Wadera
kuśtykając przez jaskinię wypatrywała swymi czerwonymi ślepiami miejsca, w
którym mogłaby się skryć, zdaleka od tego zadufanego głąba, który szukał tylko
w niej pośmiewiska.
„Ja mu pokarzę.” Pomyślała „Kiedy tylko dojdę do siebie takie lanie mu
sprawię, że rodzona matka go nie pozna!”
Surej
doszła już do końca jaskini, nie wiedziała co ma zrobić, jeżeli tu zostanie to
basior prędzej czy później ją znajdzie, a jeżeli zacznie się wracać to
najpewniej wpadną na siebie gdzies pośrodku jaskini. Dziewczyna zaczęła rozglądać
się po ścianach groty próbując wypatrzeć jakąś szczelinę lub półkę, która
mogłaby posłużyć jej jako kryjówka. Niestety, skalnych nierówności brakło,
jednak samica wypatrzyła szczelinę w odlęgłym kącie jaskini, która była na tyle
duża i głęboka by mogła do niej wejść i zaszyć się w jej cieniach. Kulejąc
dotarła do niej, wepchnąwszy się na sam tył szczeliny – gdzie, trzeba była
przynać, było nieco niewygodnie – zwinęła się w kłębek ze ślepiami skierowanymi
w stronę wyjścia oraz uszami wytężonymi, aby wychwycić każdy dźwięk oraz ruch,
który mógłby jej pomóc ocenić czy basior już zrezygnował z poszukiwań czy
jeszcze się kręci po jaskini.
„Dlaczego akurat ja?” pytała się w myślach „Co ja teraz zrobię? Sama sobie nie poradzę
z tymi obrażeniami, nie mam nikogo, kto mógłby mi pomóc, a tego buca z czerwoną
grzywką napewno nie poproszę o pomoc!” wyszczerzyła kły i momowolnie
warknęła cicho, a je głos odbił się echem od skał, powtarzając się parę razy,
poczym zniknąwszy w ciemnościach zapadła znów cisza „Chociaż on może być moją ostatnią deską ratunku...” po chwili owa
myśl zakołatała jej we łbie, jednak nie potrafiła sobie wyobrazić jak mogłaby
nagiąć swą dumę oraz godność, by skorzystać z pomocy osoby, która wygrała z nią
walkę „Jeżeli mnie znajdzie wtedy zacznę
się nad tym zastanawiać” doszła do sensownego rozwiązania, nie chcąc się
teraz na dodatek stresować i irytować.
Dziewczyna
długo czekała w swym małym zakamarku, w
jej sercu zaczęła kiełkować nadzieja, że basior zdążył się znudzić i już sobie
poszedł, jednak zaraz obok owej nadzieji narodził się lekki niepokuj,
spowodowany zamrtwiniem, iż teraz już nikt nie będzie mogł jej pomóc.
„A co jeżeli on nie chce mi pomóc?” zganiła swą naiwność „Co jeżeli on po prostu chce mnie dobić albo
wyśmiać?” wadera zaczęła przypominać sobie zajścia zprzed lat i nawiązywać
je do teraźniejszej sytuacji „W ich sercach nie ma już czułości i współczucia -
dawno zapomnieli o miłości oraz chęci pomocy.” Zamknąwszy oczy przypomniała
sobie słowa swego przyjaciela „Owładnęła
nimi złość, nienawiść, chęć do wyższych celów, która kompletnie przysłoniła im
oczy, zaślepiając na dobro i uczciwość...” z zamyśleń wyrwał ją dzwięk
zbliżających się kroków oraz woń zaschniętej krwi.
W
oczach zabyłysła złość, a wilczyca wtuliła się jeszcze bardziej w tył
szczeliny...
Ventus?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami Swoją opinią :)