piątek, 31 lipca 2015

Od Rex'a do Dan, Liry i Kami

        - CZY JEST TU JAKIŚ MOST?! – głos Dan rozdarł cichy poranek, zagłuszając szum rzeki, pękanie lodu, a nawet wilki po drugiej stronie rzeki zatkały uszy, żeby nie ogłuchnąć (pomyślcie więc co musiał przeżyć Rex leżacy tuż obok, mając uszy akurat na wysokości jej pyska) – COOOO??! – wrzasnęła nie mogąc dosłyszeć odpowiedzi.
Nagle zirytowane warknięcie spowodowało, że ruda odwróciła się do swojego koleżki, jednak chwile po tym wielkie łapsko złapało ją za pyszczek uniemożliwiając gadanie, mimo tego Dan się nie poddawała i próbowała jeszcze wcisnąć swoje kilka groszy przez knebel.
- Ciszej... – wycedził przez zaciśnięte kły mierząc małą nieprzyjemnym spojrzeniem z odległości kilku centymetrów, tak że poczuła jego zimny oddech na twarzy.
Kiedy rudowłosa z wielkimi oczami pokiwała głową uspakajając się trochę wilczur westchnął, puścił ją, dźwignął się na nogi i rzuciwszy jedno obojętne spojrzenie na drugą stronę rzeki odwrócił się ruszając w głąb lasu.
- Ej, dokąd idziesz? – zawołała za nim zdziwiona jego odwrotem.
- Przed siebie. – szczęknął zębami, nie czekając nawet na waderkę, która i tak nie dała się zostawić w tyle i już po chwili skakała mu przed nosem torując drogę.
- Nie czekamy a nich?
- A po co mi oni do szczęścia? I tak jestem tu tylko po to, żeby znaleźć Blindwind. – wzruszył ramionami.
- Serio? A co cię z nią łaczy? Jest twoją dziewczyną? Masz w ogóle dziewczynę? Chiałbyś być z Wind? Ładna jest c’nie, kusi cię pewnie? Jak długo się w ogóle z nią znasz? Przydałoby się w końcu, żeby coś z tego wyszło, no nie? – zapominając o reszcie Dan skakała mu już między przednimi łapami gdy szedł plącząc mu się upierdliwie, że nie mógł spokojnie postawić jednego kroka, żeby nie musieć uważać na rozdepanie jej, jakoś nie chciał się potem tłumaczyć Alfom czemu to po pierwszych minutach jego towarzystwa Szalona skończyła jako mokra plama.
- Ja pierdziele... – mruknął w końu i zgarnął małą z ziemi łapskiem zarzucając ją sobie niedbale na plecy.
- Ale fajnie! – krzyknęła grajdając się z pozycji wiszącego flaka na stojącą (przewracając się pod wpływem jego krzywego chodu) – Ale tu wysoko! Jeszcze lepiej niż na tamtym kamieniu! Kurde, jak stąd wszystko fajnie widać! – zachwycała się rozglądając się po okolicy, którą na norme widziała z o wiele nizszego pułapu – Ej! – podskoczyła przypominając sobie i wspięła się po jego karku na jego wielki łeb, gdzie usiadła, spuściła mu łapki na pysk, żeby mieć się na czym podeprzeć, a rudym łbem zasłoniła mu świat przed oczyma do góry nogami wpatrując mu się w ślepie – Ale od pytań się nie wywiniesz! – zaśmiała się złowieszczo – Odpowedz na nie, proszę!
- No dobra... – westchnął – Ale usuń mi się z pola widzenia. – rzekł, w końcu co innego miał do roboty? Zamiast słuchać jej bezsensownego ględzenia o pogodzie i krajobrazie (która pewnie i tak była nieunikniona) mógł przez chwilę z nią pogadać, żeby mogła się wytrakotała, ale z sensem (o tyle, o ile).
- A no tak, zapomniałam, że jednak chcesz dokąś dojść! – cofnęła się i rozłożyła mu się na głowie, łapki zwieszając po obydwu stronach jego głowy, a pysk opierając mu łbie, odgarnęła jeszcze rude kłaki, żeby samcowi w oczy nie wpadały – A teraz wio! Andale, andale! Do przodu! – wykrzyknęła wskazując palcem przed siebie, na co Rex odpowiedział stając – No chyba, że wolisz stać w miejscu, spoko dostosuję się. – odparła wruszając ramionami oraz z uśmiechem na pysku.
Samiec pokręcił głową z lekkim uśmiechem na ustach, mimo tego że była upierdliwa dało się ją lubić... Choć przez te kilka minut już nie raz przez głowę przeleciało mu pytanie „Czemu nie utopiłem jej w tej rzece, kiedy miałem okazję?”
- To na co ty chciałaś znać odpowiedzi? – westchnął pamiętając tylko urywki z serii pytań, mała powtórzła mu pytania – Łączy mnie z nią przyjaźń, znamy się już z jakiś rok i nie, nie mam dziewczyny. – odpowiedział krótko i zwięźle na każde pytanko.
- A chciałbyś z nią być? – dziewczyna powtórzyła wścibsko jedno pytanie, które sprawnie ominął i podparła brudkę przednimi łapkami patrząc na niego z góry.
- A co ci do tego, upierdliwcze? – zapytał wymijająco.
- A czemu nie chcesz odpowiedzieć? – naciskała.
- Bo to nie twoja sprawa.
- No weeeź! Krótkie tak lub nie, lubisz takie odpowiedzi, daj mi jedną z nich, proooszę. – naciskała ruda, choć dobrze wiedziala jaka będzie odpowiedź skoro wilczur tak się wymigiwał, chciała ją jednak usłyszeć z ust wielkiego, białego wojownika.
