środa, 25 czerwca 2014

Od Surej do Ventusa

Wadera kuśtykając przez jaskinię wypatrywała swymi czerwonymi ślepiami miejsca, w którym mogłaby się skryć, zdaleka od tego zadufanego głąba, który szukał tylko w niej pośmiewiska.
„Ja mu pokarzę.” Pomyślała „Kiedy tylko dojdę do siebie takie lanie mu sprawię, że rodzona matka go nie pozna!”
Surej doszła już do końca jaskini, nie wiedziała co ma zrobić, jeżeli tu zostanie to basior prędzej czy później ją znajdzie, a jeżeli zacznie się wracać to najpewniej wpadną na siebie gdzies pośrodku jaskini. Dziewczyna zaczęła rozglądać się po ścianach groty próbując wypatrzeć jakąś szczelinę lub półkę, która mogłaby posłużyć jej jako kryjówka. Niestety, skalnych nierówności brakło, jednak samica wypatrzyła szczelinę w odlęgłym kącie jaskini, która była na tyle duża i głęboka by mogła do niej wejść i zaszyć się w jej cieniach. Kulejąc dotarła do niej, wepchnąwszy się na sam tył szczeliny – gdzie, trzeba była przynać, było nieco niewygodnie – zwinęła się w kłębek ze ślepiami skierowanymi w stronę wyjścia oraz uszami wytężonymi, aby wychwycić każdy dźwięk oraz ruch, który mógłby jej pomóc ocenić czy basior już zrezygnował z poszukiwań czy jeszcze się kręci po jaskini.
„Dlaczego akurat ja?” pytała się w myślach „Co ja teraz zrobię? Sama sobie nie poradzę z tymi obrażeniami, nie mam nikogo, kto mógłby mi pomóc, a tego buca z czerwoną grzywką napewno nie poproszę o pomoc!” wyszczerzyła kły i momowolnie warknęła cicho, a je głos odbił się echem od skał, powtarzając się parę razy, poczym zniknąwszy w ciemnościach zapadła znów cisza „Chociaż on może być moją ostatnią deską ratunku...” po chwili owa myśl zakołatała jej we łbie, jednak nie potrafiła sobie wyobrazić jak mogłaby nagiąć swą dumę oraz godność, by skorzystać z pomocy osoby, która wygrała z nią walkę „Jeżeli mnie znajdzie wtedy zacznę się nad tym zastanawiać” doszła do sensownego rozwiązania, nie chcąc się teraz na dodatek stresować i irytować.
Dziewczyna długo czekała  w swym małym zakamarku, w jej sercu zaczęła kiełkować nadzieja, że basior zdążył się znudzić i już sobie poszedł, jednak zaraz obok owej nadzieji narodził się lekki niepokuj, spowodowany zamrtwiniem, iż teraz już nikt nie będzie mogł jej pomóc.
„A co jeżeli on nie chce mi pomóc?” zganiła swą naiwność „Co jeżeli on po prostu chce mnie dobić albo wyśmiać?” wadera zaczęła przypominać sobie zajścia zprzed lat i nawiązywać je do teraźniejszej sytuacji „W ich sercach nie ma już czułości i współczucia - dawno zapomnieli o miłości oraz chęci pomocy.” Zamknąwszy oczy przypomniała sobie słowa swego przyjaciela „Owładnęła nimi złość, nienawiść, chęć do wyższych celów, która kompletnie przysłoniła im oczy, zaślepiając na dobro i uczciwość...” z zamyśleń wyrwał ją dzwięk zbliżających się kroków oraz woń zaschniętej krwi.
W oczach zabyłysła złość, a wilczyca wtuliła się jeszcze bardziej w tył szczeliny...


Ventus?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami Swoją opinią :)