją poobijały.
Cała walka nagle przybrała nieoczekiwany zwrot akcji. Złotooki właśnie biegł w kierunku zdezoriętowanej dziewczyny, która powoli zaczęła już dochodzić do zmysłów i pojmować co się dzieje, gdy nagle wszystkich oślepił błysk. Zadudnił grzmot tak potężny, że zatrząsły się wilki, ziemia oraz cały las. W następnej chwili drzewo pod którym leżała Surej stanęło w płomieniach, słychać było głośny chrzęst, po czym potężny dąb począł się przechylać na jedną stronę. Surej spojrzała na górujące nad nią drzewo, a w jej oczach na chwilę zalśnił starch, poczym opamiętała się i szybko wstała chcąc uskoczyć w bok, jednak nie zdołała tego uczynić, gdyż płonące drzewo zwaliło jej się na nogę przygniatając ją od kostki w dół.
Gorące języczki ognia oplątały udo wadery paląc sierść, skórę oraz zadając jej tak niewyobrażalny ból, że dziewczyna wrzeszczała z bólu. Wilczyca ujrzała przez załzawione oczy swojego przeciwnika, który stał i patrzył na nią, jednak nie przyglądała mu się zbytnio, nie zdołała zobaczyć co zmierza zrobić, zreszą, nie miała zamiaru czekać na jego litość oraz pomoc, wiedziała już od dawna, że czułość u wilków nie istnieje, a duma nie pozwała jej na zniesienie myśli o tym, że oto właśnie ukazuje słabość przed swym wrogiem. Szybko więc wyszarpała nogę, łamiąc i raniąc ją coraz bardziej, jednak ból był tak niezmierny, że było jej już wszytko obojętne. Przeturlała się po mokrej trawie, aby ugasić płomienie, które pięły się coraz wyżej po jej nodze poczym wstała i na trzech nogach pobiegła w głąb lasu, nie oglądając się nawet za basiorem, nie obchodził on już Surej, waderą szarpał ból, zraniona była nie tylko jej noga, ale też duma, nie chciała tego wilka już więcej widzieć na oczy, nienawidziła go, niecierpiała, chciała, żeby przytrafiło mu się jakieś nieszczęście, ból zarówno psychiczny jak i fizyczny, aby cierpiał... cierpiał jeszcze bardziej niż ona sama...
Wadera zaszyła się głęboko w lesie chowając się w jakieś jaskini gdzie usiadła z dziwnie wyciągniętą na bok nogą i zaczęła zastanawiać się co z nią zrobić. Nigdy jeszcze nie miała do czynienia z oparzeniem. Westchnęła bezradnie,  jednak pomimo bezradności oraz bólu nie płakała, o nie, wadera od lat była hartowana przez los, trzeba było o wiele więcej niż popażona noga, żeby Surej wybuchnęła płaczem lub chociaż uroniła łzę...
- Co ja mam teraz do cholery robić? – zadała sobie pytanie i spojrzała na deszcz, który lał poza jaskinią.
Mały pomysł przyszedł jej do głowy. Dziewczyna wystawił nogę z jaskini i krzywiąc się z bólu czekała aż kropelki deszczu obmyją jej oparzenia.

< Ventus? Damon? Lepiej przyjdźcie i jej pomóżcie, za nim jej ta noga odpadnie! o.O>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)