- Mógłbym... – doparł w końcu tak cicho, że suczka prawie to przegapiła.
- Serio? To na co czekasz?! – podskoczyła na jego głowie mało nie lądując na ziemi.
- Ał, nie kręć się tak, bo mi kark złamiesz... – warknął, kiedy mały piesek zaczął mu skakać po łbie, może była lekka, ale bez przesady!
- Oj, wybacz! – z tymi słowami znów się położyła nieruchomo (nieruchomo w miarę możliwości Szalonej Dan)
- Na nic nie czekam, bo nic z tego nie będzie. – odparł ponuro.
- Niby czemu? Nie wiesz póki nie spróbujesz.
- Wilki z nieprzewidywalnym charakterem, które same nie panują nad sobą skazane są na samotność i przy tym zostańmy, wymyśl jakieś inne pytanie albo pogadaj se o pogodzie. – warknął, nie podobał mu się ten temat, dziewczyna schodziła na wrażliwe dla niego tematy.
- Oj dobrze, już dobrze, bez nerwów. – prawidłowo wycofała się z dalszego ciągnięcia tematu biorąc pod uwagę, że była na jego głowie i w razie jego uraty kontroli nad sobą znajdowała się zbyt blisko szczęk, a możliwości ucieczki miała ograniczone – To o czym lubisz rozmawiać? – zapytała po chwili namysłu nie chcąc znowu naruszyć jakiegoś czułego punktu.
- Nie wiem. – odparł wruszając ramionami – Rzadko kiedy z kimś gadam, nie zastanawiałem się.
- To trzeba to szybko nad robić! – zakrzyknęła nie rozumiejąc jak można nie rozmwiać z innymi codziennie, co chwila, co sekundę!
Jednak zanim zdążyła cokolwiek innego zrobić na ich drodze pojawiły się dwie nowe twarze i jeden dobrze znajomy im pysk... Przynajmniej dla Rex’a, ponieważ Dan wydawała się znać wszystkie trzy mordy jak własną kieszeń.
- Lira! Kami! – wrzasnęła w zaskoczeniu.
- Dan?
- Dan!
- Kami! Lira! Lira! Kami! Moje mordki! – Dan podskoczyła na dwie łapki ignorując klącego pod sobą Rex’a, który aż ugiął się pod tą jej radością.
Waderka zbiegła mu z głowy po pysku, a zapomniawszy, że przecież Blizna to nie podłoże to gdy doszła do nosa grawitacja zrobiła swoje i mała zleciała w dół prosto w śnieżną zaspę, która zamortyzowała upadek, a chwilę później rozpierzchła się kiedy Dan wyparowała z niej z radością wykrzykujac imiona dwóch wader, które już pędziły w ich stronę (porzucając ciążącą, niepotrzebną mordkę numer 3 na śniegu). I zaczęło się – uściski, radości, śmiechy, a złotooki stał jak ten kołek nic nie rozumiejąc... Dotarła jednak do niego tylko jedna rzecz – Trash, a wraz z nim zajście wczorajszego dnia, kiedy to wykazał się agresją wobec Blindwind... Przez niego...
Wściekły, niski warkot wydobył się z jego gardzieli. Samiec przebił się przez kulkę ściskających sie dziewczyn (rozbijając je na wszystkie strony) i powolnym krokiem zbliżył się do porzuconego Trash’a, który leżał sobie nieprzytomny w najlepsze. Wadery jednak szybko zareagowały na to co się działo, a do akcji wkroczyła pierwsza Danka.
- Rex! Nie, co ty wyprawiasz! – zaraz znalazła się przy basiorze, który już pochylał się nad zwłokami Husk’a z wyszczerzonymi kłami – Po co ta agresja, przecież nic nie zrobił, spokojnie, leży sobie tylko, najwidoczniej po prostu już tak ma, to nie powód, żeby go zabijać, tolerancji trochę! Po co te nerwy? – zaśmiała się nerwowo stając między nim a czerwonookim i żeby zapobiec zbliżaniu się Rex’a do niego złapała samca za pierwsze lepsze co miała pod łapą na swojej wysokości – pysk, a w zasadzie za wargi, gdyż morda jej się wyślizgnęła oraz zaciśnęła palce na czarnych wargach wilczura, który ignorujac ciężar parł do przodu z durnym wyszczerzem na gębie spowodowanym wiszacą całym ciężarem na jego wargach Dan.
- A nie lepiej o tym pogadać? Po co odrazu przechodzić do rękoczynów? – zapytała brunetka stając wraz z blondyną na przeciwko Rex’a, zasłaniając sobą Trash’a.
Biały wilczur spojrzał na nie spod byka, jednak szybko się opamiętał, nie wypadało mu robić tu żadnych scen, nie przy waderach... Dopadnie tego wyśmotrucha kiedy będze kiedyś sam...
- Nie trzeba. – powiedzał ponuro strzepując sobie z pyska Dan oraz wycierając gluty śliny z brody (o biednej Dan nawet nie wspominam jak wyglądała, lepiej dla niej, żeby się wpierw trochę wytarła zanim się ludziom pokaże) – Eee... Jestem... Rex...
Cała sytuacja wypadła niezręcznie, znów stracił kontrolę nad samym sobą i nie zrobił pierwszego dobrego wrażenia, musiał to jakoś odkręcić, choć mistrzem rozmowy nie był... Ale miał dobre początki, lepszy rydz niż nic, ponoć to co ma imię jest mniej straszne...


Dziewczyny? Jak wrażenia? X3


A oto i art Rex'a ( w trochę mniej pocharatanej wersji) dla  tych, którzy jeszcze nie mieli szansy mu się przyjżeć ^^:



2 komentarze:

Podziel się z nami Swoją opinią :)